Choć Państwa Islamskiego nie można utożsamiać z całym islamem, a zatem nie można stawiać znaku równości między ISIS i islamem, to jednak jest prawdą, że jest to jeden z islamów – uważa prof. Rémi Brague.
Ten francuski filozof i znawca myśli arabskiej, laureat Nagrody Ratzingera, aktywnie włączył się do debaty po niedawnych zamachach w Europie Zachodniej. W wywiadach, których udzielił w tych dniach różnym mediom, pokazuje, że sytuowanie islamistów poza islamem jest nieuprawnione.
W rzeczywistości ich działania są próbą naśladowania zachowań, które najstarsze biografie przypisują Mahometowi. To też stanowi największy problem w postulowanej reformie islamu. Profesor Brague zauważa, że dla muzułmanów wzorem nie może być posoborowa odnowa Kościoła, bo sobór miał być powrotem do idealnych początków chrześcijaństwa. W islamie natomiast najgorszy jest właśnie początek, do którego odwołują się dziś islamiści. W Ewangeliach nie ma nawoływania do przemocy, a w Koranie i Hadisie tak, jeśli czyta się je dosłownie – zauważa w wywiadzie dla "Le Figaro" prof. Brague.
Francuskiego filozofa nie dziwi też tak szybka radykalizacja młodych muzułmanów. Bardzo często noszą oni w sobie poczucie winy, bo za bardzo ulegli mentalności zachodniej. W takiej sytuacji terroryzm jawi się im jako szybka droga oczyszczenia poprzez ofiarę z własnego życia. Zdaniem prof. Brague’a niedawny zamach na kapłana w Rouen nie był przypadkowy. Islamiści mają świadomość, że podstawą cywilizacji zachodniej jest chrześcijaństwo, dlatego ich celem stał się ksiądz, bo chcą nas ugodzić w samo serce.
Profesor Brague przypuszcza, że celem islamistów jest wywołanie wojny domowej we Francji. Liczą, że po kolejnych zamachach nasilą się represje, które zmobilizują i scalą wszystkich żyjących tam muzułmanów. Z drugiej strony francuski filozof zauważa, że najgorszym dla Europy rozwiązaniem byłaby bezczynność i brak reakcji. W rzeczywistości bowiem „Państwo Islamskie i umiarkowani muzułmanie mają ten sam cel: podporządkowanie świata prawu szariatu. Przemoc nie jest jedynym środkiem i przynosi efekty odwrotne do zamierzonych, bo może doprowadzić do przebudzenia zaatakowanych narodów. Środki miękkie, dyskretne, cierpliwe, takie jak presja społeczna, propaganda, są chyba najbardziej niebezpieczne, bo są najskuteczniejsze” – zauważa w wywiadzie dla dziennika "Il Foglio" laureat Nagrody Ratzingera.