W domu rekolekcyjnym księży salezjanów w Kutnie-Woźniakowie podczas ferii odbyły się cztery turnusy rekolekcji "Młodzi na Maxa".
Uczestniczyło w nich 246 osób, wśród których było 31 animatorów i 4 kapłanów. Czterodniowa formacja odbywała się w ramach przygotowań do Światowych Dni Młodzieży. Rekolekcje zorganizowano w diecezji po raz trzeci. Jak zapewniają organizatorzy, nie zakończą się one po spotkaniu z papieżem Franciszkiem w Krakowie, ale będą kontynuowane także w następnych latach.
Uczestnicy mieli okazję poprzez modlitwę, śpiew i dzielenie pogłębiać swoją więź z Bogiem. Nie zabrakło także okazji do wspólnej zabawy, tańca, śmiechu i wychwalania Boga na wszystkie możliwe sposoby. Dynamiczne głoszenia, świadectwa, a także chwile ciszy, słuchanie słowa Bożego, codzienne Eucharystie pozwoliły podjąć refleksję nad własną wiarą. We wszystkich świadectwach uczestnicy podkreślali, że był to czas niezwykłego duchowego odlotu, rozpalania serc "na maxa" Bożą miłością. Przeżyty czas stał się dla niektórych prawdziwym impulsem do pogłębienia relacji z Panem Bogiem, dla innych - okazją do ponownego poznania Jezusa. W każdym turnusie chodziło o zbudowanie żywej relacji z Bogiem. Program "Młodych na Maxa" powstał w oparciu o kurs Filipa. Forma przekazu i dynamika to pomysły młodych łowickich animatorów, którzy na różne sposoby świadczyli o Chrystusie i głosili kerygmat.
Warto dodać, że chociaż wszystkie turnusy był oparte na tym samym programie, każdy miał swoją specyfikę i atmosferę. Na każdym też jedną Eucharystię sprawował ordynariusz diecezji bp Andrzej F. Dziuba.
Zarówno uczestnicy, jak i animatorzy chętnie dzielili się tym, czego doświadczyli.
Arek Nalej: – Dla mnie osobiście rekolekcje "Młodzi na Maxa" były czasem bardzo intensywnym, miałem dużo roboty, ale i serce radosne. Widok ludzi młodych doświadczających obecności Boga, ludzi, którzy przyjmują Jezusa, wracają od spowiedzi ze zmienionymi, promiennymi twarzami, to najpiękniejszy widok na świecie. Coś niesamowitego! Dziękuję Bogu, że pozwolił mi uczestniczyć w tym Jego dziele. Myślę, że to jest czas przebudzenia ludzi młodych dla Boga w naszej diecezji. Niech to trwa i trwa i rozwija się!
Zuzia Rutkowska: – Trzeci rok z rzędu uczestniczyłam w "Młodych na Maxa". Tym razem nie próbowałam stawać na głowie i spinać się do granic możliwości. Oddałam wszystko Jezusowi. Nie chciałam za wszelką cenę być idealna. Obawiałam się, czy turnus, w którym uczestniczy tak wiele osób, się nie rozjedzie. Tak się nie stało. Ludzie bardzo się zjednoczyli. Wielkim darem była dla mnie moja grupka dzielenia. Nazwałyśmy się "Łaknące miłości". Każda z nas była małym puzzlem, który wiele wnosił. Ludzie mówili, czego doświadczyli. Bez strachu każdy się otwierał, dzielił. Nie było krytyki. Ludzie nie wstydzili się swoich łez i wzruszeń. Sama jeden dzień niemal cały przepłakałam. Płakałam z różnych powodów - z radości, wzruszenia, odkrywania prawdy. Po raz pierwszy byłam głoszącą. Czułam, że Jezus mnie wspierał i prowadził. Czas spędzony w Woźniakowie to niezwykłe spotkanie z ludźmi i Bogiem, po którym nic nie jest już takie samo.
Mariusz Gala: – Byłem najstarszym uczestnikiem trzeciego turnusu. Dla mnie te rekolekcje to taka wirówka. Podczas 4 dni zostało odwirowane to, co zbędne, niszczące, a zostało tylko to, co jest ważne, najlepsze. Samo sedno. Liczę, że to, co przeżyłem, przyniesie owoce, że będzie odrodzeniem. Gdy chodziłem na różne spotkania biznesowe, dobrze odbierałem to, gdy ktoś wierzył w to, co mówił. Tak też było na rekolekcjach. Młodzi ludzie niezwykle wiarygodnie świadczyli o Bogu. Opowiadali o Nim w sposób, który porywał. Wiedziałem, że Go naprawdę spotkali. Ja też tego doświadczyłem. Wcześniej, gdy podczas różnych spotkań przygotowujących do ŚDM słuchałem świadectw młodych, którzy mówili, czego to nie doświadczyli na rekolekcjach "Młodzi na Maxa", miałem wrażenie, że to lanie wody. Gdy pojechałem, sam doświadczyłem tego objawienia. Mocno to przeżyłem. Zrozumiałem, że bez względu na to, ile ma się lat, każdy może się zmienić i dostać wielką łaskę od Boga. Jezus dał mi nadzieję i siłę do tego, by być lepszym mężem, ojcem i świadkiem.
Lidia Majda: – Na początku do pomysłu wyjazdu na rekolekcje nie byłam nastawiona euforycznie. Z grupą z Sierpca postanowiliśmy jednak, że będzie to kolejny krok w przygotowaniach do ŚDM. Od początku czułam się we wspólnocie. Było mi tam bardzo dobrze. Radość i bliskość Boga dominowały. Były też chwile refleksji, wzruszeń i podejmowania ważnych decyzji. Były też łzy radości i wzruszeń. Bardzo przeżyłam spowiedź, świadectwa i sobotę, która była dla mnie dniem duchowego odlotu, czas, w którym można się modlić bez ustanku.
Iza Grabowska: – Pierwszy raz wzięłam udział w takiej formie rekolekcji. Po Komunii św. nie chodziłam do kościoła i jakoś przestałam wierzyć. Utrzymywało się to wszystko przez parę lat mojego życia. Swoją drogę odnowiłam najpierw na Lednicy, a potem przez mocne zaangażowanie do Światowych Dni Młodzieży. Gdy usłyszałam o rekolekcjach "Młodzi na Maxa", nie byłam do nich przekonana, ale potraktowałam je jako małe przygotowanie do ŚDM. Na samym początku byłam zablokowana na wszystko, co się dzieje dookoła. Trzymałam się tego, że powierzono mi przygotowanie relacji z wyjazdu. Mijały godziny, póki się nie przyzwyczaiłam do panującej tam atmosfery, której wcześniej nie znałam. Nie mogłam uwierzyć w to, co mówili animatorzy. Było to dla mnie nowe doświadczenie. Jadąc, myślałam, że będą tylko modlitwa i formułki. Myliłam się. Zaskoczyła mnie modlitwa na przeróżne sposoby. Wychwalanie Boga, rozmowa z Nim. Drugiego dnia świadectwa poruszyły mnie jakoś mocniej, a całości dopełniła rozmowa o grzechu. To była chwila uderzenia prosto w punkt. Od tego dnia nie panowałam nad emocjami, które mi towarzyszyły. Kolejnym etapem przemiany była spowiedź. Była to jedna ze wspaniałych chwil. Księża, którzy spowiadali, byli po prostu niesamowici. Czuło się od nich ciepło i chęć pomocy. Kolejnym poruszenie była homilia ks. Marcina Moksa o przebaczeniu. Potem umysłowo i duchowo przebaczyłam sobie oraz innym. Ale najcudowniejszą chwilą była adoracja, podczas której poczułam bliskość i miłość Boga. Łzy po prostu same napływały do oczu. Poczułam, jak otworzyłam swoje serce na łaski Boga. Moment odnowy w Duchu Świętym także był wyjątkowy. Miałam obraz, jak Bóg trzyma mnie za ramię. Każdy następny moment rekolekcji był dla mnie wyjątkowy, a nie tak, jak na początku, obojętny. Ostatni dzień kończący rekolekcje był trudny. Chodziłam przybita i smutna. Zdałam sobie sprawę, że to, co przeżyłam, kończy się tego dnia i z niektórymi osobami długo się nie zobaczę. Rekolekcje zmieniły mnie oraz moje nastawienie do tego, co mnie otacza. Był to cudowny czas pełen przepięknych doświadczeń. Spotkałam wspaniałe osoby, które mnie otaczały i wspierały przez te 4 dni. Rekolekcje rozwinęły we mnie chęć do śpiewu i wychwalania w ten sposób Boga i Jego dzieł. Nauczyłam się modlić własnymi słowami i uczuciami. Pogłębiłam więzi z Bogiem. Było to spotkanie twarzą w twarz z Bogiem.
cdn.