Pokazuj nam Chrystusa, nie siebie ‒ mówił w Rudzie Śląskiej abp Adrian Galbas. Metropolita katowicki wygłosił homilię podczas święceń prezbiteratu ks. Jana Piotra Stanowskiego, Misjonarza Krwi Przenajświętszej.
Abp Galbas w homilii nawiązał do czytań liturgicznych. Mówił o budowie wieży Babel. ‒ "Babel" to po prostu hebrajskie określenie Babilonu, miasta i kraju w Mezopotamii. Słowo „balal”, od którego wywodzi się nazwa Babilon oznacza tyle, co zmieszać, wymieszać i pomieszać ‒ wyjaśniał. Jak wskazywał, w Babilonie – co pokazują odkrycia archeologów ‒ rzeczywiście wznosiła się wieża ze świątynią boga Marduka na szczycie. Była ogromna.
Jednak ‒ jak zauważył ‒ ważniejsze od wieży są intencje budowniczych. A właściwie jedna: troska o własną chwałę. ‒ Myślą o sobie, budują dla siebie, by mieć swoją chwałę. Chwałę równą Bogu. (…) Ich ludzkie wysiłki są jednak żałosne. (…) Skutkiem działań ludzi z Babilonu jest to, że przestają się ze sobą porozumiewać. Nie mają już wspólnego języka. Nie ma między nimi jakiejkolwiek komunikacji i zgody ‒ powiedział hierarcha. Jak przypomniał, Bóg udaremnił zamiary narodów. ‒ Ludzkie zamiary i ludzkie zamysły, jeśli są powodowane jedynie własną chwałą, prędzej, czy później okażą się rumowiskiem, niczym wieża Babel ‒ podkreślał.
Przestrzegał Brata Jana przed tą drogą, przed budowaniem swojej wieży Babel. ‒ W tym byłoby pragnienie, by być wyższym od ludzi, by być ponad nimi, by musieli na twój widok się schylać, a może nawet i klękać, bo przecież ty jesteś prawie w niebie. Czubkiem sięgasz już poziomu Boga. Jesteś jak Bóg ‒ mówił. Potwierdzał, że godność prezbiteratu polega na tym, że Chrystus Pan, jej udziela osobie, bez żadnych zasług. Przypomniał o godności dziecka Bożego i o równości każdego przed Bogiem.
Kościół mówi ‒ zaznaczał ‒ że wszyscy chrześcijanie są w świecie obrazem Chrystusa, takie mają przecież imię, „christoferoi”, „ukazujący Chrystusa”. ‒ Ale ten, kto otrzymuje godność prezbiteratu jest do tego wezwany szczególnie. Ma być Chrystusem jeszcze bardziej przeniknięty. Od wewnątrz ‒ wyjaśniał abp Galbas. Zachęcał Brata Jana, by prowadził życie „zgodne z tajemnicą krzyża”, czyli w uniżeniu, w schowaniu, w pokorze, w małości, w pracowitości, w gotowości do poświęcenia i do ofiary.
Nawiązał do założyciela Zgromadzenia Misjonarzy Krwi Przenajświętszej, św. Kacpra. Powiedział, że tego świętego i św. Wincentego Pallottiego łączyła serdeczna przyjaźń. ‒ Właśnie obaj tacy byli, całkowicie skoncentrowani na oddawaniu chwały Bogu. Dlatego nie byli zazdrośni o własne sukcesy, bo apostolski sukces każdego z nich był ich wspólnym sukcesem, a ostatecznie był sukcesem samego Chrystusa ‒ mówił. Św. Kacper miał skłonność do ludzi wykluczonych, do peryferii, jakby powiedział dzisiaj papież Franciszek. ‒Więźniowie, biedni, emigranci, chorzy, to było środowisko, w którym najlepiej się odnajdywał. (…) Sam był przecież więźniem i banitą. Sam nieustannie chorował i na bezsenność spowodowaną lękiem przed ciemnością i na męczące migreny i na nerwice i na żołądek. A umarł na cholerę, mając ledwie 51 lat. W obecności Pallottiego ‒ przytaczał metropolita katowicki.
Przez całe swoje życie św. Kacper nieustannie szukał języka z ludźmi. ‒ Fascynujące jest u niego i to, że wszystko robił nie pamiętając o sobie, jakby wbrew sobie: występował publicznie, choć to powodowało u niego nerwice, bał się podróżować, a ciągle był w drodze, miał chory żołądek, a wiele pościł. W tym co robił i w tym jak żył nie ma jego, nie ma jego chwały, jest Chrystus! ‒ potwierdzał.
Zachęcał Brata Jana, by szedł tą drogą. ‒ Pokazuj nam Chrystusa, nie siebie, pokazuj nam moc i siłę Jego Przenajświętszej Krwi, poprzez którą – jak powie św. Paweł - zostaliśmy usprawiedliwieni ‒ mówił. To wszystko możliwe jest tylko w Duchu Świętym. ‒ On jest Budowniczym jedności, Mistrzem zgody i Gwarantem porozumienia ‒ dodawał.
Przekonywał, że Duch Święty, przychodzi z pomocą naszej słabości. ‒ Nie jesteś i nie będziesz księdzem idealnym i doskonałym. Nie musisz takim być. Nie jesteś perfekcyjnie oszlifowanym diamentem. Tamci w Wieczerniku też takimi nie byli. (…) Zawsze o tym pamiętaj. To cię uchroni przed pychą, pomoże ci zrozumieć innych i służyć im, kruchym jak ty! Ważne, byś był otwarty na poruszenia Ducha Świętego i dał się im prowadzić ‒ wskazywał arcybiskup.
Dziękował Panu Bogu za Jana, za jego życie, wiarę, powołanie, za całą dotychczasową drogę, a także za jego rodziców, którzy go wspierali. ‒ Bądźcie z nim nadal. Nie tylko on wam da błogosławieństwo, ale też i wasze błogosławieństwo będzie mu potrzebne, zwłaszcza na ciemne doliny, od których jego kapłańska droga na pewno nie będzie wolna ‒ powiedział. Dziękował Księdzu Proboszczowi i całej parafii.