Pobyt w szpitalu bardzo często uświadamia, jak ważna jest nie tylko pomoc lekarska, ale również wsparcie duszpasterskie.
Wchodzimy na jeden z oddziałów pediatrycznych dużego instytutu medycznego. Do sali zagląda ksiądz. Wprost udaje się do dziewczynki, która leży w łóżku. Podaje jej rękę, wita się także z jej mamą. Rozmawia, opowiada dowcip, pyta: Co się dzieje? Zostawia obrazek św. Kamila i wychodzi. Wcześniej jednak serdecznie uśmiecha się i proponuje dziewczynce "żółwika" na pożegnanie. Kapłan ten idzie do następnego pokoju, a dziewczynka się uśmiecha, jakby mniej bojąc się zbliżającego się zastrzyku.
Podobne sceny to codzienność oddziałów szpitalnych. Kapłan przychodzi do pacjentów. Tym jednak, którzy nie mogą chodzić, dosłownie przynosi Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. Taki "boży obchód". Zdarza się jednak, że to pacjenci udają się do kapelana. Spotkanie takie ma miejsce najczęściej na terenie szpitalnych kaplic. To w nich duszpasterze spowiadają, rozmawiają, wysłuchują historii, które najczęściej dotyczą choroby, leczenia oraz codziennego bólu, a czasem i cudu.
Prawo do Boga
Obecność kapłana w oddziałach i klinikach ma trudne do przecenienia znaczenie. Jak się okazuje, pojawienie się osób duchownych w zakładach opieki zdrowotnej nastąpiło w sposób oficjalny już w latach 80-tych ub. w. U schyłku PRL-u dostrzeżono, że pacjenci potrzebują kontaktu z księdzem nie tylko w chwili zbliżającej się śmierci - jak najczęściej uważano. Gdy w 1991 r. uchwalona została ustawa o zakładach opieki zdrowotnej, w art. 18 umieszczone zostało pierwszy raz prawo do opieki duszpasterskiej. Jego wpisanie było naturalną konsekwencją wcześniej podejmowanych przez kapłanów inicjatyw. Obecnie pacjenci mogą wnioskować o spotkanie z księdzem na podstawie zapisów ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta. Warto pamiętać, że to szpital ma obowiązek zapewnić osobom chorym kontakt z duchownym, za co placówka nie ma prawa pobierać opłat.
Niestety - bez względu na powyższe zasady - gdy, w dyskusjach pojawia się temat kapelanów pracujących na terenie szpitali, częstokroć spotkać się można z krytycznymi opiniami. Podnosi się najczęściej argument finansowy, sugerując, że państwa nie stać na księży zatrudnionych w szpitalach. W podobnych debatach pomija się jednak kilka elementów. Po pierwsze rzadko się zdarza, by kapelan - choć gwarantuje to m. in. Konkordat - zatrudniony był w pełnym wymiarze godzin. Najczęściej księża pracują na część etatu. W dużych ośrodkach, jak np. w łódzkim szpitalu im. Kopernika, z uwagi na ilość pracy, na stałe po oddziałach krąży dwóch księży. Pomagają im kapłani, którzy odwiedzają chorych po wypełnieniu innych obowiązków. Wspierają ich coraz częściej także świeccy, który tworzą tzw. Zespoły Opieki Duszpasterskiej, jak choćby ten działający w szpitalu prowadzonym przez bonifratrów, także w Łodzi. Wspominając o prawie pacjenta do kontaktu z osobą duchowną, warto także przypomnieć, że omawiane uprawnienie wynika bezpośrednio z należnego człowiekowi prawa do wolności wyznania. Jest ono wprost związane z przysługującą każdej osobie wolnością sumienia. Jak zaznacza m.in. ks. prof. Henryk Skorowski z UKSW, prawo to „stanowi rację bytu wszystkich pozostałych płaszczyzn wolnościowych”. Autor ten zwraca uwagę, że wolność sumienia oraz wolność wyznania odwołuje się do najgłębszych elementów ludzkich refleksji oraz przemyśleń. To właśnie w trakcie choroby owe refleksje posiadają charakter kluczowy.
Po co ksiądz?
Św. Jan Paweł II wielokrotnie wypowiadając się na temat cierpienia, zwracał m. in. uwagę, że „Troskę o chorych winno się uważać za jeden z priorytetów. W tym celu należy zabiegać z jednej strony o odpowiednie duszpasterstwo w różnych miejscach cierpienia, na przykład przez obecność w szpitalach kapelanów, członków stowarzyszeń wolontariatu (..), a z drugiej strony wspierać rodziny osób chorych”. Podobną perspektywę ukazał również św. o. Pio. Wspomniany zakonnik przeszedł do historii nie tylko jako mistyk oraz stygmatyk, ale również jako budowniczy i twórca jednego z najnowocześniejszych ośrodków klinicznych we Włoszech. Tuż po otwarciu szpitala pod nazwą „Dom Ulgi w Cierpieniu” w ten oto sposób przemawiał on do lekarzy: „Waszym obowiązkiem jest leczyć chorych. Jeśli jednak do łoża chorego nie zaniesiecie miłości, to wątpię, czy zdołacie spełnić swą posługę. Miłość wyrażona słowem nie może być mniejsza od tej wyrażonej w konkretnym czynie”. Jak się okazuje, kapłan, podobnie jak lekarz, ma możliwość „leczenia słowem”. Spotkanie osoby chorej z księdzem ma nie tylko wymiar religijny. Współczesna medycyna zwraca uwagę na tzw. holistyczny charakter zdrowia. Człowiek może chorować nie tylko na ciele. Zaburzona może być także jego sfera emocjonalna oraz duchowa. Gdy pacjent spotyka kapłana, dochodzi do nawiązania się również relacji terapeutycznej. Kapłan rozmawiając, wysłuchując informacji przekazywanych przez pacjenta, nawiązuje z chorym kontakt. W swojej empatycznej postawie ksiądz ma możliwość wzbudzać nadzieję u osoby chorej, może ją motywować do leczenia. To właśnie podobne elementy, zdaniem psychologa, prof. Jana Czesława Czabały, stanowią integralne części relacji terapeutycznej, która częstokroć wyraża się „jedynie” w gotowości do słuchania oraz otwartości na drugą osobę.
Ps czyli Piękne spotkanie
W kaplicy siedzi młoda kobieta. Podchodzi do niej kapłan. Kobieta pyta, czy może się wypowiadać. Kapłan mówi, że miał iść do chorej na onkologię, ale może jeszcze chwilę poczekać z tą wizytą. Kobieta pyta, czy może mieć przy spowiedzi telefon. Jej córka usnęła na oddziale i mogą ją w każdej chwili wzywać". Dla kapelana to nie problem. Spowiada kobietę, a do jej córki pewnie także dotrze.
Autor jest socjologiem prawa, pedagogiem specjalnym oraz bioetykiem, wykładowcą Uniwersytetu Medycznego w Łodzi