Niewolnik murzyńskich niewolników, jeden z największych dobroczyńców Afryki – pisze ks. Arkadiusz Nocoń w felietonie dla portalu www.vaticannews.va/pl i Radia Watykańskiego. 9 września wspominamy św. Piotra Klawera (1580-1654). Beatyfikował go papież Pius IX 21 września 1851 r., a kanonizował Leon XIII 15 stycznia 1888 r. Jest patronem misji wśród Afrykanów.
O dzieciństwie Piotra Klawera wiemy niewiele, poza tym, że pochodził z religijnej rodziny i bardzo wcześnie utracił matkę i starszego brata. Pomimo tych bolesnych życiowych doświadczeń, ukończył z wyróżnieniem szkołę jezuitów, dzięki którym odkrył w sobie powołanie zakonne. Po odbyciu nowicjatu i przyjęciu pierwszych ślubów kontynuował studia. Bardzo wielki wpływ na jego życie miał brat zakonny Alfons Rodriguez, który rozniecił w Piotrze misyjny zapał (trzysta lat później obydwaj, w tym samym dniu, zostaną kanonizowani przez papieża Leona XIII). W roku 1610 Piotr Klawer został skierowany do pracy w Cartagenie, na terenie dzisiejszej Kolumbii. W czasie podróży po raz pierwszy zobaczył murzyńskich niewolników. Wstrząśnięty ich niedolą postanowił poświęcić się im całkowicie, niosąc pomoc materialną i duchową.
Z listów św. Piotra Klawera: „Wczoraj, 30 maja 1627 r., zeszło na ląd bardzo wielu Murzynów schwytanych nad afrykańskimi rzekami. Podeszliśmy do nich, dźwigając w koszach owoce i wiele innych rzeczy. Potem udaliśmy się do ich baraków, odnosząc wrażenie, że znaleźliśmy się w drugiej Gwinei. Musieliśmy przepychać się przez środek tej rzeszy, zanim dostaliśmy się do chorych, których liczba była ogromna. Leżeli na wilgotnej, albo raczej na błotnistej ziemi. Aby im ulżyć, udało nam się z odłamków cegieł i szczątków dachu zrobić lekkie wzniesienie, dzięki czemu nie musieli już leżeć na mokrej ziemi, tym bardziej, że byli nadzy i nie chroniło ich żadne odzienie. Po nakryciu ich płaszczami z zebranych resztek dachu przygotowaliśmy ognisko, rozpalając je pośrodku chorych. Rozgrzało ich i ożywiło. W ich oczach można było dostrzec radość. W taki oto sposób przemawialiśmy do nich: nie słowami, lecz czynami naszych rąk".
Przez czterdzieści lat Piotr Klawer służył w ten sposób niewolnikom, zgodnie z zawołaniem, które napisał na końcu formuły swoich ślubów wieczystych: „Piotr Klawer, na zawsze niewolnik murzyńskich niewolników". Ilekroć statek z niewolnikami przybijał do brzegów Cartageny czekał nań z workami użebranego chleba: rozdzielał go między wygłodniałych i opatrywał rany chorym. Do trzymanych w nieludzkich warunkach przed sprzedażą zawsze miał dobre słowo, pocieszał ich i pomagał. Odwiedzał ich także na plantacjach, bronił przed okrucieństwem panów, uczył katechizmu, a nawróconym udzielał chrztu: mówi się, że były ich tysiące. Jego apostolska praca nie wszystkim jednak się podobała: wiele wycierpiał od handlarzy niewolników, w jego zgromadzeniu często go nie rozumiano, a jego podopieczni nie zawsze okazywali mu wdzięczność.
Handel niewolnikami pozostawił głęboką skazę na honorze Europejczyków i Arabów, którzy w ciągu czterech wieków niewolnictwa wywieźli do Ameryki około 15 milionów Afrykańczyków (20 proc. z nich nie wytrzymywało trudów podróży). Na tych, którzy przeżyli czekała wyniszczająca praca w kopalniach i na plantacjach.
Niewolnictwo nie jest tylko pojęciem historycznym, ale rzeczywistością ogromnej rzeszy ludzi XXI wieku. Świat nadal więc potrzebuje następców Piotra Klawera, którzy zmierzą się z tym problemem „nie słowami, lecz czynami własnych rąk". Misjonarz z Cartageny nie pisał traktatów przeciw niewolnictwu, nie atakował otwarcie jego struktur, nie wzywał do rewolucji, które jak widać nie zniosły niewolnictwa, tylko zakamuflowały jego przejawy. Piotr Klawer swą postawą i działalnością wzywał do przemiany serc, do zauważenia w drugim człowieku Chrystusa, dlatego, mimo że nigdy nie był w Afryce, należy do największych dobroczyńców tego kontynentu.
Proboszcz parafii, w której ochrzczono Piotra Klawera, zapisał, nie wiedzieć czemu, w księdze chrztów przy jego nazwisku: „Niech Bóg uczyni go dobrym chrześcijaninem". Prośba ta została wysłuchana: „Po życiu Chrystusa" – powie papież Leon XIII – „żadne inne nie wzruszyło mnie tak głęboko, jak życie tego wielkiego apostoła".