Ratownicy, którzy - nieustannie w systemie zmianowym - ładunkami wybuchowymi poszerzają korytarz Jaskini Wielkiej Śnieżnej w Tatrach, nadal nie mają kontaktu z uwięzionymi grotołazami – poinformował we wtorek rano naczelnik TOPR Jan Krzysztof.
"Na razie nadal nie mamy kontaktu z poszukiwanymi. Prace pirotechniczne nadal będą kontynuowane. Obecnie w jaskini działa siedem osób, które dzisiaj będą wychodzić, a kolejna grupa ratowników uda się na miejsce. O ile nie pogorszy się system cyrkulacji powietrza, to w ciągu najbliższego dnia być może przesuniemy się kilka metrów do przodu" – powiedział naczelnik.
Z informacji, które dotarły do centrali TOPR z wnętrza jaskini, ładunki wybuchowe udało się detonować dotychczas mniej więcej dwie godziny. Dużo pracy kosztowało ratowników usuwanie materiału skalnego, który powstał w wyniku detonacji.
"Kruszymy wąski korytarz, aby posunąć się jak najbardziej do przodu. We wtorek po południu wyjdzie kolejna zmiana pirotechników z TOPR oraz grupy ratowników słowackich. Na przodzie może pracować tylko jedna osoba z uwagi na warunki. Zmiany ekip będą następowały nadal, jednak grupy będą nie większe niż osiem osób. Nie będą to grupy liczne, bo nie ma potrzeby, aby pracowało tam więcej osób. Samo przebywanie pod ziemią jest bardzo męczące" – wyjaśnił Krzysztof.