„Wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał”.
1. Jezus po ciężkim dniu, w którym nauczał i rozmnożył chleb, spędza część nocy na samotnej modlitwie. Obraz modlącego się Jezusa nie przypadkiem poprzedza opowieść o chodzeniu po wodzie. Modlitwa daje siłę, pozwala chodzić po wodzie. Czyli nie utonąć w grzechu, zwątpieniu, materializmie czy nieczystości. Morze w Biblii jest symbolem mrocznych sił, także śmierci. Chodzić po wodzie potrafi ten, kto siły czerpie z Boga. Spoglądając na modlitwę Jezusa, pytajmy siebie: jak ja sam się modlę? Jak wiele czasu poświęcam na relację z Bogiem? Modlitwa jest dziełem Boga, ale wymaga od człowieka zaangażowania i stałości. „Chrześcijanie są dzisiaj powołani, aby być świadkami modlitwy, ponieważ nasz świat jest często zamknięty na Boży horyzont i nadzieję, jaką daje spotkanie z Bogiem. Możemy otworzyć okna na niebo Boga przez naszą wierną i nieustanną modlitwę” – przypomina Benedykt XVI.
2. „Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się, myśląc, że to zjawa”. To nie jest tak, że wiara zabiera wszelkie lęki. Bóg nie jest wielkim terapeutą leczącym nasze rozedrgane emocje niczym jakiś superpsychoterapeuta. Zdarza się dziś, że rodzice proszą katechetów, aby nie mówili o krzyżu, o cierpieniu, o śmierci. Na religii ma być miło i przyjemnie. Ale Bóg objawiony w Biblii nie zawsze jest miły. Jest Kimś, kto czasem budzi lęk. Robi to po to, aby wyrwać nasze serca z rutyny, z obojętności, ze złych przyzwyczajeń. Jezus niekoniecznie śpiewa kołysanki do snu. Czasem przychodzi jako Ktoś, kto niepokoi i wyrywa ze złego snu, w którym przesypiamy życie. Jednocześnie dodaje odwagi do mądrego życia. Wiara jest życiem na przekór śmierci. Wbrew sile ciążenia grzechu, pożądań, pokus. „Prawdziwy Bóg nie jest przyjemny, użyteczny i »popkulturowy«. On jest tajemniczy, budzi podziw i wymaga zaangażowania całej naszej osoby” (U. Lehner).
3. „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!”. Jezus budzi niepokój, a jednocześnie fascynację. „Jeśli to Ty jesteś” – mówi Piotr, co zdradza jego niepewność. Ale zarazem jest gotów zaryzykować życie, postawić wszystko na jedną kartę. „Przyjdź!” – mówi Pan. Czyli zrób pierwszy krok, zaryzykuj, zaufaj. Inaczej się nie przekonasz. Potem jest kilka śmiałych kroków po wodzie, a chwilę później rozpaczliwe wołanie: „Panie, ratuj!”. I silna dłoń Pana, która wyławia Piotra z wody. Tak to z nami jest. Boimy się, wierzymy, idziemy na całość… przez chwilę, a potem znowu wątpimy i wołamy do Pana o ratunek. I tak w kółko. Aż się w końcu nauczymy chodzić po wodzie. Czyli wierzyć.