Pod koniec maja 1941 r., gdy w Grecji wygasały ostatnie walki wojsk alianckich z Niemcami i Włochami, do Londynu zaczęły docierać informacje o możliwym przełomie w toczącej się wojnie. Wywiad i dyplomaci dostrzegali kryzys w stosunkach III Rzeszy i ZSRS. Taki pogląd wyrażał m.in. przybyły do Londynu ambasador Wielkiej Brytanii w Związku Sowieckim Stafford Cripps. 18 czerwca spotkał się z premierem Władysławem Sikorskim oraz jego najbliższym doradcą Józefem Retingerem. Według sporządzonej przez Retingera notatki Sikorski stwierdził, że Niemcy są gotowe do wojny z ZSRS. Ambasador Cripps był przekonany, że do wojny może dojść w najbliższych dniach. Następnego dnia Sikorski przedstawił wnioski z tej rozmowy na posiedzeniu rządu. Dodał również, że Cripps podkreślił, iż problem wschodnich ziem Polski zagrabionych przez Związek Sowiecki zostanie rozwiązany bardzo szybko, ponieważ niemal natychmiast znajdą się one pod okupacją niemiecką. Sikorski zaznaczył, że z prawnego punktu widzenia Polska znajduje się w stanie wojny z ZSRS, ale jej głównym wrogiem są Niemcy.
Przeczytaj też:
Prognozy dotyczące przebiegu przyszłej wojny wzbudziły wiele dyskusji. Część ministrów uważała, że Niemcy opanują ogromne połacie Związku Sowieckiego, ale paradoksalnie będzie to powód ich klęski w przyszłym starciu z mocarstwami anglosaskimi. 19 czerwca premier Sikorski poinformował prezydenta Raczkiewicza o możliwości wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej, która miała być „momentem zwrotnym w obecnej wojnie”.
Już 22 czerwca przewidywania brytyjskich dyplomatów i polskiego premiera znalazły swoje potwierdzenie. Wojska niemieckie zaatakowały ZSRS i błyskawicznie posuwały się naprzód. Tego dnia prezydent Władysław Raczkiewicz przebywał w Szkocji. O wielkiej zmianie w sytuacji międzynarodowej rozmawiał z gen. Kazimierzem Sosnkowskim, a w liście do premiera Sikorskiego stwierdził, że możliwe jest nawiązanie współpracy ze Związkiem Sowieckim. Jako jej warunek określił przywrócenie granicy z września 1939 r., uregulowanie sytuacji Polaków w ZSRS i zagwarantowanie tych porozumień przez Wielką Brytanię, a w przyszłości także USA.
Następnego dnia na posiedzeniu Rady Ministrów premier Sikorski powiedział, że wydarzenia na wschodzie zmuszają rząd do ponownego przemyślenia polityki międzynarodowej, ale na razie nie zachodzą w niej żadne zmiany. W przemówieniu skierowanym do kraju, wygłoszonym na falach BBC, podkreślił, że to Niemcy są głównym wrogiem Polski, i dodał, że „Rosja pochłonie siły niemieckie, nawet przy sukcesie militarnym, który nie jest tak bezwzględnie pewny, jak się wydaje doradcom Hitlera”. Już 25 czerwca Sikorski przekazał ministrom, że sprawę relacji polsko-sowieckich ma rozpoznać w Moskwie ambasador Wielkiej Brytanii, a bezpośrednie rozmowy z Sowietami rozpoczną się później. Pierwsze kontakty z Sowietami nawiązał również dziennikarz Polskiej Agencji Telegraficznej Stefan Litauer. Z rozmowy z londyńskim korespondentem TASS sporządził notatkę, która zawierała zapewnienie, że Sowieci mogą uznać rząd RP, ale nie ma mowy o powrocie do uznawania „granic ryskich”. Na sprawę granic zupełnie inaczej zapatrywał się minister spraw zagranicznych August Zaleski, który uznawał, że podstawą przywrócenia stosunków z Moskwą musi być deklaracja powrotu do stanu sprzed września 1939 r. W kolejnych tygodniach Zaleski stanie się głównym, obok prezydenta Raczkiewicza, oponentem polityki premiera Sikorskiego.
Przeczytaj też: Generał wśród królów
Dopiero 3 lipca ambasada ZSRS otrzymała z Moskwy instrukcje dotyczące podjęcia negocjacji z rządem RP. Ludowy komisarz spraw zagranicznych Wiaczesław Mołotow depeszował o zgodzie na utworzenie „polskiego komitetu” w ZSRS i powstaniu armii. Instrukcja mówiła również o odrodzeniu Polski w granicach „etnicznych”. W języku sowieckiej dyplomacji i propagandy oznaczało to wykluczenie powrotu do „granic ryskich”. Ambasador Iwan Majski niemal natychmiast przekazał informację o zgodzie na negocjacje szefowi brytyjskiemu MSZ Anthony’emu Edenowi, który o sowieckich warunkach poinformował premiera Sikorskiego. Szef polskiego rządu odrzucił pomysł powołania „polskiego komitetu” i stwierdził, że dla Polski najważniejsze jest uwolnienie Polaków więzionych w ZSRS oraz anulowanie traktatów sowiecko-niemieckich z 1939 r. Minister Zaleski przekazał polskie stanowisko Edenowi. 11 lipca z Moskwy nadeszły nowe, nieco bardziej korzystne dla Polski propozycje Mołotowa.
12 lipca 1941 r. Londyn i Moskwa zawarły traktat o wzajemnej pomocy. Brytyjski premier Winston Churchill był bardzo zainteresowany sojuszem ze Stalinem, gdyż po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej większość sił zbrojnych III Rzeszy zaangażowana została w prowadzenie wojny na froncie wschodnim. Kilka dni po podpisaniu układu brytyjsko-sowieckiego umowę z ZSRS podpisał emigracyjny rząd Czechosłowacji. Ku zaskoczeniu rządu RP nie skonsultował tej decyzji mimo negocjowanej z Polską decyzji o unii obu krajów.
W połowie lipca wśród polskich polityków rysował się coraz wyraźniejszy konflikt wokół stosunków z dotychczasowym sojusznikiem III Rzeszy. Podczas posiedzenia Rady Narodowej premier Sikorski próbował odpierać argumenty krytyczne wobec negocjacji z Sowietami. Do przeciwników takiego porozumienia należeli m. in. politycy skupieni wokół Stronnictwa Narodowego oraz część działaczy Polskiej Partii Socjalistycznej. Jeden z liderów endecji, Marian Seyda, argumentował, że układ z Sowietami nie może pozostawiać jakichkolwiek wątpliwości wokół przywrócenia granicy z 1921 r. Sikorski zaznaczał, że wystarczające będzie unieważnienie porozumień niemiecko-sowieckich z 1939 r. Za jego radą 21 lipca Rada Ministrów przyjęła, że umowa powinna zawierać zapis: „Rząd radziecki uznaje układy dotyczące zmian terytorialnych w Polsce zawarte przez ZSRR od lipca 1939 za niebyłe”.
W kolejnym posiedzeniu rządu zwołanym cztery dni później nie wzięli udziału minister sprawiedliwości Marian Seyda, minister spraw zagranicznych August Zaleski oraz minister bez teki Kazimierz Sosnkowski. Do opozycji wobec premiera dołączył prezydent Raczkiewicz, który uznał, że działania Sikorskiego nie są z nim konsultowane. Konflikt wzmocnił list szefa rządu, który zakomunikował głowie państwa, że układ podpisze następnego dnia, czyli 28 lipca. Tego samego dnia Raczkiewicz przekazał gen. Sosnkowskiemu, że rozważa rezygnację z urzędu. Jednocześnie namawiał premiera do opóźnienia podpisania układu do czasu wynegocjowania bardziej korzystnych warunków. Odmawiał także udzielenia pełnomocnictw szefowi rządu i zdymisjonowania „opozycyjnych” ministrów. Z drugiej strony nasilała się presja ze strony Wielkiej Brytanii. 30 lipca, jeszcze przed podpisaniem porozumienia, prezydent przyjął brytyjskiego ambasadora przy rządzie RP, który podkreślał, że niepodpisanie układu byłoby katastrofą dla wszystkich aliantów. Podpisanie było już jednak przesądzone.
Sikorski – bez pełnomocnictw od Raczkiewicza – podpisał układ z ZSRS w środę 30 lipca 1941 r. o godz. 16.30 w londyńskim gmachu brytyjskiego MSZ. Ze strony sowieckiej porozumienie sygnował ambasador sowiecki w Wielkiej Brytanii, Iwan Majski. Przy podpisaniu dokumentu obecni byli także premier Winston Churchill i brytyjski minister spraw zagranicznych Anthony Eden.
Umowa zakładała unieważnienie wszelkich zmian terytorialnych wynikających z układów sowiecko-niemieckich, przywrócenie stosunków dyplomatycznych między Polską a Związkiem Sowieckim oraz utworzenie armii polskiej w ZSRS, złożonej z „amnestionowanych” obywateli RP. Warto dodać, że amnestią objęto jedynie osoby narodowości polskiej i żydowskiej. Oba rządy deklarowały też wspólną walkę z Niemcami.
14 sierpnia 1941 r. rządy RP i ZSRS podpisały stosowne porozumienie wojskowe. Liczebność armii, której formowanie zapowiadały władze sowieckie, nie mogła przekroczyć 30 tys. ludzi (w sile dwóch dywizji). Dowództwo nad nią objął zwolniony z więzienia na Łubiance gen. Władysław Anders. Powołanie Armii Polskiej w ZSRS napotkało wiele trudności. Władze sowieckie nie wywiązywały się z umowy i nie dostarczały Polakom wystarczającej ilości broni oraz wyposażenia. Polscy żołnierze zmuszeni byli do bytowania w złych warunkach, zmagając się z niedostatkiem ubrań, lekarstw i żywności. Swoje racje żywnościowe dzielili z tysiącami cywilów, którzy wraz z nimi wyrwali się z nieludzkiej ziemi.
Wiosną 1942 r. Stalin zgodził się na ewakuację Polaków do okupowanego przez aliantów Iranu. W ZSRS pozostali tylko ci, którzy „spóźnili się do Andersa”, oraz niewielka grupa zsowietyzowanych oficerów z ppłk. Zygmuntem Berlingiem, którzy rok później na polecenie Stalina rozpoczną organizowanie podporządkowanej mu armii polskiej.
Spory wokół zapisów układu z 30 lipca 1941 r. wciąż dzielą historyków. Szczególne emocje wywołuje kwestia granicy polsko-sowieckiej. Obrońcy działań Sikorskiego podkreślają, że premier zakładał, iż sprawa granicy zostanie rozstrzygnięta po odwróceniu losów wojny i zdobyciu przewagi przez aliantów zachodnich. Prawdopodobnie sądził, że wyczerpany wojną Związek Sowiecki będzie skłonny do kompromisu. Niebagatelnym argumentem na rzecz szybkiego podpisania umowy była stawka, jaką było życie setek tysięcy Polaków w sowieckiej niewoli, w tym, jak uważał rząd, ponad 20 tys. oficerów. Dopiero w 1943 r. okaże się, że niemal wszyscy zostali zamordowani przez NKWD. Ówczesny ambasador RP przy rządzie brytyjskim i późniejszy prezydent RP na uchodźstwie Edward Bernard Raczyński stwierdził po latach: „Zdaniem moim historia nie zatrzyma się dłużej nad pytaniem, czy gen. Sikorski mógł w roku 1941, czy też nie mógł wywalczyć od Moskwy paragraf jaśniej warujący prawa do granic przedwrześniowych. Stwierdzi natomiast, że układ otworzył dla rzesz polskich więźniów i wysiedleńców bramy więzień i obozów”.