Gdy odchodziła z tego świat 13 maja 1927 roku liczyła sobie dwadzieścia jeden lat, pięć miesięcy i szesnaście dni. Młoda świecka kobieta z Hiszpanii, która umierała na skutek postępującej gruźlicy. Od urodzenia była wątłego zdrowia, z tego też powodu nie została posłana do szkoły, a jej edukacją zajęli się rodzice. To oni przekazali jej także gorącą wiarę, która na przekór niemocy ciała, objawiła w życiu Conchity Barrecheguren moc Bożą. Była to jednak moc dyskretna, tak jak i jej największe marzenie zostania karmelitanką na wzór św. Teresy z Lisieux. Dążyła do niego wytrwale poprzez zanurzenie się w codziennej adoracji, Eucharystii, różańcu. Ponieważ nauczyła się krawiectwa i miała ku temu zdolności, służyła pobliskim kościołom, szyjąc dla nich potrzebne elementy wyposażenia. W sierpniu 1926 roku Conchicie udało się nawet odwiedzić Lourdes i Lisieux, aby na własne oczy zobaczyć miejsca, w których mieszkała Mała Tereska i pomodlić się przy jej grobie. Gdy po powrocie do domu zdiagnozowano u niej postępującą gruźlicę, zrozumiała, że jej prośba o zjednoczenie z Chrystusem na drodze pełnego naśladowania św. Teresy z Lisieux została wysłuchana. Odchodzącą z tego świata w cierpieniu choroby Conchitę Barrecheguren ojciec zapewniał gorąco, że trafi do nieba, choć ona sama oponowała: "'Nie tato, bo nie mam niczego, co mieli święci. Nic nie słyszałam, nigdy niczego nie widziałam i zawsze czułam się jak martwy patyk." Czas pokazał, że się myliła, bo papież Franciszek 6 maja 2023 roku ogłosił ją błogosławioną. Co ciekawe ojciec Conchity, nota bene także Franciszek, 10 lat po jej śmierci, gdy został już wdowcem, wstąpił do redemptorystów, został wyświęcony na kapłana, a od 2020 roku został ogłoszony Czcigodnym Sługą Bożym.