Nie ma piękniejszego daru, który Kościół może dać dziś światu niż chrześcijańska nadzieja – mówił kard. Raniero Cantalamessa w drugim rozważaniu adwentowym dla Papieża i pracowników Kurii Rzymskiej. Wyjaśnił zarazem, że nadzieję trzeba głosić nie w postawie obronnej czy apologetycznej, lecz jako element kerygmatu, przepowiadania Jezusa Chrystusa, Jego zmartwychwstania.
Papieski kaznodzieja przypomniał, że głoszenie nadziei na życie przyszłe było główną misją pierwotnego Kościoła i zadecydowało też o powodzeniu ewangelizacji w starożytnym świecie.
Nadzieja na lepsze życie po śmierci była szokiem dla antycznego świata
„Jednym z czynników, który zadecydował o szybkim szerzeniu się wiary na początku chrześcijaństwa, było chrześcijańskie głoszenie życia po śmierci, nieskończenie piękniejszego i radośniejszego niż życie na ziemi. Cesarz Hadrian wybudował sobie w różnych miejscach na świecie wspaniałe wille i przygotował dla siebie mauzoleum, które dziś jest Zamkiem Anioła, niedaleko stąd. Kiedy zbliżał się już do śmierci, napisał też dla siebie nagrobne epitafium. Zwracając się do swej duszy, kazał jej po raz ostatni spojrzeć na piękno i rozrywki tego świata, bo, jak mówił, zstępujesz w miejsca bezbarwne, uciążliwe i ogołocone. Do Hadesu! Można sobie wyobrazić jak wielkim szok duchowy musiało wywoływać głoszenie w takich okolicznościach życia nieskończenie pełniejszego i jaśniejszego niż to, które kończyło się w chwili śmierci. I to też tłumaczy, dlaczego wyobrażenia i symbole życia wiecznego tak często pojawiają się na chrześcijańskich grobach w katakumbach.“
Zdaniem kapucyńskiego kaznodziei podobny efekt może też spowodować głoszenie chrześcijańskiej nadziei we współczesnym świecie. Również dzisiejszy człowiek nosi w sobie niewypowiedziane pragnienie życia nie tylko dobrego, ale i wiecznego.
Smutek w oczach woła o nadzieję
„W internecie są strony, na których przeprowadzane są wywiady ze starszymi ludźmi, którzy opowiadają o swym kończącym się życiu. Są to na ogół mężczyźni i kobiety, którzy mieli urozmaicone i godziwe życie, służąc rodzinie, kulturze i społeczeństwu, ale nie ma w tym żadnych odniesień religijnych. I żałosne jest to, jak próbują wmówić innym, że są szczęśliwi z takiego właśnie życia. Smutek z tego, że żyli, ale za chwilę żyć już nie będą, dobrze jest skrywany w ich słowach, ale nie w spojrzeniu, ten smutek bije z ich oczu. Św. Augustyn dobrze wyraził istotę tego problemu: Coż z tego, że żyje się dobrze, skoro nie jest nam dane żyć na zawsze? Przed nim zaś powiedział Jezus: Jaką korzyść będzie miał człowiek, jeśli świat cały zyska, a życie swoje straci? I tu pojawia się odpowiedź nadziei teologalnej. Ona daje nam pewność, że Bóg stworzył nas dla życia, a nie dla śmierci, że Jezus przyszedł, aby objawić nam życie wieczne i dać nam jej gwarancję w swoim zmartwychwstaniu.“
Kard. Canatalamessa podkreślił, że również dziś trzeba powrócić do nadziei, jeśli chcemy prowadzić ewangelizację. Ludzie idą tam, gdzie oddycha się nadzieją, a uciekają z tych miejsc, gdzie jej znajdują. Bez nadziei nie da się założyć rodziny czy odpowiedzieć na powołanie.
Bóg nie zmienia naszego położenia, ale daje nam nadzieję
„Kościół nie może dać światu lepszego daru, niż nadzieję, nie ludzką, efemeryczną, ekonomiczną czy polityczną, bo to nie leży w jego kompetencji, ale nadzieję czystą i prostą, tę, której horyzontem, często nieświadomym, jest wieczność, a jej gwarantem Jezus Chrystus i Jego zmartwychwstanie. To właśnie ta teologalna nadzieja będzie fundamentem wszystkich innych ludzkich nadziei. Kto widział, jak lekarz odwiedza ciężko chorego, ten wie, że największą ulgą, jaką może mu dać, lepszą niż wszystkie leki, jest powiedzenie mu: Lekarz ma nadzieję; jego rokowania dla ciebie są pełne nadziei! Tak rozumiana nadzieja przemienia wszystko, czego się dotknie. Ten efekt doskonale opisuje fragment z Księgi Izajasza: Chłopcy się męczą i nużą, chwieją się słabnąc młodzieńcy, lecz ci, co mają nadzieję w Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły: biegną bez zmęczenia, idą bez znużenia. Bóg nie obiecuje, że usunie przyczyny znużenia i wyczerpania, ale daje nadzieję. Sytuacja pozostaje taka, jaka była, ale nadzieja daje siłę, by wznieść się ponad nią.“
Papieski kaznodzieja zaznaczył, że tak przeżywana nadzieja odgrywa też istotną rolę w naszej codziennej drodze do świętości. Pozwala stawiać kolejne kroki naprzód na przekór wszelkim trudnościom.
Bez nadziei wszystko staje w miejscu
„Pozwala ona odkrywać zawsze nowe możliwości dobra, zawsze coś, co można zrobić. Nie pozwala osiadać w letniości i lenistwie. Kiedy masz pokusę, by powiedzieć sobie: „już nic się nie da zrobić”, to wtedy pojawia się nadzieja i mówi: „Módl się!”. Odpowiadasz: „Ależ już się modliłem!”, a ona dalej: „Módl się jeszcze raz!”. I nawet wtedy, gdy sytuacja stanie się trudna w najwyższym stopniu i taka, że wydaje się, iż naprawdę nie da się już nic zrobić, to nadzieja wciąż wskazuje ci zadanie: wytrwaj do końca i nie trać cierpliwości, jednocząc się z Chrystusem na krzyżu. Apostoł zaleca obfitować w nadzieję, ale zaraz dodaje, w jaki sposób staje się to możliwe: dzięki Duchowi Świętemu. Nie dzięki naszym własnym wysiłkom. Święta Bożego Narodzenia mogą być okazją do skoku w nadziei. Wielki współczesny poeta cnót teologalnych, Charles Péguy, napisał, że Wiara, Nadzieja i Miłość to trzy siostry, dwie duże i jedna mała. Idą ulicą, trzymając się za ręce: dwie duże, Wiara i Miłość, po bokach, a mała dziewczynka Nadzieja w środku. Widząc je, każdy by pomyślał, że to te dwie duże ciągną tę małą w środku. To nieprawda! To ona wszystko ciągnie. Bo jeśli brakuje Nadziei, wszystko się zatrzymuje. Jeśli mielibyśmy nadać tej dziewczynce imię, to może być tylko jedno: Maryja. To Ona, która tutaj na padole - jak mówi inny wielki poeta cnót teologalnych, Dante Alighieri – dla śmiertelników jest nadziei żywym źródłem.“