Jest majowy wieczór 1833 roku. W lokalu "Tribune Catholique", poczytnego francuskiego dziennika katolickiego siedmiu ludzi prowadzi ożywioną rozmowę. Są oburzeni licznymi atakami na Kościół we Francji.
Jest majowy wieczór 1833 roku. W lokalu "Tribune Catholique", poczytnego francuskiego dziennika katolickiego siedmiu ludzi prowadzi ożywioną rozmowę. Są oburzeni licznymi atakami na Kościół we Francji. Chcą odeprzeć fałszywe oskarżenia. Pytanie tylko jak to zrobić? Tak jak dotychczas, wdając się z pozycji dziennikarzy i felietonistów w nowe dyskusje i w jałowe spory? W pewnym momencie dochodzą do wniosku, że do obrony wiary nie wystarczą najpiękniejsze słowa i najtrafniejsze argumenty. Potrzebne są konkretne działania. Jakie? Walka na ulicach? Manifestacje? Zdobywanie urzędów? Nic z tych rzeczy. Niczym św. Wincenty a Paulo 200 lat wcześniej, chcą połączyć głoszenie Słowa Bożego z… uczynkami miłosierdzia. I tak oto już w 10 dni później każdy z uczestników tego spotkania zacznie się opiekować jedną paryską rodziną cierpiącą niedostatek. To będzie początek wielkiej sieci organizacji charytatywnych utworzonej z osób świeckich, która otrzymała miano Konferencji św. Wincentego a Paulo. Mówi się, że sukces ma wielu ojców, ale w tym przypadku tylko jednego, wyniesionego do chwały ołtarzy, założyciela. W 1833 roku liczy sobie zaledwie 20 lat i studiuje prawo. Przyjechał do Paryża z Mediolanu, gdzie wychował się w bogatej rodzinie. Bogatej, ale wyczulonej na potrzeby innych. Od najmłodszych lat pomagał matce, która zajmowała się ubogimi i brał przykład z ojca, lekarza. Studia prawnicze miały mu zapewnić stabilną przyszłość, ale niezależnie od nich samodzielnie dokształcał się w dziedzinach mogących pomóc mu w lepszym rozumieniu religii, bo jego wielkim marzeniem było uzasadnienie wiary za pomocą nauki. Mieszkając w Paryżu szukał towarzystwa ludzi myślących podobnie jak on. Tak poznał Adama Mickiewicza czy Wiktora Hugo, których nikomu przedstawiać nie trzeba, a także wybitnego matematyka i fizyka, a przede wszystkim gorącego chrześcijanina, André Ampera. Pomimo tych chlubnych wyjątków, rzeczywistość paryskiego uniwersytetu zaskoczyła naszego dzisiejszego patrona, ukazując mu się jako kuźnia ateizmu i relatywizmu. To z tego doświadczenia zrodziło się owo spotkanie w redakcji "Tribune Catholique" i wspomniane już na wstępie charytatywne dzieło osób świeckich. Przez kolejne - i ostatnie - 20 lat swojego życia bohater naszej historii zostanie jeszcze redaktorem naczelnym katolickiej gazety mierzącej się z aktualnymi problemami społecznymi XIX wieku, profesorem prawa handlowego w Lyonie, profesorem literatury obcej na Sorbonie, autorem 297 pism i rozpraw, a także mężem i ojcem. Ogrom pracy, który odciśnie piętno na jego zdrowiu. Gdy rodzina, biorąc pod uwagę jego coraz bardziej pogarszający się stan zdrowia, starała się wpłynąć na niego, by ograniczył swoje zajęcia, odpowiedział: "Nie, mam do spełnienia obowiązek. Muszę pozostać na posterunku. Umrę na nim, jeśli trzeba będzie umrzeć". Odszedł 8 września 1853 roku, licząc sobie zaledwie 40 lat. Kto taki? Bł. Fryderyk Ozanam.