Jego imię nic nie znaczy, a przynajmniej nic konkretnego. O jego życiu niewiele wiadomo, chyba, że zerkniemy do powstałej około 300 lat po jego śmierci "Legendy o św. Zuzannie".
Jego imię nic nie znaczy, a przynajmniej nic konkretnego. O jego życiu niewiele wiadomo, chyba, że zerkniemy do powstałej około 300 lat po jego śmierci "Legendy o św. Zuzannie". Wtedy dowiemy się, że pochodził z Dalmacji i był powiązany rodzinnie z cesarzem Dioklecjanem. Dalej znajdziemy w tej legendzie, że dzielił dom ze swoim bratem, Gabinusem, ojcem wspomnianej Zuzanny, że po nawróceniu na chrześcijaństwo, obaj zostali wyświęceni na kapłanów, a w roku 283 on, czyli Kajus został wybrany biskupem Rzymu. Wtedy też jego bratanica Zuzanna również postanowiła poświęcić swe życie i dziewictwo Bogu, ale na jej drodze stanął sam cesarz Dioklecjan, który w swojej dalekiej krewnej widział małżonkę dla młodego i ambitnego dowódcy z otoczenia dworu. Ich małżeństwo miało stanowić gwarancję wierności tego człowieka względem cesarza. Były to jeszcze czasy, gdy Dioklecjan tolerował chrześcijaństwo i nie ogłosił edyktów mających prześladować wyznawców Chrystusa. Ponieważ jednak nie znosił odmowy, a Zuzanna odmówiła zamążpójścia, ją i jej bliskich spotkała śmierć. Nasz dzisiejszy patron uniknął jej tylko dlatego, że w porę ukrył się w katakumbach. Tyle legendy o św. Kajusie, papieżu, a jakie są fakty? Tego nikt nie wie. Faktycznie św. Kajus był biskupem Rzymu od grudnia 283 roku. Pełnił ten urząd przez 13 lat i zmarł zanim rozpoczęła się ostatnia i najkrwawsza fala prześladowań Kościoła za czasów cesarza Dioklecjana. W sumie całe jego życie najtrafniej ujmuje wpis w Rzymskim Martyrologium: „W Rzymie, na cmentarzu Kaliksta przy Via Appia, pochowano św. Kajusa, papieża, który, uciekając przed prześladowaniami Dioklecjana, zmarł jako wyznawca wiary”. Czy zatem warto poświęcać czas na wspomnienie dzisiaj św. Kajusa? Warto, bo jako niemal nieznany nam dzisiaj 28 z kolei Namiestnik Chrystusa, zrobił to, do czego został powołany – bez żadnych fajerwerków, cudów, całkiem zwyczajnie, wręcz anonimowo, przekazał dalszym pokoleniom to, co Kościół ma najcenniejszego. Depozyt wiary, którego najpiękniejszy i najpełniejszy wyraz odnajdujemy w sprawowanej nieprzerwanie od 2000 lat Eucharystii.