Z jednej strony byłoby to pożyteczne, ale z drugiej dla ludzi mniej wyrobionych politycznie byłoby to trudne do przyjęcia; w naszym klubie reakcje na to byłyby złe - powiedział tygodnikowi "Sieci" prezes PiS Jarosław Kaczyński, pytany o możliwość powrotu do rządu Jarosława Gowina.
W rozmowie z tygodnikiem "Sieci" zapytano prezesa Prawa i Sprawiedliwości m.in. o to, czy Jarosław Gowin może wrócić do rządu.
"Z jednej strony byłoby to pożyteczne, bo zamknęłoby pewien niedobry etap. Ale z drugiej dla ludzi mniej wyrobionych politycznie byłoby to trudne do przyjęcia" - odpowiedział Jarosław Kaczyński. "W naszym klubie reakcje na to byłyby złe" - podkreślił.
Jak dodał, Gowin "w oczach wielu w maju przekroczył granicę, której nikt nie powinien przekraczać".
Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla tygodnika "Sieci" mówi, że w rządzie konieczne są zmiany o charakterze technicznym, które mają służyć usprawnieniu struktury samego rządu i przyspieszeniu procesów decyzyjnych.
"Jest jeden podstawowy cel, jaki narzuca nam sytuacja: wyjść obronną ręką z kryzysu gospodarczego, który dzisiaj ma charakter światowy. Na razie w Polsce nie wygląda to najgorzej, ale diabeł nie śpi, na laurach spocząć nie można. Tym bardziej że lepsza niż w wielu innych państwach europejskich sytuacja to wynik ciężkiej pracy i dobrej polityki gospodarczej. Trzeba nadal działać, iść w tym kierunku, ale też o tych wynikach mówić, bo niestety do znacznej części społeczeństwa wciąż dociera wyłącznie negatywny przekaz, że wszystko jest źle. To przekaz kontrfaktyczny i niesprawiedliwy" - zaznacza Jarosław Kaczyński.
Dodaje, że nie twierdzi, że nie można sobie wyobrazić lepszego rządu, ale uważa ten obecny "za będący na bardzo przyzwoitym poziomie".
Zagrożenia cywilizacyjne
"Ci, którzy nie walczyli – przykładów z Europy nie brakuje – przegrali. Ja ręki do tego, żebyśmy przegrywali z tym, co uważam za zagrażające samym fundamentom naszej cywilizacji, nie przyłożę. Jest to bowiem cywilizacja, jak to mówił mój śp. brat Lech Kaczyński, najbardziej życzliwa człowiekowi w dziejach świata. Z tym nurtem, który dzisiaj tak atakuje, walczyć trzeba – choć rozumnie. Rozumnie nie znaczy, że nie walczyć albo walczyć z jakąś niebywałą łagodnością czy bez gotowości użycia wszystkich środków, którymi dysponuje państwo w obronie prawa" - stwierdza Kaczyński.
Jednocześnie podkreśla, że jest w tej kwestii zdecydowanie jednoznaczny i odrzuca próby wmawiania, "co niekiedy następuje także ze strony Solidarnej Polski, że mamy tu jakieś zasadniczo inne poglądy".
"Może czasem w sprawach taktycznych myślenie jest inne, ale co do istoty sprawy – nie. Jestem za tym, by aktywnie przeciwstawiać się tym zagrożeniom dla naszej cywilizacji, bo doświadczenia bierności pokazują zawsze ten sam efekt" - ocenia prezes PiS.
Jako przykład wymienia Irlandię, która w jego ocenie nie tak dawno była krajem tak bardzo katolickim, że przy nim Polska "wyglądała na państwo z szalejącą bezbożnością", a dzisiaj "jest pustynią katolicką z szalejącą ideologią LGBT".
"Trzeba więc stawiać tamę i szukać jak najbogatszych środków, by była ona mocna. Oczywiście podstawowym środkiem musi być przekonywanie, perswazja, by ludzie nie popadali w szaleństwo, by nie uznawali za oczywiste radykalnego odejścia od normy, podeptania jej nawet. To przybiera chwilami formy jak z kabaretu czarnego humoru. Choćby te opowieści bohatera części opozycji mówiącego, że ze swoją partnerką chce wziąć ślub, ale on ma jeszcze partnera, a ona ma partnerki" - powiedział Kaczyński.
Jego zdaniem próbuje się wmówić społeczeństwu, że to jest normalne, a to jest "całkowity rozkład samego fundamentu społecznego, następstwa pokoleń", tego wszystkiego, co pozwoliło "rozwinąć kulturę opartą na chrześcijaństwie w wymiarze materialnym i duchowym, co dało postęp ludzkości".
Jarosław Kaczyński dodaje też, że w programach szkolnych, w tym, co dociera do młodzieży, muszą być bronione wartości, które są podstawowe dla utrzymania naszej cywilizacji. "To powinno być też elementem dużej części przekazu kulturowego. Nie chcę tu postulować żadnej cenzury, bo to nawet w wypadkach niechęci wobec wyjątkowo obscenicznych treści budzi dzisiaj reakcje odrzucenia. Jednak w sferach, w których mamy do czynienia z decyzją państwa, a np. podręczniki szkolne i przekaz szkolny są takimi obszarami, to musi być jasne. Razem z tłumaczeniem, dlaczego to jest złe, i z wyjaśnieniem, czemu to w istocie służy. Bo to nie jest oderwane od światowej struktury interesów" - zaznaczył prezes PiS.
W jego ocenie są tacy, którzy by chcieli społeczeństwa "zupełnie pozbawionego tożsamości", "zbiorowiska konsumentów", które "będzie dostarczycielem pieniędzy i władzy". "Dla tych ludzi wszystkie struktury trwałe, oparte na grupowych tożsamościach, jak państwa i wspólnoty religijne, są przeszkodą" - mówi w rozmowie z tygodnikiem prezes PiS.
Zapytany z kolei, jak widzi relację pomiędzy dwoma nurtami programowymi – ideowym i gospodarczym stwierdza, że tu nie ma żadnej sprzeczności. "Jeżeli już szukać jakiegoś połączenia, to w tym, iż te obecne ataki, w dużej mierze chuligańskie, te profanacje i prowokacje, mają służyć w oczach niektórych do znalezienia pretekstu do odebrania nam dużych pieniędzy, które wynegocjowaliśmy w ramach budżetu unijnego na kolejne lata. Wiadomo, że w tym świecie zarzut homofobii, a nawet się już mówi o transfobii, brzmi niemalże jak kiedyś zarzut nazizmu. My ani z jednym, ani z drugim nie mamy nic wspólnego, ale mamy prawo bronić fundamentów naszej cywilizacji" - podkreśla Kaczyński.
Rząd
Jarosław Kaczyński odnosząc się do kwestii toczących się rozmów koalicyjnych o zmianach w układzie rządowym stwierdza natomiast, że chodzi przede wszystkim o zmiany techniczne, organizacyjne, by był on "jeszcze sprawniejszą strukturą, by decyzje podejmowano szybciej". "To szczególnie ważne w obecnej sytuacji, gdy walczymy z kryzysem gospodarczym. Dotychczas pojawiały się sprawy, którymi zajmowano się jednocześnie w trzech ministerstwach" - wyjaśnia prezes PIS.
Pytany o obawy, że poważne zmniejszenie liczby ministerstw, np. do 12, spowoduje, iż de facto Polską będą rządzili sekretarze stanu, wiceministrowie odpowiada, że "Polską rządzą sekretarze stanu, tak jest i dzisiaj". "Kto jest odpowiedzialny np. za górnictwo? Formalnie minister, ale dla górników, zarządów spółek, wszystkich zainteresowanych jest oczywiste, że najważniejsze decyzje podejmuje pan X, który jest wiceministrem odpowiedzialnym za ten obszar. To on jest ich partnerem" - tłumaczy Kaczyński.
Podkreśla jednocześnie, iż liczy, że w wyniku zmian w rządzie zmieni się poziom koordynacji i nadzoru. Zaznacza też, że "to zabieg w istocie techniczny, mający jednak wobec koalicyjnego charakteru naszych rządów oraz innych uwarunkowań, które w polityce zawsze występują, także pewien aspekt polityczny".
Dopytywany z kolei, jaki dokładnie ma być kształt rządu po zmianach odpowiada, że rozmowy są w toku. "Mamy 37 działów administracji rządowej, obszarów tematycznych, które trzeba na nowo poukładać merytorycznie i politycznie. Następnym etapem będzie już konkretna rozmowa, kto będzie za co odpowiadał. Liczę, że się szybko porozumiemy, ale możliwe, iż trochę się to przeciągnie. Nie zależy to wyłącznie ode mnie" - mówi.
Prezes PiS odnosi się również do kwestii rozmów z ministrem Zbigniewem Ziobrą i z Jarosławem Gowinem. "Z ministrem Ziobrą w pewnym sensie się łatwiej rozmawia, bo w tym drugim przypadku mamy jeszcze bagaż wydarzeń z maja. Ale trzeba umieć zapominać, taka jest polityka. Mam w tym zapominaniu pewną wprawę" - mówi Kaczyński.
Natomiast zapytany, czy są inne możliwości koalicyjne - np. z PSL - przyznaje, że toczyły się rozmowy z liderem tej partii. "Rozmawialiśmy z panem Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem i rzeczywiście jest trochę inny niż niektórzy politycy PSL, z którymi zdarzało nam się rozmawiać w okresie ostatnich 30 lat, ale generalnie rzecz biorąc to człowiek, który wydaje się stać jednoznacznie po drugiej stronie" - stwierdza Jarosław Kaczyński. Jak dodaje, wśród ludowców są politycy, "którzy chcieliby inaczej, ale są obecnie za słabi, by coś zmienić".
W rozmowie Jarosław Kaczyński komentuje także sprawę doniesień o planowanych zmianach w partii, reformach strukturalnych i kadrowych. "Tak, jeśli kongres wyrazi zgodę na pewne zmiany w statucie pozwalające na bardziej dynamiczne kierowanie partią, to będą one – jak sądzę – dobrze służyły naszej przyszłości" - podkreśla.