W kościele w Czernichowie odbyło się uroczyste wprowadzenie relikwii męczenników z Peru: bł. Michała Tomaszka i bł. Zbigniewa Strzałkowskiego. Wprowadzenia dokonał bp Edward Kawa ze Lwowa. Odtąd już co miesiąc, zawsze dziewiątego dnia, upamiętniając dzień ich męczeńskiej śmierci, po wieczornej Mszy św. będą się tu odbywać nabożeństwa z powierzaniem próśb ich wstawiennictwu.
Liturgii wprowadzenia relikwii przewodniczył zakonny współbrat męczenników, bp Edward Kawa, franciszkanin konwentualny, biskup pomocniczy w archidiecezji lwowskiej, który na wstępie odczytał dekret przekazania relikwii I stopnia dla parafii czernichowskiej. Dokument wraz z certyfikatem podpisał przełożony krakowskiej prowincji franciszkanów konwentualnych o. Marian Gołąb OFMConv.
Relikwiarz męczenników w procesji wnieśli do świątyni bliscy bł. Michała: jego siostra Maria i brat Marek. Bp Kawa zaraz po odczytaniu dokumentów przyjął relikwiarz, pobłogosławił nim czernichowskich parafian i umieścił przed ołtarzem.
Relikwiarz przekazali bp. Edwardowi Kawie przedstawiciele rodziny bł. Michała Tomaszka: sostra Maria i brat Marek.- Oni tutaj zostaną, aby Bóg przez ich obecność działał w was i czynił swoje cuda. Przyjmijmy ich z wiarą i miłością, a Bogu dziękujmy za dar naszych polskich męczenników, misjonarzy – apelował bp Kawa, życząc, by pośród modlących się przez ich wstawiennictwo, działy się cuda. – Bo wszędzie tam, gdzie są męczennicy z Peru, zdarzają się cuda. Bądźcie na nie gotowi i otwórzcie swoje serca - dodawał bp Kawa.
W homilii bp Edward Kawa, pochodzący z polskiej rodziny zamieszkującej w Mościskach na Ukrainie, podzielił się osobistym świadectwem szczególnej więzi z męczennikami z Pariacoto.
- Miałem 13 lat, kiedy 9 sierpnia 1991 roku zginęli męczennicy. Pamiętam ten dzień, jakby to było dziś. Urodziłem się blisko granicy i mogliśmy jeszcze na naszych odbiornikach odbierać programy radiowe i telewizyjne z Polski. Razem z rodzicami oglądałem następnego dnia informacje o ich śmierci. Byliśmy wstrząśnięci, bo ledwie wyszliśmy wtedy spod władzy Związku Radzieckiego, wszyscy czuli radość i nadzieję. Do głowy nam nie przychodziło, że gdzieś mogą być jeszcze prześladowani chrześcijanie, że mogą być męczennicy. Kiedy później, odwiedzając brata w seminarium, zobaczyłem ulotki im poświęcone, przypomniałem sobie tamten dzień i odkryłem w sercu pragnienie, że chcę być taki, jak oni. Ich przykład dał mi natchnienie, aby iść i naśladować Jezusa - mówił bp Edward.
Jak dopowiada o. Sławomir Zieliński OFMConv, przed laty duszpasterz w Mościskach, a obecnie pracujący we Lwowie, bp Edward Kawa, który otrzymał sakrę biskupią w 2017 r., został powołany przez ojca świętego Franciszka jako koordynator potężnej akcji pomocy humanitarnej "Papież dla Ukrainy", w ramach której w ciągu dwóch lat około 16. tys. osób najbardziej dotkniętych tragedią wojny, przed wszystkim z terenu Donbasu, otrzymało pomoc w łącznej wysokości 16 mln euro. Docierała ona do osób najbiedniejszych, pozbawionych domów, opału na zimę.
Przy ołtarzu w Czernichowie pod przewodnictwem bp. Kawy modlili się też księża dekanatu międzybrodzkiego, z dziekanem ks. kan. Januszem Kucielem i wicedziekanem ks. Markiem Wróblem, a także franciszkanie, z o. Sławomirem Zielińskim, dyrektorem wydziału duszpasterskiego lwowskiej kurii. Obecna była też delegacja władz gminnych, przedstawiciele stowarzyszenia integracyjnego Dzieci Serc im. bł. o. Michała Tomaszka z Radziechów, a także PTG "Sokół", poczty sztandarowe.
- Już pierwszego dnia doświadczyliśmy niezwykłych znaków. Jednym była sama obecność biskupa, który odczytał głos powołania kapłańskiego za sprawą męczenników z Peru, a w dodatku w swoim kalendarzu znalazł jedną wolną niedzielę - mówi ks. Ciurla.
Ks. Krzysztof Ciurla w nowym ornacie - darze parafii w TrzebiniDrugim niespodziewanym znakiem była symboliczna liczba kapłanów, których przy ołtarzu miało początkowo stanąć ośmiu. W ostatniej chwili okazało się, że będzie ich dziewięciu, tak jak dziewiątego sierpnia zginęli misjonarze. Przygotowanych było tylko 8 ornatów, ale z kłopotu wspaniale wybawiła wszystkich delegacja parafii w Trzebini, która z ks. Piotrem Krzystkiem przywiozła w darze nowy ornat z wizerunkiem bł. o. Tomaszka, który już przy ołtarzu przyjął, a następnie założył ks. Ciurla. Są też już pierwsze świadectwa, że długo zanoszone modlitwy właśnie zostały przez Boga wysłuchane.
Czernichowski duszpasterz nie ukrywa, że jego życie mocno naznaczył swoją obecnością męczennik z Żywiecczyzny: bł. Michał Tomaszek. Poznał go jeszcze jako kleryk, w Sułkowicach, gdzie o. Michał przyjechał wówczas z niepełnosprawnymi dziećmi na rekolekcje.
- Z czasem coraz bardziej widzę, jaka to była łaska... - mówi ks. Ciurla. Bo nie było przecież przypadku w tym, że został potem wikarym w rodzinnej parafii o. Michała, w Łękawicy. Tam też przez lata sprawował co miesiąc Msze św. z prośbą o beatyfikację. Potem uczestniczył w takich Mszach św. odprawianych w Trzebini, gdzie również pracował jako wikariusz.
Był w Łękawicy, kiedy żyła jeszcze mama o. Michała, która obdarzyła go prawdziwie matczynym sercem. I jak kiedyś dla własnego syna dziergała na drutach ciepłe wełniane skarpety, tak później obdarowywała nimi o. Sławomira i ks. Krzysztofa. Wykorzystywała do tego przywiezione z Peru rzeczy o. Michała. W ręce ks. Krzysztofa trafił też ostatni sweter przyszłego błogosławionego. - To do dziś najcieplejsza rzecz, jaką mam - mówi ks. Ciurla.
Uczestnicy czernichowskiego powitania relikwii mieli okazję zaopatrzyć się w przygotowane przez ojców franciszkanów rozmaite publikacje na temat obu błogosławionych. W najbliższych miesiącach będzie u nich gościć także wystawa im poświęcona.