Jakie jest twoje największe pragnienie? Ku czemu wyrywa się twoje serce? Wiesz? To zapisz to na kartce. Przepraszam za tę bezpośredniość, ale takie właśnie zadanie otrzymał od swojego duchowego dzisiejszy patron, młody redemptorysta
Św. Gerard Majella brewiarz.pl Jakie jest twoje największe pragnienie? Ku czemu wyrywa się twoje serce? Wiesz? To zapisz to na kartce. Przepraszam za tę bezpośredniość, ale takie właśnie zadanie otrzymał od swojego duchowego dzisiejszy patron, młody redemptorysta. Zapisał wtedy, co następuje : "Moim największym pragnieniem jest bardzo kochać Pana Boga; być zawsze zjednoczonym z Bogiem; czynić wszystko dla Pana Boga; kochać wszystkich ze względu na Pana Boga; wiele dla Pana Boga cierpieć; bo jedyne co się dla mnie w życiu liczy, to pełnienie woli Bożej". Ponieważ jednak Pan Bóg czasem mówi : 'sprawdzam', gdy szczególnie radykalnie deklarujemy Mu różne rzeczy, więc i bohater naszej dzisiejszej historii miał okazję szybko przekonać się, na ile prawdziwe były zapisane przez niego słowa. Ni stąd ni zowąd został bowiem oskarżony o nieczyste relacje z pewną młodą dziewczyną, córką rodziny, w której domu zatrzymywał się podczas swoich misjonarskich podróży. Pomijając oczywiste w tym przypadku zniesławienie, przełożony skazał go dodatkowo na odosobnienie oraz wydał zakazał przyjmowania Komunii świętej. I choć wydawać się to nam może karą niewspółmiernie małą do zarzucanego przewinienia, to dzisiejszy patron cierpiał prawdziwe męki nie mogąc w pełni uczestniczyć w Mszy św. Doszło nawet do tego, że łapał się na myśli iż zaraz wstanie i wyrwie z rąk celebransa konsekrowaną Hostię. Trwało to czas jakiś, zanim wyszło na jaw, że oskarżenia pod adresem dzisiejszego świętego były fałszywe. Jednak tak jak nie bronił się wcześniej przed zarzutami, tak i teraz uwolnienie od nich przyjął ze spokojem. W końcu sam na drzwiach prowadzących do swojej celi w klasztorze, przybił wizytówkę skreśloną ołówkiem na papierze : "Tutaj spełnia się wolę Bożą, tak jak chce Bóg i jak długo będzie chciał". W ogóle zapisał się w pamięci współbraci jako człowiek życzliwy, cichy, pełniący bez szemrania wszystkie zlecone mu zakonne zajęcia i czyniący więcej dobra swoim sposobem życia, niż niejeden gorliwy kaznodzieja z ambony. Być może to wewnętrzne skupienie wynikało z jego wyuczonego zawodu – zanim bowiem trafił do redemptorystów, do 23 roku życia był krawcem – na pewno jednak w klasztorze osiągnęło swoją pełnię. Skąd to wiemy? Z darów, jakie otrzymał od Boga : czytania w sumieniach, rozmnażania pożywienia, uzdrawiania, a nawet rzadkiego daru bilokacji. Rzecz była tym bardziej spektakularna, że wszystkie one objawiły się w jego życiu w przeciągu zaledwie 6 lat, bo tylko tyle czasu był zakonnikiem. Umarł na rękach ojców i braci w nocy z 15 na 16 października 1755 roku, mając zaledwie 29 lat. Co najbardziej zaskakujące – choć ten człowiek nie dokonał żadnych wielkich dzieł, jego sanktuarium w Materdomini przyciąga rocznie setki tysięcy pielgrzymów, a wśród świętych i błogosławionych zakonu redemptorystów jest jednym z najbardziej znanych i czczonych. Zwyczajna dobroć jak widać broni się bez słów. Czy wiecie państwo kogo dziś wspominamy? To św. Gerard Majella, dobry zakonnik.