Czterech Izraelczyków zostało zabitych a dziesięć rannych, w ataku dokonanym przez dwóch uzbrojonych mężczyzn w synagodze, w Jerozolimie Zachodniej.
Atak w synagodze w ultraortodoksyjnej dzielnicy Har Nof w zachodniej Jerozolimie nastąpił we wtorek rano. Sprawcy uzbrojeni w noże, siekiery i pistolety, wtargnęli do budynku i zaatakowali zgromadzonych. Obaj zostali zabici przez policję.
To kolejny z serii zamachów do jakich doszło w ostatnim czasie, kiedy nasiliły się akty przemocy w Jerozolimie.
Izrael zapowiada odpowiedzieć "twardą ręką" na atak. Premier Benjamin Netanjahu oskarżył Hamas o "podżeganie" konfliktu. Do ataku przyznało się zbrojne skrzydło Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny. Hamas i grupa Islamski Dżihad pochwaliły atak - donosi BBC.
Prezydent Autonomii Palestyńskiej, Mahmud Abbas potępia atak na wiernych żydowskich w ich miejscu modlitwy i potępia zabójstwo cywilów.
Ofiary śmiertelne zamachu to - jak podała policja - imigranci, którzy przyjechali do Izraela; trzech z nich miało prócz izraelskiego także obywatelstwo USA, a jeden - Wielkiej Brytanii. W dzielnicy Har Nof mieszka wielu imigrantów z Zachodu.