Ignorant myśli, że jest potrzebna do dobrej śmierci. A przecież bez niej nawet dobrze żyć nie można.
Łaska uświęcająca – co to właściwie jest? Takie stare słowo. Tak stare, że aż nowe – chciałoby się rzec. Niektórzy katolicy kojarzą jeszcze z lekcji religii, że jest ona potrzebna do przyjęcia Komunii św., bo inaczej będzie świętokradztwo. No i dobrze byłoby też w takim stanie zejść z tego świata, bo nigdy nie wiadomo, czy się nie przyda z tamtej strony.
W tym cała rzecz, że łaska uświęcająca „przydaje się” z każdej strony. Więcej – jest dla chrześcijanina niezbędna, żeby mógł normalnie żyć, o umieraniu już nie mówiąc. Ona jest jak czyste powietrze w kontraście do wywołujących halucynacje oparów. Kto na co dzień żyje w tych oparach, ten błędnie ocenia rzeczywistość i podejmuje złe wybory.
Człowiek bez łaski uświęcającej może z powodzeniem rujnować życie swoje i swoich bliskich, zupełnie nie dostrzegając swojego w tym udziału. Jeśli ten stan się przedłuża, zanika też motywacja do powstania z upadku. „Błądzenie jest rzeczą ludzką, ale dobrowolne trwanie w błędzie jest rzeczą diabelską” – powie św. Augustyn.
Więcej o łasce uświęcającej dowiedziecie się z artykułu Franciszka Kucharczaka "Stan normalności" i w nowym wydaniu "Gościa".