W poniedziałek zespół badaczy z Hildesheim w Niemczech przedstawił trzeci raport w tej sprawie sieci pedofilskiej, która przez 30 lat powierzała opiekę nad bezdomnymi dziećmi i młodzieżą osobom o skłonnościach pedofilskich. Wynika z niego, że problem dotyczył nie tylko Berlina, ale całych Niemiec. Co istotne, niejasną rolę odegrały niemieckie urzędy ds. opieki na młodzieżą.
Pierwszy raport, z którego wynikało, że władze Berlina przez blisko 30 lat powierzały opiekę nad bezdomnymi dziećmi i młodzieżą osobom o skłonnościach pedofilskich, opublikował dwa lata temu Uniwersytet w Hildesheim. Był to tzw. eksperyment Kentlera, za którym krył się popularny od lat 70. pedagog Helmut Kentler - opisuje portal dziennika "Tagesschau". Teraz okazuje się, że nadużycia w ramach eksperymentu Kentlera, w wyniku którego molestowano nieletnich, dotyczą także samego naukowca.
Badaczka Carolin Oppermann z uniwersytetu w Hildesheim rozmawiała z jedną z ofiar molestowania. Osoba ta (badaczka nie chciała ujawniać jej tożsamości ani płci) mieszkała u Helmuta Kentlera w Berlinie w latach 70. "Było to tolerowane przez berliński Urząd ds. Młodzieży, jako alternatywa dla mieszkania u własnej rodziny, która znalazła się w trudnej sytuacji" - pisze "Tagesspiegel".
Zgodnie z teoriami głoszonymi przez seksuologa Kentlera, młodzież żyjącą w trudnych społecznie warunkach umieszczano u opiekunów mających skłonności pedofilskie, a nawet wyroki za przestępstwa seksualne. "Urzędy ds. młodzieży zaufały teoriom naukowca, uważanego wówczas za gwiazdę badań nad seksem" - podkreśla "Tagesspiegel". Młodzi ludzie byli wykorzystywani seksualnie i maltretowani - także osobiście przez Kentlera, co potwierdziła mieszkająca u niego osoba.
"Eksperymenty" Kentlera prowadzone były od lat 70. do początku lat 2000, a odpowiedzialnością urzędów ds. młodzieży (Jugendamt) badacze zajmowali się w dwóch poprzednich raportach cząstkowych.
W poniedziałek zespół badaczy z Hildesheim przedstawił trzeci raport w tej sprawie. Wynika z niego, że problem dotyczył nie tylko Berlina, ale całych Niemiec, a struktury działalności były "złożone". Naukowcy starali się znaleźć odpowiedź na pytanie, jak bardzo związana z Kentlerem była ogólnokrajowa sieć, która go chroniła i za pomocą której dostarczał młodych ludzi, wykorzystywanych seksualnie.
Przebadano 1150 akt, a dwie osoby, które padły ofiarą sieci, osobiście opowiedziały o swoich traumatycznych przeżyciach. Jak potwierdzili naukowcy, "istniał układ osób, które bezpośrednio lub pośrednio pomagały tworzyć sieci, umożliwiające ataki o charakterze seksualnym".
Centralnym punktem w sprawie był Urząd ds. Młodzieży w Berlinie, "jednak w proces pomocy zaangażowanych jest również wiele innych postaci spoza Berlina". Jak piszą badacze, "uderzające jest to, że samotni mężczyźni z RFN +wybierali+ młodych ludzi z Berlina () aby otoczyć ich +specjalną opieką+. Było to możliwe, ponieważ osobiste sieci działały dzięki różnym instytucjom".
Wg raportu, odpowiedzialne lokalne urzędy ds. opieki nad młodzieżą w Niemczech "odegrały co najmniej niejasną rolę". Badacze napisali też w raporcie wstępnym, że to berlińskie biuro ds. młodzieży "nie spełniło należycie swojej roli pedagogicznej w zapewnieniu środków ochronnych". Do tej pory cztery osoby poszkodowane wypowiedziały się osobiście, naukowcy nie byli w stanie powiedzieć, ile osób faktycznie podło ofiarą takiego procederu.
Jak podkreślają badacze z Hildesheim, nadal znane osoby, w tym naukowcy, "trywializują, a nawet heroizują pracę Kentlera". Jedna z poszkodowanych osób potwierdziła, że jest to "frustrujące doznanie", gdy ludzie "odwracają od ich problemu wzrok". "Gdy Kentler zmarł w 2008 roku, nadal był uważany za wybitnego naukowca" - podkreśla "Tagesspiegel".
Finalny raport badaczy na temat działań Kentlera oraz jego sieci prawdopodobnie zostanie przedstawiony w nadchodzącym roku.