- W medialnych relacjach z życia Jezusa dominowałyby wskrzeszenia, uzdrowienia i inne cuda. Ale prawdziwy obraz Kościoła jest inny - mówił podczas spotkania opłatkowego w Domu Arcybiskupów Warszawskich.
Jaki jest dziś wizerunek Kościoła, od czego zależy? - Ci, którzy mają największy wpływ, niekoniecznie są tymi, o których najwięcej się mówi. Największy wpływ na wizerunek Kościoła mają kapłani, którzy spowiadają w pierwszy piątek w konfesjonałach - mówił do dziennikarzy i ludzi mediów profesor i publicysta ks. Andrzej Draguła. W Domu Arcybiskupów Warszawskich wygłosił on podczas spotkania opłatkowego wykład „Kościół realny - Kościół medialny”. Spotkanie rozpoczęło się od modlitwy za śp. Pawła Adamowicza, zmarłego w wyniku ataku nożownika prezydenta Gdańska.
Swój wykład ks. Andrzej Draguła poświęcił różnicom między wizerunkiem Kościoła a rzeczywistością. Według prelegenta, różnica pomiędzy światem medialnym a realnym polega na doświadczeniu: w świecie realnym poznajemy i doświadczamy drugiego poprzez twarz – bezpośrednio. Natomiast ekran zwalnia nas od kontaktu z drugim człowiekiem, od patrzenia się w czyjąś twarz.
- Czyż nie robimy podobnie i my kapłani, dziennikarze, politycy? Komunikujemy się za pomocą memów, tweetów, postów nie pokazując twarzy i nie szukając cudzej twarzy, ale zakładając maskę a drugiego identyfikując poprzez maskę jego zawodu, opcji politycznej czy przynależności? – zastanawiał się ks. Andrzej Draguła.
Szukał też analogii między dzisiejszymi i czasami ziemskiego życia Jezusa.
- Jezus doświadczył, że Jego działanie było postrzegane przez gesty, znaki, cuda, wydarzenia. Dziś powiedzielibyśmy: medialną spektakularność. W medialnych relacjach z życia Jezusa dominowałyby wskrzeszenia, uzdrowienia i inne cuda. Te gesty i znaki źle zinterpretowane, prowadziły do niewłaściwych wniosków, a nawet frustracji wyrażonej słowami: „A myśmy się spodziewali…”. Ale i dziś byłoby podobnie: gdy ukrzyżowano Jezusa, lud stał i patrzył, ale nic nie widział. Nie zobaczył tego, co się dzieje naprawdę. Nie dostrzegli twarzy, bo przecież nie miał On wdzięku, aby nań popatrzeć. Pokusy spektakularności doświadcza zarówno Kościół, jak i media - mówił ks. Draguła podkreślając, że "jedyny pociągający Kościół, to Kościół prawdziwy, nawet stojący w słabości i drżeniu".
- Jedyny pociągający Kościół, to Kościół realny, a nie taki, który się podoba. Podobać się może, nawet bardzo, Kościół nieprawdziwy, ale zewnętrznie piękny - Kościół, którego wizerunek w kategoriach estetycznych, komunikacyjnych, czy retorycznych może nawet wygrać z innymi wizerunkami. Ale pozostanie fałszywy i będzie dawał fałszywe obietnice. Jest w Kościele pokusa, by taki wizerunek wykreować, ale twarz Chrystusa może przebić się jedynie przez prawdziwy obraz Kościoła, a nie przez wykreowany. I to bez względu na to, czy wykreowany przez media, czy przez sam Kościół. Podobnie będzie z negatywnym obrazem Kościoła, który także może się podobać, choć zapewne innym mediom. Przez niego też nie ukaże się twarz Chrystusa, wbrew szlachetnie brzmiącym deklaracjom. Wydaje mi się więc czymś koniecznym, myślę nie tylko o dziennikarzach czy ludziach mediów, ale także o nas - ludziach Kościoła, także ludziach w koloratkach - by w myśleniu, pisaniu, ale także w budowaniu obrazu Kościoła wykraczać poza spektakularność i medialny wizerunek. Prawdziwy Kościół jest gdzie indziej. Prawdziwy świat także - mówił, przywołując książkę Alaina de Bottona "Religia dla ateistów". Jej autor mówi o kościelnej ławce, na której spotykają się różni ludzie: biedni i bogaci, wykształceni i nie, biali i kolorowi, różniący się językiem, narodowością, seksualnością, a także przynależnością polityczną. - Przekazując sobie znak pokoju, jeśli są tylko minimalnie uczciwi, patrzą sobie w twarz i oczy, podając sobie dłonie. Z perspektywy kościelnej ławki świat i Kościół, i polityka, i wszystko wygląda inaczej niż przez pryzmat ekranu, gazety czy billboardu. Świat widziany stamtąd jest bardziej ludzki. Wiem, bo doświadczam tego zawsze gdy staję przy ołtarzu.