Ale gdzie im się równać z patronką dnia dzisiejszego?
Superman. Spiderman. Kapitan Ameryka. A także wielu, wielu innych. Bohaterowie obdarzeni niezwykłymi mocami, których sami nie posiadamy. Herosi przeżywający oszałamiające przygody w naszym imieniu. Mocarze ratujący, upadający na naszych oczach, świat. Kolorowi niczym strona z komiksu i tak samo jak ona płascy. Gdzie im się tam równać do prawdziwych gigantów, ludzi z krwi i kości, którzy odważyli się sięgnąć chwały nieba. Ale... to jednak nie oni tylko Avengersi zawładnęli masową wyobraźnią. Może warto byłoby się zastanowić dlaczego? I to pytanie nie jest broń Boże żadną prowokacją. Wystarczy bowiem poczytać o świętych, szczególnie tych z pierwszych wieków chrześcijaństwa, żeby przekonać się jak bardzo byli w oczach ludzi superbohaterscy. Taka św. Cecylia na przykład. Historia jej życia przez całe 200 lat przekazywana była z ust do ust, zanim w V wieku została ostatecznie spisana. I co tam znajdziemy? Gotowy materiał na scenariusz kasowego filmu. Jest piękna i bogata z domu. Jest również chrześcijanką, ale ukrytą z obawy przed rodzicami, którzy chcą by wyszła za mąż. Mają nawet dla niej kandydata, obowiązkowo poganina. A co robi w tej sytuacji św. Cecylia? Sprawia, że przyszły mąż się nawraca. Nocą, w ukryciu sprowadza go do papieża św. Urbana I i raduje się, gdy chrzest przyjmuje zarówno jej narzeczony, jak i jego rodzony brat. Do zaślubin zgodnych z życzeniem rodziców dochodzi, jednak jest to już małżeństwo dwojga chrześcijan. Oczywiście szczęście nie trwa długo, ktoś donosi na nowożeńców i oboje zostają aresztowani. Żołnierze, oczarowani pięknością Cecylii, błagają ją, by nie narażała swego życia i wyrzekła się wiary. Cecylia twardo im jednak rzuca w twarz : "Nie lękajcie się spełnić nakazu, bowiem moją młodość doczesną zamienicie na wieczną młodość u mego oblubieńca, Chrystusa". Na te słowa nawraca się 400 legionistów. Także sędzia, urzeczony jej urodą, błaga ją by nie robiła głupstw w związku z owym Chrystusem. Ona jednak stanowczo odmawia i odważnie rusza na tortury. Jest zawieszona w łaźni i duszona parą, ale zamiast bólu czuje orzeźwiający powiew wiatru. To tylko wzmaga furię prześladowców – zostaje wydana katu na ścięcie. Jednakże kat, wobec jej urody, nie ma odwagi podnieść na nią miecza. Zmuszony trzy razy uderza i tyleż razy nie dopełnia swojego zadania. Cecylia nadal żyje, choć mocno krwawi z ran szyi. Zostaje zabrana do lochu, gdzie po trzech dniach umiera. W tym czasie jej krew, jako najcenniejszą relikwię zbierają do flakoników chrześcijanie opowiadając sobie potajemnie historię św. Cecylii, prawdziwej Wonder Woman, która choć umarła, to zwyciężyła. Tak więc, był czas, że chrześcijanie postrzegani byli powszechnie niczym Liga Superbohaterów. Może warto do tej tradycji wrócić? A na zachętę proponuję poszukać w pamięci imienia męża św. Cecylii. Znacie je państwo? To św. Walerian, którego imię, jak przystało na małżonka tak nietuzinkowej kobiety znaczy tyle co "mocny", silny", "zdrowy".