Do protestujących nauczycieli dołączy już niedługo nawet 40 tys. pracowników pomocy społecznej - pisze wtorkowa "Rzeczpospolita". W publikacji pt. "Strajk zablokuje 500+" ostrzega przed ryzykiem, że wnioski o przyznanie 500+ w nowym okresie zasiłkowym będą rozpatrywane z opóźnieniem.
"Istnieje ryzyko, że wnioski o przyznanie świadczenia 500+ dla milionów polskich rodzin w nowym okresie zasiłkowym będą rozpatrywane z opóźnieniem. Dotyczy to także obiecanego przez Jarosława Kaczyńskiego świadczenia 500+ na pierwsze dziecko, które ma być wypłacane już od lipca tego roku" - donosi Rzeczpospolita.
Według dziennika "Protest 40 tys. pracowników pomocy społecznej, która obsługuje przyjmowanie wniosków i przyznawanie tych świadczeń, będzie oznaczać poważne opóźnienia w ich wypłacie. Gdyby doszło do chaosu związanego z 500+ tuż przed wyborami parlamentarnymi, dla partii rządzącej byłby to potężny problem".
Gazeta informuje, że "pracownicy pomocy społecznej domagają się nie tylko podwyżek bardzo niskich pensji (średnio 1902 zł na rękę), ale także zmiany systemu udzielania przez państwo pomocy, który obecnie skupia się głównie na reagowaniu na największe patologie w najtrudniejszych rodzinach, zamiast im zawczasu przeciwdziałać".
Cytowany w publikacji prof. Piotr Broda-Wysocki z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych ocenił, że "ten zawód nigdy nie był dowartościowany, a wymagania stawiane kandydatom do tej pracy są ogromne". "Ale teraz czara goryczy się przelała. Tak jak dla nauczycieli tą kroplą było ogłoszenie 500 zł na krowę, dla pracowników socjalnych było rozszerzenie 500+ na pierwsze dziecko" - powiedział.
Według niego "pracownicy socjalni mają ogromne poczucie niesprawiedliwości, że w kraju więcej pieniędzy należy się tym, którzy nic nie robią i żyją z zasiłków, niż im, którzy te pieniądze przyznają". Ekspert dodał, że "w tym proteście nie chodzi wyłącznie o czynnik ekonomiczny, ale przede wszystkim o godność i sprawiedliwość społeczną".