- Jesteście ludźmi Boga. W tych krótkich słowach zawiera się istota waszego wczoraj, dziś i jutro - powiedział elżbietankom cieszyńskim abp Salvatore Pennacchio 11 sierpnia, podczas inauguracji obchodów 400-lecia zgromadzenia. Trzydniowe obchody zakończy w Cieszynie 13 sierpnia Msza św. pod przewodnictwem bp. Romana Pindla.
Po wystąpieniach gości głos zabrała pierwsza prelegentka sympozjum, elżbietanka s. Aleksandra Waliczek, posługująca jako katechetka w Zabrzegu, która przedstawiła wykład "Droga z Aachen do Cieszyna". Przybliżyła historię matki Radermecher, urodzonej 9 września 1571 r. w majętnej rodzinie gorliwych katolików. Jej tata był urzędnikiem w Akwizgranie. Miała jeszcze trójkę rodzeństwa - jeden z braci został księdzem.
Musiała wzrastać w atmosferze prawdziwie chrześcijańskiego ducha, o czym świadczy jej zaangażowanie w pracy z chorymi. W 1611 r. przeniosła się z rodziną do holenderskiego Hertzogenbusch. Włączyła się w krąg pobożnych, majętnych, dojrzałych kobiet po czterdziestce, które poświęciły się pomocy ubogim, jak i utrzymywała kontakty z tercjarkami św. Franciszka. Za przeznaczony jej rodzinny majątek, kupiła dom dla chorych i biednych.
Miała 50 lat, kiedy władze Aachen zwróciły się do niej, by zreformowała zaniedbany miejski przytułek i przekształciła go w szpital. Zabrała ze sobą towarzyszki i wszystkie oszczędności. - Miłość do chorych i troska o nich ją tu przyprowadziła - mówiła s. Aleksandra. - Miłość i troska były dla niej koniecznością czasu. A konieczność czasu jest głosem Boga, który rozpoznała.
S. Aleksandra Waliczek przybliżyła drogę matki Apolonii z Aachen do Cieszyna. Urszula Rogólska /Foto Gość13 sierpnia 1622 r. Apolonia została wprowadzona przez burmistrzów do przytułku jako mistrzyni domu. - Tam został położony kamień węgielny pod budowę nowego Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety i dlatego zgromadzenie traktuje ten dzień jako dzień swojego powstania - mówiła prelegentka, zaznaczając, że Apolonia wróciła do swojego miasta po latach, podejmując się zadania przekraczającego jej możliwości, szczególnie zdrowotne.
Siostra Aleksandra przywołała także historię rozwoju zgromadzenia w Europie, ze szczególnym uwzględnieniem dziejów domu w Cieszynie. Jak zauważyła, przez wszystkie te lata siostry borykały się z problemami finansowymi, ale nigdy nikomu nie odmówiły opieki i wsparcia. - Przeżyły drogę pełną trudu i krzyża. Ale czy może być inaczej, gdy siostry, jak owe mądre panny, same zdecydowały, by posługiwać Jezusowi ukrytemu w ludzkim cierpieniu? Dlatego powinny iść jako pierwsze drogą wyrzeczenia i ofiary, o którą dobrowolnie proszą, składając swoje śluby - zaznaczyła s. Aleksandra. - To nie droga jest trudem, to trud jest drogą.