Ciekawe czy dzisiejszy patron, biegając jako mały chłopak po ulicach rodzinnego Liege, spodziewał się, że nie opuści tego ukochanego miasta aż do końca swojego życia? A tak w istocie się stało.
Ciekawe czy dzisiejszy patron, biegając jako mały chłopak po ulicach rodzinnego Liege, spodziewał się, że nie opuści tego ukochanego miasta aż do końca swojego życia? A tak w istocie się stało. Tutaj, czyli w Liege, zdobył bowiem wykształcenie, tu został też kanonikiem przy katedrze. Jako dorosły człowiek podjął nawet próbę rozstania ze swoim miastem, udając się w długą i uciążliwą podróż do Ziemi Świętej, ale już tam będąc i tak prześladowało go piękno belgijskiego krajobrazu. Po powrocie z tak niebezpiecznej pielgrzymki został mianowany proboszczem katedralnej parafii w Liege oraz archidiakonem, czyli zarządcą diecezji z ramienia biskupa. Ale co ciekawe, to nie w związku z pełnieniem tego zaszczytnego urzędu zapadł w pamięć mieszkańcom swojego miasta. Nie stało się to również za sprawą wyboru na biskupa Liege, co miało miejsce w 1119 roku. Pewnie częściowo odpowiada za to jego krótka, bo zaledwie dwuletnia posługa, którą 27 maja 1121 roku zakończyła śmierć. Kto wie, kim by się stał dzisiejszy patron, gdyby dane mu było dłużej pokierować diecezją? Sądząc z tego, jak został zapamiętany przez ludzi, wiele mogłoby się jeszcze wydarzyć. A jak został zapamiętany? Jako ten, który miał odwagę. I nie tylko odwagę, by udać się do Ziemi Świętej ryzykując zdrowie i życie. Otóż umocniony tym doświadczeniem, bohater naszej dzisiejszej historii zrobił po powrocie do Liege coś więcej - jako proboszcz zamknął tamtejszą katedrę. Dosłownie. Zatrzasnął drzwi, schował klucze i nie wpuścił do świątyni niejakiego Aleksandra z Luliers, naznaczonego przez cesarza na nowego biskupa wskutek symonii, to jest kupienia urzędu. Swoim czynem tak zaskoczył wszystkich, że nie doszło nawet przy tym zdarzeniu do rozlewu krwi. Doszło za to do wyboru na nowego ordynariusza właśnie odważnego proboszcza i do próby odebrania mu życia tuż po konsekracji na biskupa Liege. Próba skończyła się niepowodzeniem, nowy biskup zabrał się do wprowadzania reform zgodnie z zaleceniami papieża Grzegorza VII i w sumie na tym nasza historia się kończy. Z drugiej strony jest jednak dzięki temu niezwykle czytelna – wynika z niej bowiem, że czasem warto jest choćby na chwilę zmienić perspektywę, by świeżym spojrzeniem ogarnąć to, co się zna jak – przysłowiową - własną kieszeń. I że to jedno jedyne spojrzenie, może się okazać na wagę ludzkiej pamięci i chwały nieba. Czy wiecie państwo, kto w ten sposób przeszedł do historii Kościoła? Święty Fryderyk, biskup.