"Mają duże trudności m.in. ze znalezieniem miejsca zamieszkania i legalnego zatrudnienia oraz z uzyskaniem niezbędnych dokumentów" - podkreślili autorzy reportażu opublikowanego w czwartek przez niezależny rosyjski portal Ważnyje Istorii.
Inwazja Rosji na Ukrainę spowodowała największy kryzys migracyjny od czasów II wojny światowej, już co najmniej 13 milionów ludzi opuściło swoje domy. Po raz pierwszy w historii kraj, który doprowadził do exodusu, stał się "liderem" w przyjmowaniu ofiar konfliktu. Według danych ONZ do Rosji trafiło nawet więcej uchodźców niż do Polski. Rosja nie była przygotowana na ten kryzys. Prawo migracyjne tam nie działa i jest wybiórczo egzekwowane. Uchodźcy nie mają możliwości uzyskania pomocy materialnej ani znalezienia pracy - czytamy na łamach serwisu.
Ukraińcy, którzy znaleźli się w Rosji, pochodzą przede wszystkim z samozwańczych Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej, a także z okolic Charkowa.
"Uchodźcy nie mają możliwości powrotu do ojczyzny - np. na zachód Ukrainy, gdzie nie toczą się działania wojenne. Nie oznacza to jednak, że wszyscy są zmuszani do wyjazdu do Rosji. Niektórzy z nich mają tam krewnych, inni boją się jechać do Europy bez znajomości języka, jeszcze inni są przestraszeni propagandą i ogólnie zdezorientowani po miesiącu spędzonym bez łączności w piwnicach. Wreszcie, wszyscy są już po prostu wyczerpani wojną" - oceniła obrończyni praw człowieka, cytowana przez Ważnyje Istorii.
Przeczytaj też: Rosyjski Kościół Prawosławny pomaga okupantom w przymusowym wywożeniu Ukraińców do Rosji
"Staliśmy w samochodzie na trasie przez 12 godzin. (...) Pytają, czy służyłeś w wojsku, każą pokazać legitymację wojskową. Jeśli nie służyłeś, to pytają, dlaczego. Ludzie są zmuszani do usuwania z telefonów zdjęć zniszczonych miast i wyrażania poparcia dla +operacji specjalnej+ (propagandowe określenie inwazji Kremla na Ukrainę - PAP)" - relacjonowali rozmówcy portalu, opowiadając o rosyjskich "filtracjach", czyli szczegółowych kontrolach pod kątem związków z ukraińską armią i strukturami siłowymi.
Uchodźców, zwłaszcza tych, którzy zostali wysiedleni w sposób zorganizowany, rozmieszcza się w tzw. ośrodkach tymczasowego zakwaterowania. W Rosji funkcjonuje ponad 1300 takich miejsc, co jest skromną liczbą w porównaniu z liczbą uchodźców. Większość ośrodków znajduje się w regionach położonych najbliżej Ukrainy, takich jak obwody rostowski i woroneski - podkreślili autorzy reportażu.
The city of #Sviatogorsk in the #Donetsk region is almost completely destroyed. pic.twitter.com/2oUOiU87St
— NEXTA (@nexta_tv) 22 czerwca 2022
W ocenie rozmówców serwisu Ważnyje Istorii obozy nie powstają w Moskwie. "Moskwa nigdy nikogo nie przyjmowała. To snobistyczne miasto, które zawsze chce mieć tylko prawa, a nie obowiązki. Nasze władze nie mają zamiaru oglądać uchodźców" - skomentowała aktywistka na rzecz praw człowieka Swietłana Gannuszkina.
"Ukraińcom nie tylko nie chcą pomóc z dokumentami, ale nie sposób doprosić się nawet papieru toaletowego. Mówią, żebyśmy poszli do roboty, bo nie mają wobec nas żadnych zobowiązań. Każą nam współpracować (z rosyjskimi służbami) i osiedlać się po kilka rodzin w jednym pomieszczeniu. (...) Wszystko wygląda ładnie tylko w internecie, w rzeczywistości - niekoniecznie" - ocenili uchodźcy wysiedleni do Rosji, których wypowiedzi przytoczono w reportażu.
Przeczytaj też: Władze Ukrainy: Rosjanie wywieźli do Władywostoku 90 dzieci z Mariupola
Jak podkreśliła jedna z wolontariuszek, rosyjskie władze przeważnie kwaterują obywateli Ukrainy w miejscach odległych, położonych z dala od dużych miast. "Uchodźcom trudno jest się stamtąd wydostać, trudno też uzyskać pomoc z zewnątrz" - oceniła.
"W jednym z regionów, w obozie dla dzieci, do którego trafiły ukraińskie rodziny, dzieciom z Ukrainy nie wolno porozumiewać się z dziećmi rosyjskimi. Dyrektor uważa, że komunikacja może być zbyt traumatycznym doświadczeniem dla jednych i drugich. Ale dzieci (z Ukrainy) i tak już rysują literę Z" - relacjonowała wolontariuszka.
Rosja obiecała każdemu uchodźcy wypłatę w wysokości 10 tys. rubli (ponad 800 zł), ale nie tak łatwo uzyskać te pieniądze. Na wsparcie mogą liczyć tylko ci, którzy wyjechali z Ukrainy bezpośrednio do Rosji, a nie przez kraje trzecie. Poza tym przekazywanie pieniędzy odbywa się bardzo powoli, z dużymi opóźnieniami - czytamy na łamach Ważnych Istorii.
"Traktują nas jak śmieci. Przez miesiąc zwodzono nas z dokumentami w sprawie meldunku, nie wyjaśniając, co zabrać, dokąd pójść, do kogo się zwrócić. (...) Nie mogę nawet (legalnie) wymienić ukraińskich hrywien. Czym sobie na to zasłużyliśmy?" - skarżyła się kobieta deportowana do Rosji.
"Dwukrotnie chciałam uzyskać rosyjski paszport, ale wymagają ode mnie nieistniejących zaświadczeń i każą za wszystko płacić. (...) Od państwa (rosyjskiego) nie mamy żadnego wsparcia, pomagają nam tylko wolontariusze" - przyznała inna uchodźczyni.
Przeczytaj więcej: Historia ukraińskiego żołnierza, który stracił na wojnie dłonie i stopy
Ukraińcy mają też ogromne trudności ze znalezieniem pracy. "Odmawiali mi wszędzie, dokąd dzwoniłam - choćby po to, żeby podjąć pracę jako sprzątaczka. Gdy tylko słyszeli, że jestem z Donieckiej Republiki Ludowej, to od razu mówili, że nie potrzebują problemów" - powiedziała jedna z bohaterek reportażu.
Wielu uchodźców nie posiada dokumentów - spłonęły w ich zniszczonych domach na Ukrainie. Teraz nie mogą opuścić Rosji, ponieważ ambasada Ukrainy tam nie funkcjonuje. Tacy ludzie mają dwa wyjścia: starać się o rosyjskie obywatelstwo albo ryzykować życiem i wracać do ojczyzny przez strefę działań wojennych - podkreślono w relacji Ważnych Istorii.21 maja ówczesna rzeczniczka praw człowieka Ukrainy Ludmyła Denisowa przekazała, że wojska agresora przymusowo wywiozły na terytorium Rosji 1 377 925 obywateli ukraińskich, w tym 232 480 dzieci.