Był jednym z pięćdziesięciu kapłanów wyświęconych przez Jana Pawła II w Lublinie 9 czerwca 1987 roku. Do tego momentu wraca przez całe swoje kapłańskie życie.
Po przygotowaniu i rekolekcjach nadszedł 9 czerwca 1987 roku.
– Pamiętam, że byłem bardzo poruszony, ale też wewnętrznie skupiony. Przeżywałem wszystko głęboko w sercu. Wstałem bardzo wcześnie, by mieć czas na modlitwę, śniadanie i dostanie się wraz z kolegami na Czuby, na miejsce celebracji Mszy św. Trzeba tam było być dużo wcześniej i oczekiwać, ale ten czas wcale mi się nie dłużył. Za chwilę miało nastąpić najważniejsze wydarzenie w moim życiu, a ja czekałem na nie z pokojem w sercu i radością. Nigdy nie pomyślałem, że święceń kapłańskich udzieli mi sam papież. Dziś się śmieję, że Bóg wiedział, że moja wiara jest jeszcze głęboko pod powierzchnią i trzeba szczególnych rąk, by ją wydobyć na wierzch – mówi ks. Sławek.
Zdawał sobie sprawę, że to sytuacja nadzwyczajna, ale nie paraliżowało go to, przeciwnie uskrzydlało. Jego kapłańskie życie stało się wypełnianiem Ewangelii.
– Papież wiele mówił o misyjności Kościoła i właśnie to jakoś mnie szczególnie poruszało od początku kapłaństwa, tym bardziej, że jeszcze w seminarium nasz rektor ks. Brzozowski zachęcał nas byśmy szukali umocnienia wiary we wspólnotach. Tak trafiłem do Neokatechumenatu, gdzie wspólnota pokazywała mi, na czym polega misyjność i życie Ewangelią. Dwa lata po święceniach, będąc na międzynarodowym spotkaniu katechistów wędrownych z Drogi Neokatechumenalnej, los padł na mnie – dosłownie i zdecydowałem się wyjechać do Homla na Białoruś z dwoma rodzinami na misje. Posyłał nas tam właśnie Jan Paweł II – opowiada ks. Sławomir.
Na misjach spędził ponad 27 lat, wielokrotnie uczestniczył w spotkaniach z Janem Pawłem II, na które zabierał swoich wiernych, wsłuchiwał się w jego słowa i starał się realizować je w kapłańskim życiu. Tak jest do dziś.