Rzecznik Archidiecezji Wrocławskiej odpowiada na zarzuty, jakie padły podczas konferencji prasowej Krzysztofa Rutkowskiego, dotyczące przejęcia spadku po śp. ks. Waldemarze Irku.
Karol Białkowski: - Oglądał Ksiądz ostatni film z konferencji prasowej pana Rutkowskiego?
Ks. Rafał Kowalski: - Interesuję się tym, co dzieje się w diecezji, a co dotyczy w jakikolwiek sposób Kościoła
Czyli zna Ksiądz zarzuty stawiane kurii?
Tak
I nie myślał Ksiądz o wydaniu oświadczenia?
Dyskutowanie z każdą niedorzecznością jest w jakimś sensie uwierzytelnianiem jej, a poziom absurdu niektórych wypowiedzi, jakie padły w czasie tego spotkania sięgał zenitu. Komentowanie ich, to jak komentowanie bajek. Poza tym rzeczowe odniesienie się do słów, wypowiedzianych podczas półgodzinnej konferencji wymagałoby napisania co najmniej kilkustronicowego tekstu. Kto chciałby to czytać? Tym bardziej, że sprawą - z tego co zauważyłem - zainteresowane były jedynie dwa tabloidy.
Żebyśmy nie pozostali na poziomie ogólności - z czym się Ksiądz nie zgadza?
Tu nie chodzi o to, czy ja się z czymś zgadzam, czy nie. Tutaj chodzi o to, jak było naprawdę. Kiedy np. pan Rutkowski mówi, że rzecznik nabiera wody w usta, chciałbym postawić mu pytanie - kiedy ze mną na ten temat rozmawiał. Odpowiedź brzmi - nigdy. Na jakiej zatem podstawie wypowiada te słowa? Kiedy zarzuca, że arcybiskup nie chce się spotkać z opiekunem prawnym spadkobiercy, można poprosić, by sprawdził historię połączeń w telefonie pani Wiesławy Dargiewicz. Dzwoniła prosząc o spotkanie. Kiedy jednak sekretarz arcybiskupa chciał ustalić termin, nie odebrała telefonu. Później nie oddzwaniała. Być może to są kwestie banalne, ale pokazują sposób przygotowania i przeprowadzenia konferencji.
Ale jednak trudno zaprzeczyć, że pełnomocnik kurii brał udział w procesie o nabycie spadku…
…i nikt temu nie zaprzecza. Pomijam fakt, że uczestnicy konferencji podali nazwisko mecenasa, który z tą sprawą nie ma nic wspólnego, chociaż to już świadczy o poziomie ich merytorycznego przygotowania. Ważniejsze jest to, że kuria od samego początku wyrażała stanowisko, iż nie jest zainteresowana nabyciem spadku po ks. Irku. Tego stanowiska nie zmieniliśmy nigdy. Kiedy jednak rozpoczynał się proces, sąd wezwał nas, byśmy wzięli udział w procesie jako strona. Wynikało to najprawdopodobniej z tego, że zmarły zapisał ogólnie, iż chce, by część jego rzeczy trafiła "do Kościoła". Musieliśmy zatem wyznaczyć osobę, która w naszym imieniu złoży oświadczenie woli. Szkoda, że podczas konferencji już nikt nie powiedział, że nasz pełnomocnik wyraził jedynie stanowisko kurii, a zatem, że nie jesteśmy zainteresowani dziedziczeniem. Nigdy nie odwoływaliśmy się od wyroku. Jak zatem skomentować zarzut, że "walczyliśmy"? Absurd do potęgi n-tej.
Kiedy zatem majątek ks. Irka trafi do spadkobiercy?
To zależy jedynie od jego opiekuna prawnego. Żadna z rzeczy zmarłego nie znajduje się w kurii, zatem ta sprawa rozgrywa się poza nami. Po wydaniu prawomocnego wyroku wysłaliśmy do pani Dargiewicz list z informacją z kim powinna się kontaktować w celu odebrania rzeczy pozostałych po ks. Waldemarze. Z informacji, które posiadam - doszło już do spotkania z osobami odpowiedzialnymi za przechowanie części majątku. Ustalono termin ich odbioru. Raz jeszcze przekazano pani Wiesławie numer telefonu do osoby, u której zdeponowano pozostałe rzeczy. Zrobiliśmy to, co do nas należało.
A co z domem w Oławie, jego wyposażeniem oraz samochodem?
Za tę część spadku odpowiedzialna była rodzina zmarłego kapłana, zatem nie mamy żadnej wiedzy dotyczącej tej kwestii.