- Przywiązanie do władzy i pokładanie w niej nadziei to właściwie odsyłanie Jezusa na boczny tor - mówił krakowski biskup pomocniczy w Lipnicy Wielkiej.
Biskup Damian Muskus OFM przewodniczył uroczystościom odpustowym w parafii św. Łukasza w Lipnicy Wielkiej.
W homilii mówił, że uczeń Jezusa „nie musi iść na społeczne czy polityczne układy, za wszelką cenę szukać sojuszników”, bo wie, że Pan jest przy nim. - Jakże to ważne dzisiaj, gdy wielu w powyborczym klimacie pyta, co teraz będzie? Tak naprawdę nic się nie zmieni, bo do życia Ewangelią nie potrzeba wsparcia parlamentu - podkreślał.
- Przywiązanie do władzy i pokładanie w niej nadziei to właściwie odsyłanie Jezusa na boczny tor. To wotum nieufności wobec Jego Osoby. To sugerowanie, że On sam nie wystarcza. To w istocie utrata wiary w Jego wszechmoc - powiedział bp Muskus. Jak dodał, Kościół nie potrzebuje „nadzwyczajnej życzliwości ludzi trzymających władzę” do głoszenia Ewangelii i ukazywania jej piękna.
- Kościół potrzebuje wierzących i oddanych księży, rozmodlonych wspólnot zakonnych, zaangażowanych świeckich, żyjących w zgodzie i wzajemnej miłości rodzin, pragnących dojrzewać w wierze dzieci i młodzieży. Takich ludzi potrzebuje Kościół, by szerzyć w świecie Ewangelię. Kościół potrzebuje ludzi, którzy przede wszystkim życiem będą mówić: „Przybliżyło się do was królestwo Boże” - zaznaczył duchowny.
Biskup wskazywał ponadto, że uczniowie Jezusa mają „po prostu być” z ludźmi, bo „nie da się głosić Dobrej Nowiny zza murów, którymi niektórzy chcieliby się odgrodzić od świata”.
- Wygłaszanie mądrości z wysokości ambony też nie wyczerpuje misji głoszenia. Misją uczniów Jezusa jest być w świecie, być pośród ludzi, nie uciekać od nich, nie zamykać oczu na ich problemy, nie ograniczać bycia z nimi jedynie do kontaktów z tymi, którzy ich reprezentują na różnych szczeblach władzy. Być z ludźmi, to wejść pod dach ich radości i smutków, sukcesów i porażek - podkreślał krakowski biskup pomocniczy.
Przywołując wezwanie Jezusa, by Jego uczniowie szli „jak owce między wilki”, hierarcha zauważył ponadto, że nie da się głosić Ewangelii, „wchodząc między wilki jako wilk” i postępować według reguł wilków. - Uczeń Jezusa powinien godzić się z tym, że ma być bezbronny jak owca. Ma ufać Panu, czyli wierzyć, że Pan go ochroni - wyjaśniał.
Dodał, że misją chrześcijan jest obdarzanie pokojem, który jest pierwszym warunkiem dialogu. - Jezus nie każe uczniom rozpytywać ludzi o ich pochodzenie, poglądy, sytuację życiową. Jemu zależy na tym, by Jego uczniowie byli ludźmi przynoszącymi pokój bez żadnych wstępnych warunków. Chodzi o takie nastawienie serca, które nie dzieli ludzi na godnych i niegodnych, lepszych czy gorszych, przyjaciół czy wrogów - stwierdził.
- Jeśli Dobrej Nowiny nie wyprzedza dar pokoju, jeśli pokój nie jest fundamentem głoszenia, do świata dociera przekaz zafałszowany, orędzie przekłamane. To już nie jest Ewangelia. To jest już tylko ideologia, źródło podziałów - nauczał hierarcha. Jak zauważył, ewangeliczny dar pokoju przyjmują również ludzie niewierzący w Chrystusa, którzy „pośród zamętu, kryzysów i wyzwań świata, w jakim żyjemy, szukają dobra i prawdy”, dzięki czemu możliwe jest wspólne budowanie „mostów nadziei”.