107,6 FM

Alkohol, to nie woda mineralna

Pod koniec minionego tygodnia prowadziłem w Krzeszowicach Dni Skupienia i Modlitwy dla uzależnionych i współuzależnionych. Pięćdziesiąt osób, mężczyzn, kobiet, także par małżeńskich.

Byli z różnych stron: Wałbrzycha, Świebodzic, Krakowa, Żor, Mikołowa, Pszczyny i paru jeszcze innych miejscowości, i też z różnym stażem trzeźwości. Dawno nie słuchałem tak dojrzałych spowiedzi i dawno też nie słyszałem tak uczciwych świadectw o sobie i swojej rodzicielskiej bezradności, kiedy uporawszy się ze swoim uzależnieniem, nie potrafi się, a tak bardzo by się chciało, pomóc swoim dzieciom brnącym w alkoholowo narkotyczne uzależnienie.

W ubiegły poniedziałek zaś uczestniczyłem w uroczystości 25 lecia Ośrodka Duszpasterstwa Trzeźwości w Kowalewie. Jest to miejsce, w którym przez tych 25 lat ponad  1000 księży skorzystało z programu pomocowego, wróciło do zdrowia, trzeźwości i posługi duszpasterskiej. Powie ktoś, to dużo, nawet bardzo dużo, 40 na rok. Ok, ale to pokazuje też, że siła alkoholu jest poważna i przed nią nie ma mocnych. Wspominam o tym jubileuszu z wielkim szacunkiem dla Twórcy i Założyciela, no i trochę z kapłańską satysfakcją. To prawda, że dziś o księżach mówi się źle, nawet bardzo źle, zasłużenie i nie zasłużenie, ale jesteśmy chyba jedyną, nie znam takiej drugiej, grupą zawodowo funkcyjną, że tak nas nazwę, która w sposób uczciwy, fachowy i metodyczny, od tylu już lat, pomaga sama sobie.

Te dwa zdarzenia sprowokowały mnie do zwrócenia Słuchaczom uwagi na alkohol. Muszą przyznać też, że wstrząsną mną tekst w jednym z sierpniowych Tygodników Powszechnych. I tak, 17% Polaków wypija 70% alkoholu sprzedawanego w naszych sklepach, w zeszłym roku wydając na niego 362 złote miesięcznie, czyli rocznie ponad 4,3 zł.  Jeden punkt sprzedaży przypada u nas na 275 mieszkańców, czyli każdy blok mieszkalny ma swój sklepik z alkoholem czy knajpkę. W 2000 r. statystycznie piliśmy rocznie 8 litrów czystego alkoholu na osobę, w 2017 r., to już prawie 12 litrów. Nie wiem, czy Państwo wiedzą, ale w telewizji reklamy piwa zajmują rocznie 2530 godzin czasu antenowego. A przy tym mało kto wie, że pół litra jasnego piwa, to 20 g. czystego alkoholu. W Polsce rocznie sprzedaje się około miliarda tzw. „małpek”, czyli stumililitrowych butelek z wódką, najczęściej smakową. To tylko suche fakty i liczby.

Zwrócę jeszcze uwagę na dwie sprawy: dostępność i cenę. I też tylko liczby. W Polsce jest ok. 250 tys. punktów sprzedaży alkoholu. W samej tylko Bydgoszczy jest więcej sklepów monopolowych niż w całej Norwegii. W roku 1989 przeciętna pensja wystarczyła na zakup 17,5 półlitrówek. W zeszłym roku za przeciętną pensję można było kupić 187 butelek! Innymi słowy alkohol jest za tani jak barszcz i dostępniejszy niż chleb.

Zdaje się, że zapomnieliśmy, że alkohol to jednak trucizna, narkotyk. Jasne, że to nie heroina, ale uzależnia jak heroina, tylko wolniej.

I w tym kontekście zdumienie, żeby nie powiedzieć mocniej, musi budzić pomysł Ministra Rolnictwa, który, tu cytat: chcąc wykorzystać potencjał polskiego rolnictwa i  wesprzeć możliwości dochodowe rolników rozważa możliwość uproszczenia przepisów dotyczących produkcji napojów spirytusowych w ilości nie przekraczającej 10 tys. litrów rocznie. Innymi słowy zwiększamy podaż, a w konsekwencji obniżamy cenę. To tak chyba jakoś działa. No i jak to się ma do Narodowego Programu Trzeźwości, doprawdy nie wiem.

Żeby też było jasne. Tu nie chodzi o prohibicję. Niech alkohol będzie z nami nadal, ale niech nie będzie tani i dostępny na każdym kroku i pokazywany, jako coś czym nie jest. Trudno się pod tym nie podpisać i nie przyznać racji niedawno odwołanemu Dyrektorowi Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.

I na koniec coś jeszcze. Jakieś dwa lata temu, jeden z naszych Parafian wyjechał z żoną i czwórką dzieci do Nieniec. Mieszkają pod Monachium, On pracuje w fabryce produkującej plastikowe części dla samochodów. W tym nie wielkim miasteczku festyny, zabawy, i jak to w Niemczech z dużą ilością piwa. Między uczestnikami przechadzają się strażnicy miejscy, notabene wśród nich jeden Polak. Kiedy twarz trzymającego w ręku piwo bądź napój energetyczny wydaje się strażnikom za młoda, proszą o dowód, a kiedy jest jeszcze niepełnoletni w jego obecności wylewają jego napój do najbliższej kratki ściekowej. I nikt się buntuje.

Czy wyobrażają sobie Państwo coś takiego u nas? Ale byłyby rwetes, oburzenie, że to ograniczenie wolności, obyczajowa cenzura. Wszyscy obrońcy praw człowieka postawieni byliby na nogi. Prawdę mówiąc chętnie zapytałbym Burmistrza tej miejscowości, czy za tym stoi tylko lokalne prawo, czy może Federalne?

Widać zdają sobie tam sprawę z tego, że alkohol, to nie woda mineralna i jego dostępność ze względu na to właśnie czym jest, nie może być nie ograniczona.

Ciekawe, kiedy my zdamy sobie z tego sprawę? A czas już chyba po temu najwyższy.   
                                

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy