"Lepsze jest to, co Bóg chce" - brzmiały ostatnie słowa o. Bernarda Kryszkiewicza. 2 maja minęło 100 lat od jego urodzin w Mławie. 2 lipca minie 70 lat od jego śmierci w Przasnyszu. Dziś wspominamy krótkie, ale święte i ofiarne życie pasjonisty od Matki Pięknej Miłości.
Zygmunt, bo takie było jego imię ze chrztu, urodził się 2 maja 1915 roku w Mławie. Wczesne dzieciństwo spędził w rodzinie pozbawionej ojca, który do 1921 roku pozostawał na zesłaniu na Syberii. W tym czasie samotna matka wychowywała dzieci, Obciążona różnymi obowiązkami, zmuszona była oddać na jakiś czas małego Zygmunta na wychowanie babci, potem zaś wszyscy wyjechali na Pomorze do Lubawy, gdzie dzieci pobierały naukę m.in. u sióstr szarytek. Po powrocie do Mławy w 1922 roku na świat przyszedł najmłodszy syn Jan, z którym Zygmunt będzie szczególnie związany.
Zygmunt uczył się w Państwowym Gimnazjum im. Wyspiańskiego w Mławie. Był lubiany, wesoły i koleżeński. Uczył się dobrze, lubił zawody i rozgrywki sportowe. W szkole zachowywał porządek, ale był dość ruchliwym dzieckiem, a potem uczniem. W trzecim roku nauki okazało się, że Zygmunt musi zostać w tej samej klasie i powtarzać ją. W takiej sytuacji, matka zaproponowała przeniesienie Zygmunta do bardziej rygorystycznej Szkoły Apostolskiej ojców pasjonistów w niedalekim Przasnyszu. Tak się stało w 1928 roku.
Zygmunt, przyzwyczajony do swobody i niezależności, musiał rozpocząć ze sobą swoistą walkę, a z drugiej strony podjąć ascetyczne praktyki. W szkole zakonnej czynił postępy w nauce, zaczął przewyższać pod tym względem innych kolegów, uczył się obcych języków, stał się pilnym uczniem. Zapamiętano go jako uczynnego i koleżeńskiego wobec innych, często zajmował się opieką tych, którzy dopiero stawiali pierwsze kroki.
Również jego religijność pogłębiła się: pojawiło się zamiłowanie do modlitwy i oznaki powołania do kapłaństwa i zakonu. Jako uczeń Szkoły Apostolskiej sam ułożył modlitwę ofiarowania siebie Jezusowi przez ręce Maryi: "Ja, Zygmunt, grzesznik niewierny, odnawiam i zatwierdzam dzisiaj w obliczu Twoim śluby chrztu świętego, wyrzekam się na zawsze szatana, jego pychy i dzieł jego, a oddaję się całkowicie Jezusowi Chrystusowi, Mądrości wcielonej, by pójść za Nim, niosąc krzyż swój po wszystkie dni życia. Bym zaś wierniejszy Mu był niż dotąd, obieram Cię dziś Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, za swą Matkę i Panią. Oddaję Ci i poświęcam jako niewolnik Twój ciało i duszę swą, dobra wewnętrzne i zewnętrzne, nawet wartości dobrych moich uczynków, zarówno przeszłych, jak obecnych i przyszłych, pozostawiając Ci całkowite i zupełne prawo rozporządzania mną i wszystkim bez wyjątku co do mnie należy według Twego upodobania ku większej chwale Boga w czasie i wieczności. (…).