Kim jest kard. Kurt Koch, przewodniczący Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan?
Trudno jest mu przykleić etykietkę albo włożyć go do jakiejś szufladki. Zawiodły się na nim niektóre szwajcarskie media, w których można było przeczytać, że przed tym, jak w 1995 roku został biskupem Bazylei, zaliczany był do grona kościelnych liberałów czy też otwartych teologów, później jednak stał się nadzwyczaj wierny Rzymowi.
Został odpowiedzialnym za sprawy jedności chrześcijan, bo papież Benedykt XVI chciał znów mieć na tym stanowisku biskupa znającego wspólnoty, które wyszły z reformacji, nie tylko z książek, ale z osobistego doświadczenia.
Niemiecki papież znał i cenił szwajcarskiego teologa. Zaprosił go na przykład, żeby poprowadził dla grona jego uczniów wykłady na temat Soboru Watykańskiego II. A gdy powstała tzw. druga grupa uczniów Ratizngera, czyli młodych teologów, którzy pisali prace nie u niego ale już o nim, papież-senior poprosił go, aby zaopiekował się tą wspólnotą.
Kard. Kurt Koch zdobywał doświadczenie w diecezji Bazylea, którą Grzegorz XVI już w pierwszej połowie XIX nazwał „najtrudniejszą na świecie”. Przykładem aktualności tej diagnozy jest fakt, że katolicy w tej diecezji, w tym niektórzy duchowni nie widzą nic złego w uczestniczeniu w tzw. „błogosławieństwach” związków osób tej samej płci nie widząc w tym niczego złego.
Ks. dr hab. Robert Biel, który podczas swoich studiów zagranicznych zetknął się z postacią szwajcarskiego hierarchy, nazywa jego doświadczenie i myśl „eklezjologią szeroko otwartych oczu.” Nakładem wydawnictwa Archidiecezji Lubelskiej „Gaudium” ukazał się niedawno w Polsce wywiad-rzeka ks. Biela z kard. Kochem zatytułowany „Symfonia jedności”, który czytelnie zarysowuje sylwetkę przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Jedności Chrześcijan.
Jak Mojżesz
Życiowe doświadczenia szwajcarskiego hierarchy są dobrym przygotowaniem do pełnionej funkcji. - Utwierdzały go przekonaniu, że nic tak bardzo nie szkodzi wiarygodności chrześcijaństwa, jak trwający jeszcze nadal podział – zwraca uwagę ks. Biel.
Szwajcarski kardynał tłumaczy, że rozdarcie Kościoła to śmiertelna choroba, z którą chrześcijanie nie mogą się pogodzić i które nie mogą mobilizować, dlatego praca na rzecz ekumenizmu zajmuje priorytetowe miejsce w jego życiu.
Innymi ważnymi kompetencjami, które miały wpływ na to, że kard. Koch przejął schedę po kard. Walterze Kasperze na odcinku ekumenizmu, było jego przygotowanie teologiczne. Studiował w Lucernie i Monachium. Później wykładał na Wydziale Teologicznym w Lucernie i w Zurychu. Opublikował około 60 książek i pism.
Księdzem chciał zostać już w pierwszej klasie. – Miałem w mojej parafii bardzo dobrego kapłana, który zaimponował mi wówczas swoją postawą. Wtedy właściwie pomyślałem sobie, że ja właściwie chciałbym robić to samo, co on. To pragnienie trwało we mnie – mówi w rozmowie z ks. Robertem Bielem.
Jako biskup Bazylei na swoje zawołanie przyjął słowa z listu św. Pawła do Kolosa „ Aby Chrystus miał pierwszeństwo we wszystkim”. Tego trzyma się również w ekumenizmie. – Jestem przekonany o tym, że możemy zbliżyć się do siebie pod warunkiem, że wspólnie pogłębimy naszą wiarę w Jezusa Chrystusa – twierdzi.
- Jedność jest darem Bożym. Może nam być tylko darowana, my natomiast jesteśmy powołani do tego, aby się stawić w gotowości jako narzędzia do dyspozycji, by jedność mogła się w ogóle dokonać – tłumaczy kard. Koch. Swojej działalności nie nazywa syzyfową pracą, ale po prostu działaniem, które wymaga bardzo wielkiej cierpliwości.
W tym kontekście przyznaje, że w jego posłudze bardzo bliski jest mu Mojżesz, który prowadził naród wybrany przez pustynię do Ziemi Obiecanej, ale sam zobaczył ją jedynie z daleka i nie dane mu było do niej wejść. – Nigdy jednak nie przyszła mu do głowy ta absurdalna myśl, żeby zrezygnować z dalszej podróży, ponieważ nie dojdzie tam osobiście – zwraca uwagę przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan.