Zabrakło przedstawicieli ministerstw gospodarki i skarbu (głównego udziałowca JSW) na specjalnej sesji jastrzębskiej Rady Miasta.
Złodzieje! Złodzieje! - rozlegały się krzyki publiczności w czasie tej specjalnej sesji Rady, poświęconej sytuacji w Jastrzębskiej Spółce Węglowej. Nie dotarł na nią też nikt z zarządu spółki ani żaden parlamentarzysta PO. Zjawili się za to parlamentarzyści PiS.
Przeciwnicy Platformy zaraz wytknęli nieobecność jej posłów z regionu na debacie prowadzonej w mieście, którego pomyślność ściśle wiąże się z kondycją fedrujących tutaj kopalń. Zamiast posłów Platformy ostre słowa usłyszeli więc radni PO. - Jesteście członkami Platformy. Macie wpływ na to, co robi ta władza - mówiła Danuta Jemioło z jastrzębskiego biura terenowego śląsko-dąbrowskiej „Solidarności”. Krytykowana była nawet prezydent Anna Hetman, wybrana z poparciem PO, za niedostateczne - zdaniem niektórych - moralne wspieranie strajkujących górników. - Porównała nas z Sosnowcem i zrobiło mi się bardzo przykro. Tam, w czasie demonstracji w obronie kopalni "Kazimierz-Juliusz", kiedy przechodzili górnicy, przed urzędem stał sztandar i władze miasta - wspominała Danuta Jemioło. Prezydent chwilę później odpowiadała, że w czasie demonstracji górników była akurat w Krakowie.
Brak zaproszonych gości z ministerstw w Warszawie ostro skrytykował radny Piotr Szereda, który jest jednocześnie rzecznikiem Międzyzakładowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego. - Byli bardzo zainteresowani, kiedy trzeba było z Jastrzębskiej Spółki Węglowej wydrenować pieniądze - ocenił, wspominając, jak rząd zabrał w całości 5,4 mld zł z prywatyzacji na giełdzie. Wcześniej górnikom obiecywano, że pieniądze te zostaną w całości przeznaczone na inwestycje w kopalniach.
Piotr Szereda twierdził, że w czasie obecnych negocjacji w siedzibie JSW to związkowcy częściej proponują, jak przeorganizować wydobycie, by znaleźć oszczędności. - To my musimy mówić, gdzie pieniądze leżą na ziemi w naszej spółce. I to my niby jesteśmy pieniacze? - pytał. - Jesteśmy gotowi na wiele wyrzeczeń. Tłumaczymy załodze, że tu i tu będzie bolało - dodał, podkreślając, że podstawowym warunkiem związkowców jest jednak odwołanie prezesa Jarosława Zagórowskiego. Zdaniem związkowców, nie może on być gwarantem żadnych nowych porozumień, bo nie dotrzymał poprzednich.
Radni wyliczali też najdziwniejsze z punktu widzenia spółki decyzje prezesa Zagórowskiego. Ich zdaniem, należy do niech decyzja o zakupie kopalni "Szczygłowice" za 1,5 mld złotych, podczas gdy, zdaniem ekspertów, była warta tylko 1,1 mld. Mówili o dziwnej inwestycji w hotel w Gdyni i o ogromnej flocie samochodowej JSW, liczącej aż sto samochodów. - W ludziach jest tyle złości za to, co się dzieje, że - nie chcę straszyć - ale będzie jeszcze gorzej - ostrzegł jeden z radnych.