107,6 FM

Bł. Jan Beyzym

Miał 48 lat, od ćwierć wieku był jezuitą i uznanym wychowawcą młodzieży, gdy porzucił Kraków i został misjonarzem na Madagaskarze.

Miał 48 lat, od ćwierć wieku był jezuitą i uznanym wychowawcą młodzieży, gdy porzucił Kraków i został misjonarzem na Madagaskarze. Bo ojciec Jan Beyzym o misjach marzył od dawna. Gdy jednak jego marzenie w roku 1898 się spełniło i wszedł do budynków, które zajmowali jego nowi podopieczni, to zemdlał od smrodu ich gnijących ciał dotkniętych trądem. "Nędza straszna, chodzą biedacy i świecą ranami, bo owinąć niema czem." – pisał rozemocjonowany do kraju –"Nie ma przy nich nikogo, ani doktora, ani zakonnic, ani infirmarza, słowem zgoła nikogo. Ja tu jestem wszystkiem: kapelanem, zakrystyanem, ogrodnikiem, infirmarzem, gospodarzem". Ale choć przeraził go ten widok, a na jego barki spadł ogrom pracy, to ojciec Jan Beyzym nie uciekł. To znaczy niezupełnie – uciekł, ale pod obronę Czarnej Madonny, której obraz, jako jedną z nielicznych rzeczy, zabrał ze sobą z kraju. I Maryja wzięła sprawy w swoje ręce – w 8 lat w nowej miejscowości Marana, której nazwa wzięła się od wezwania: 'Marana tha!', 'Przyjdź Panie Jezu!', stanął pierwszy szpital na Madagaskarze dla trędowatych. Minął wiek, a szpital pod wezwaniem Matki Bożej Częstochowskiej stoi tam jak stał, tylko jego założyciel, ojciec Jan Beyzym, dogląda go teraz – jak wierzymy – z perspektywy nieba.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy