Nam również pozwala się poznać, o ile zrobimy pierwszy krok.
Uczniowie opowiadali, co ich spotkało w drodze i jak poznali Jezusa przy łamaniu chleba.
A gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich: «Pokój wam!»
Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha. Lecz On rzekł do nich: «Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie Mnie i przekonajcie się: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam». Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi.
Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: «Macie tu coś do jedzenia?» Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i spożył przy nich.
Potem rzekł do nich: «To właśnie znaczyły słowa, które mówiłem do was, gdy byłem jeszcze z wami: Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach». Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma.
I rzekł do nich: «Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jeruzalem. Wy jesteście świadkami tego».
Szlagierem była kiedyś piosenka śpiewana przez Piotra Szczepanika, zatytułowana „Żółte kalendarze”, ze słowami: „Czy znasz morza szum, bez poszumu fal? Czy znasz rzeki nurt, co nie płynie w dal? Czy znasz? Jeśli nie, to dlaczego chcesz zatrzymać prąd rzek, szum fal, Twoje łzy, mój płacz?”. Płaczliwa piosenka. Znana raczej przedstawicielom średniego pokolenia, choć przydałaby się zapewne i młodszym z tym swoim nieustannie powtarzanym: „Czy znasz…?”. „Znać” - od łacińskiego cognoscere - weszło do większości języków. Gdzieś u źródeł tego słowa leży słowo „myśleć”. Po angielsku „wiedzieć” i „znać” wyraża to samo słowo. Myśleć, wiedzieć. Prawdziwe poznanie było od zarania ludzkiej myśli pragnieniem wielu. Powstawały najróżniejsze teorie, herezje, rodziło się poczucie objawienia i oświecenia. Takie tam wymysły – bo żeby poznać naprawdę, trzeba przecież podjąć wysiłek, dać coś z siebie.
W dzisiejszej Ewangelii słyszymy, jak uczniowie – ci, co sfrustrowani próbowali do Emaus uciekać - opowiadają o tym, co ich spotkało w drodze, i jak poznali Jezusa przy łamaniu chleba. Opowiadają, opowiadają i nagle sam Jezus pomiędzy nimi się pojawia. Kiedy Go widzieli poprzednio, poznali Go po łamaniu chleba. Tym razem pokazuje im rany, a ponieważ to nie wystarczyło, zaczyna jeść. Jezus jest naprawdę wyrozumiały! Wie, jak trudno uczniom Go rozpoznać, bo trwają w traumie Wielkiego Piątku. Więc daje im szansę wielokrotnie. Nam również pozwala się poznać, o ile zrobimy pierwszy krok.
Zazwyczaj jest nim decyzja odwrócenia się od grzechu.