Papież Franciszek powiedział we wtorek dziennikarzom, że obecnie panuje tendencja do tego, by obrażać się nawzajem. Robią to politycy, robią to rodziny - mówił podczas konferencji prasowej na pokładzie samolotu w drodze ze Skopje do Rzymu.
"Dzisiaj jesteśmy przyzwyczajeni do obrażania się; polityk obraża drugiego, sąsiad sąsiada; także w rodzinach ludzie obrażają się nawzajem" - stwierdził papież wracając z trzydniowej podróży do Bułgarii i Macedonii Północnej.
Jego zdaniem panuje niemal "kultura obrażania". To obrażanie - ocenił - "to broń w ręku; podobnie jak obmawianie innych, kalumnie, zniesławianie".
Takim zachowaniom przeciwstawił łagodność i czułość zakonnic opiekujących się ubogimi, które spotkał w Domu Pamięci świętej Matki Teresy w Skopje.
"Uderzyło mnie to, że siostry te patrzyły na każdą osobę, jakby to był Jezus" - dodał. Jak stwierdził Franciszek, odczuł, że Kościół jest "matką".
"To jedna z najpiękniejszych rzeczy, jakiej można doświadczyć. Ja to dzisiaj poczułem" - mówił papież. "Dziękuję Macedonii, że ma ten skarb" - dodał.
Jedno z pytań dotyczyło diakonatu kobiet. Ojciec Święty przypomniał, że od kilku lat działa komisja, której członkowie nie są zgodni w swoich opiniach. Na przykład odnalezione dotąd formuły święceń diakonis nie są takie same jak w przypadku święceń diakona i raczej przypominają to, co byłoby dzisiaj benedykcją opatki. Istnieją różne opinie co do sakramentalnego charakteru święceń diakonis. Przypomniał, że ich funkcją była pomoc przy chrzcie kobiet, który dokonywał się przez zanurzenie. Ponadto były wzywane przez biskupa, kiedy dochodziło do sporu w małżeństwie i chodziło o rozwiązanie małżeństwa. Były wysyłane celem stwierdzenia siniaków na ciele kobiety pobitej przez męża. „Ale nie ma pewności, że ich wyświęcenie odbywało się w tej samej formie i tym samym celu co święcenia męskie” – stwierdził Franciszek.
Papieża pytano o kontrowersje wokół procesu kanonizacyjnego chorwackiego kardynała Alojzije Stepinaca, oskarżanego o związki z ustaszami, którzy podczas II wojny światowej mordowali Serbów i kolaborowali z III Rzeszą. Przeciwni ogłoszeniu go świętym są prawosławni.
"Był człowiekiem cnót, dlatego Kościół ogłosił go błogosławionym" - wyjaśnił papież, odnosząc się do beatyfikacji dokonanej przez Jana Pawła II w 1998 roku. Franciszek wstrzymał potem proces kanoniczny.
Wytłumaczył to dziennikarzom następująco: "W pewnym momencie procesu pojawiły się punkty niewyjaśnione. A ja, który muszę podpisać kanonizację, uznałem, że muszę poprosić o pomoc patriarchę Ireneusza i on mi pomógł". Papież mówił następnie o utworzeniu wspólnej komisji historycznej. "Zarówno jemu, jak i mnie zależy na tym, by się nie pomylić. Interesuje nas prawda. Teraz studiowane są inne punkty, aby prawda była jasna" - zaznaczył papież.
Pytany o to, skąd bierze siłę, odparł: "Przede wszystkim chcę powiedzieć, że nie chodzę do czarownicy. Nie wiem skąd, to dar Pana".
Papież zapewnił, że nie męczy się w czasie podróży. Zmęczony, jak stwierdził, jest dopiero potem.
"Proszę Boga o to, bym był Mu wierny, bym służył mu w pracy, jaką są podróże, aby by nie była to turystyka. Proszę o to. Ale poza tym nie pracuję tak dużo" - zauważył z uśmiechem.
- Wiedziałem o chorobie Jeana Vanier - mówił papież o zmarłym przyjacielu niepełnosprawnych. - Jego siostra Geneviève Jeanningros informowała mnie na bieżąco. Przed tygodniem do niego zatelefonowałem. Słuchał mnie, ale ledwie mógł mówić. Chciałbym wyrazić wdzięczność za jego świadectwo człowieka, który potrafił odczytać wymagania chrześcijańskie, wychodząc z tajemnicy śmierci, krzyża, choroby, tajemnicy osób pogardzanych, odrzucanych przez świat. Działał nie tylko na rzecz ludzi ostatnich, ale także tych, którzy przed urodzeniem mogą zostać skazani na karę śmierci. W ten sposób przeżył swoje życie. Po prostu dziękuję jemu, dziękuję Bogu, że dał nam człowieka wspaniałego świadectwa.