Pogłębia się kryzys humanitarny w Syrii. Setki tysięcy osób zostało przesiedlonych, głównie kobiety i dzieci. W stronę granicy z Turcją z prowincji Idlib zmierza około miliona osób.
Katastrofę spowodowało nasilenie konfliktu pomiędzy siłami tureckimi, a syryjskimi. Eskalacja nastąpiła w centrum prowincji Idlib, gdzie od tygodni koncentruje się ofensywa Damaszku przeciwko rebeliantom.
Wojska Baszara-el-Asada zwiększyły liczbę bombardowań, które pociągają za sobą coraz liczniejsze ofiary w ludziach. „Dziewięć lat po wybuchu wojny w Syrii można mówić o klęsce samozwańczego Państwa Islamskiego, ale na pewno nie o rychłym zakończeniu konfliktu” – uważa prof. Daniele De Luca z uniwersytetu w Salento.
„To resztki oporu na terytorium syryjskim. Teraz trwa przeciąganie liny pomiędzy siłami, aby sprawdzić, jak wpływ każda z nich będzie miała na tym terytorium w przyszłości. Już teraz jest jasne, że ten obszar znajduje się pod kontrolą turecko-rosyjską. Wydaje się, że Stany Zjednoczone wycofały się z dążenia do bezpośredniego wpływu, ale przesunęły się na południe, próbując rozwiązać długotrwały konflikt między Palestyńczykami i Izraelczykami, pozostawiając tym samym praktycznie teren pod kontrolą turecką i rosyjską, przy bardzo silnej ingerencji również ze strony Iranu – uważa prof. De Luca. To wszystko sprawia, że konflikt może się przeciągać. Alawici w Syrii są mniejszością, którą sunnici uważają za swego rodzaju bezpośrednich kuzynów szyitów. Większość sunnicka nigdy ich nie zaakceptowała. Tak więc rola Iranu jest w tej układance fundamentalna. Wpływ na ten konflikt ma także Liban, gdzie znajdują się siły Hezbollahu, które mogłyby zacząć ponownie naciskać na północną granicę Izraela. Obszar pacyfikacji i obszar ochronny mogłyby być bardzo zagrożone, a obecne oddziały międzynarodowe, w tym siły włoskie, mogłyby zostać zaangażowane.“