Zaapelował o to Franciszek w kazaniu podczas Mszy św., której przewodniczył 1 stycznia, w uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki w bazylice św. Piotra w Watykanie.
Pozwólmy się wziąć w objęcia i prowadzić za rękę Matce Bożej i naszej, gdyż trzymając się Jej, pokonamy najciaśniejsze zakręty historii. Niech Ona nas prowadzi, abyśmy odkryli łączące nas więzy. Zaapelował o to Franciszek w kazaniu podczas Mszy św., której przewodniczył 1 stycznia, w uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki w bazylice św. Piotra w Watykanie. Wraz z nim koncelebrowali ją liczni kardynałowie, arcybiskupi i biskupi, w tym kardynałowie Pietro Parolin i Peter K. Turkson.
Na początku swego przemówienia Ojciec Święty zauważył, że aby właściwie przeżyć początek nowego roku, potrzebna jest postawa zadziwienia – wobec narodzin Boga Człowieka, który stał się małym Dzieciątkiem, karmionym przez swą Matkę. Ona i Jej Syn są tak ściśle ze sobą złączeni, że wydają się jednością i ta tajemnica, związana z dniem dzisiejszym, budzi nieskończone zdumienie – podkreślił kaznodzieja. Dodał, że „Bóg związał się z ludzkością na zawsze” a ten fakt, że „Bóg i człowiek są zawsze razem”, stanowi dobrą nowinę Nowego Roku.
„A my lepiej rozumiemy Bożą miłość, która jest miłością ojcowską i macierzyńską, jak miłość matki, która nie przestaje wierzyć w swoje dzieci i nigdy ich nie opuszcza” – tłumaczył dalej papież. On „kocha nas niezależnie od naszych błędów, naszych grzechów, od tego, jak kierujemy biegiem świata” – zaznaczył mówca.
Zwrócił następnie uwagę, że na początku roku powinniśmy poprosić Maryję „o łaskę zadziwienia w obliczu Boga niespodzianek”. Niech Ta, która zrodziła Pana, zrodzi nas dla Niego, niech jako Matka odradza w swych dzieciach „zadziwienie wiarą”. Zdaniem Franciszka „życie bez zadziwienia staje się szare, nawykowe; podobnie jest z wiarą”. Kościół też potrzebuje na nowo zadziwienia, że „jest domem żywego Boga, Oblubienicą Pana, Matką rodzącą dzieci”. W przeciwnym razie grozi mu, że będzie przypominał piękne muzeum przeszłości. Matka Boża wnosi do Kościoła atmosferę domu, zamieszkanego przez Boga nowości – stwierdził papież.
Wezwał wiernych, aby pozwolili, by Ona na nich patrzyła, zwłaszcza w najtrudniejszych chwilach życiowych. Słusznie spoglądamy wówczas na Matkę Bożą, ale jeszcze lepiej jest przede wszystkim pozwolić, by to Ona patrzyła na nas. Wtedy widzi Ona w nas nie grzeszników, ale dzieci, a Jej oczy „odzwierciedlają piękno Boga, odzwierciedlają nad nami raj”, potrafią rozświetlać każdą ciemność, rozpalając wszędzie na nowo nadzieję.
Kaznodzieja wskazał, że to macierzyńskie spojrzenie Maryi, budzące zaufanie, pomaga wzrastać w wierze, która jest więzią z Bogiem, obejmującą całą osobę i która dla strzeżenia jej wymaga Jej opieki. To Jej matczyne spojrzenie pomaga nam postrzegać siebie jako umiłowane dzieci w wiernym ludzie Bożym i miłować się nawzajem, niezależnie od ograniczeń i nastawienia każdego z nas – przypomniał Ojciec Święty. Zaznaczył, że Matka Boża zakorzenia nas w Kościele, gdzie jedność liczy się bardziej niż różnorodność i zachęca nas do troszczenia się o siebie nawzajem.
Franciszek wezwał do spoglądania na otaczający nas świat oczami matki, w przeciwnym bowiem przypadku grozi mu krótkowzroczność, gdy nawet mimo dużych zysków, nie będzie w stanie widzieć w ludziach dzieci, nie wszyscy będą korzystać z wypracowanych korzyści i nie będziemy dla siebie braćmi. "Rodzina ludzka opiera się na matkach" - przypomniał mówca. Dodał, że świat, w którym macierzyńska czułość sprowadza się do zwykłego uczucia, może być bogaty w rzeczy, ale nie będzie miał przyszłości. Wezwał Maryję, aby nauczyła ludzi swego spojrzenia na życie i zwróciła na nas swoje "miłosierne oczy".
Zwrócił uwagę, że "w dzisiejszym rozczłonkowanym życiu (...) istotne znaczenie ma objęcie Matki", gdyż świat, choć silnie z sobą połączony, wydaje się coraz bardziej rozdarty. A Maryja,b troszcząca się o swą kuzynkę Elżbietę, o nowożeńców z Kany czy o uczniów w Wieczerniku, "jest lekarstwem na samotność i dezintegrację, jest Matką pocieszenia, która jest z tym, kto jest sam". Wie, że słowa nie wystarczą, aby pocieszyć, ale że potrzebna jest obecność i Ona jest obecna jako matka. Maryja jest tak zjednoczona z Chrystusem i tak bliska nam, że nie pozostaje nam nic lepszego niż złożenie życia w Jej rękach - podkreślił papież.
Zachęcił, aby dać się Jej wziąć za rękę, jak matce wprowadzającej z miłością swe dzieci w życie. Z drugiej strony wiele tych dzieci w naszych czasach, kierując się własną wolą, traci orientację, gubi się, stają się niewolnikami, choć uważają się za silnych, gniewają się i obojętnieją na innych. Okazywanie zła jest oznaką nie siły, lecz słabości. "Musimy uczyć się od matek, że heroizm polega na dawaniu siebie, siła na okazywaniu litości, mądrość na łagodności" - zaapelował kaznodzieja.
Przypomniał, że Bóg nie obył się bez Matki, tym bardziej więc my Jej potrzebujemy i sam Jezus dał Ją nam, i to z krzyża. Matka Boża nie jest sprawą opcji, ale trzeba Ją przyjąć w życiu. "Jest Królową Pokoju, która zwycięża zło i prowadzi drogami dobra, która wprowadza jedność między dzieci, która wychowuje do współczucia" - podkreślił Ojciec Święty. Prosił Maryję, aby wzięła nas za rękę, gdyż w ten sposób "pokonamy najciaśniejsze zakręty historii" oraz "odkryjemy łączące nas więzy". Kończąc swe kazanie wezwał zebranych, aby wraz z nim zawołali wspólnie: „Pod Twoją obronę uciekamy się Święta Boża Rodzicielko”.
W czasie liturgii, sprawowanej po łacinie, fragmenty Pisma Świętego odczytano po francusku, portugalsku i łacinie a wezwania Modlitwy Wiernych - po angielsku, koreańsku, niemiecku, chińsku i hiszpańsku.