"Dotarłszy do miejsca, gdzie przygotowano krzyż, wykrzyknął wielkim głosem: ´Witaj krzyżu! Uświęcony przez Ciało Chrystusa i ozdobiony przez Jego członki niby perły! (…)
"Dotarłszy do miejsca, gdzie przygotowano krzyż, wykrzyknął wielkim głosem: ´Witaj krzyżu! Uświęcony przez Ciało Chrystusa i ozdobiony przez Jego członki niby perły! (…) Idę ku tobie spokojny i radosny. (...) O dobry krzyżu (...) weźmij mnie spośród ludzi i zwróć mnie Mistrzowi mojemu, aby Ten, który mię przez ciebie odkupił, przez ciebie również mnie otrzymał´. A tak mówiąc, zdjął szaty i dał je oprawcom. Oni zaś dźwignęli go na krzyż, napięli jego ciało powrozami i zawiesili go tak, jak im kazano". Tak śmierć dzisiejszego patrona opisują apokryfy: Dzieje Andrzeja i Męka Andrzeja. Powstawały 100, 200 i 300 lat po jego śmierci i już to samo świadczy o tym, jakim zainteresowaniem Kościoła cieszył się młodszy brat Szymona Piotra, rybak z Betsaidy, uczeń św. Jana Chrzciciela, który jako pierwszy poszedł za Jezusem. Ale gdyby ten opis wydawał się państwu zbyt nieprawdopodobny, to wspominając dzisiejszego patrona użyjmy tego, co poza Ewangeliami przekazała nam o nim tradycja ustna. A ta z pokolenia na pokolenie powtarzała tylko jedno: 30 listopada 65 roku "św. Andrzej poniósł śmierć za Chrystusa w Patras przez ukrzyżowanie". Cała reszta ma zasadniczo uczynić ten radykalny wybór nieco bardziej dla nas znośnym.