Myśl wyrachowana: Kłamstwo pozwala przeprowadzić wiele projektów - ale żadnego dobrego.
Lewicowy działacz Bart Staszewski zaprosił niedawno do Polski dziennikarzy katarskiej stacji Al-Dżazira, po czym rozgłosił po świecie, że byli oni „zszokowani” sytuacją gejów w naszym kraju.
Hm, to ciekawe, bo w Katarze homoseksualizm jest bezwzględnie zabroniony. Nawet obcokrajowców, którzy zdradzają taką skłonność, zamyka się do więzień. Natomiast wyznawcom islamu grozi za to kara śmierci. W Katarze ktoś taki jak propagator genderyzmu prędzej by trafił do piachu niż do przekonania choć jednego słuchacza.
Jeśli więc dziennikarze Al-Dżaziry byli zszokowani, to chyba tym, że u nas działają kluby gejowskie, odbywają się tęczowe manifestacje, aktywiści homoseksualni występują w mediach częściej niż w naturze, w każdym serialu robią za ofiary, a w realu profanują największe świętości większości Polaków i żadna krzywda im się nie dzieje.
Więc czemu pan Staszewski mówi takie rzeczy? Pewnie się rozochocił, widząc, jak zadziałały jego „projekty artystyczne”. Polegały one na tym, że pod tablicami z nazwami miejscowości instalował tabliczki z napisem „Strefa wolna od LGBT”. Następnie fotografował je, a zdjęcia publikował w sieci jako „dowód”, że w naszym kraju prześladuje się homoseksualistów. Na tej podstawie w Europie zapanowało wcale nie artystyczne oburzenie na „polską homofobię”. Parlament Europejski ochoczo podjął stosowne uchwały przeciw Polsce, a instytucje unijne podjęły działania szykanujące wskazane przez „artyzm” Staszewskiego gminy.
I ciągle to działa. Najświeższy projekt rezolucji Parlamentu Europejskiego postuluje ogłoszenie Unii Europejskiej „strefą wolności LGBTIQ”. Miałoby się to wiązać z sankcjami wobec opornych krajów członkowskich. Dokument podpisali także niektórzy polscy eurodeputowani, m.in. Andrzej Halicki, Leszek Miller, Robert Biedroń, Włodzimierz Cimoszewicz i Sylwia Spurek. Polska jest tam wymieniona wprost jako kraj, w którym mają miejsce „zwiększone ataki na społeczność LGBTIQ”, wzrasta „mowa nienawiści ze strony władz publicznych” i dochodzi do „aresztowań obrońców praw LGBTIQ, ataków na marsze i ich zakazów”.
Z prawdą ma to tyle wspólnego, ile prowokacje pana Staszewskiego, jednak inspiratorów takich rzeczy nie obchodzi, jak było, tylko to, jak ma być. Cały świat ma przyjąć ich narrację o zmierzaniu do raju tolerancji. Już widać, że gdyby to miało się zrealizować, mielibyśmy taki totalitaryzm, przy którym Orwell wysiądzie, a Katarczykom oko zbieleje.
Jak widać, Polska stanowi wyjątkowo kłopotliwą przeszkodę w spełnieniu tej wizji. Czy to nie piękne?