Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej, był dziś w Krakowie gościem międzynarodowej konferencji "Perspektywy rozwoju Unii Europejskiej" współorganizowanej przez Uniwersytet Papieski Jana Pawła II.
Wygłosił w Międzynarodowym Centrum Kultury przemówienie programowe do uczestników spotkania, będącego już 18. z cyklu konferencji "Rola Kościoła katolickiego w procesie integracji europejskiej". - Nie będzie to wystąpienie chłodnego eksperta. Po czterech latach w Brukseli wiem coś o funkcjonowaniu Europy i funkcjonowaniu Polski w Europie. Ale nie potrafię być obiektywny, gdyż w sprawie Europy i Polski mam bardzo głębokie przekonania; powiedziałbym nawet, że głęboką wiarę, iż nie ma lepszej alternatywy i w ogóle alternatywy dla nas, Polaków, niż obecność w Europie rozumianej jako wspólnota polityczna - zaznaczył na początku przewodniczący Tusk.
- O tym, czym jest dla nas Europa, powinniśmy myśleć w kategoriach zadania. Bo także naszym, Polaków, zadaniem jest, by Unia Europejska przetrwała w formie, jaką znamy, na jakiej wychowaliśmy się. To zadanie jest oczywiście wielowymiarowe. Jestem umiarkowanym optymistą co do tego, czy mamy jakikolwiek wpływ na bieg rzeczy w Europie i Polsce. Nie zgadzam się z tymi, którzy uważają, że nad losami zjednoczonej Europy, a w niej nad losami Polski, wisi jakieś fatum, które może przynieść wyłącznie negatywne scenariusze. Nie wierzę jednak w przesadnie optymistyczne opowieści o końcu historii i ustanowieniu raz na zawsze demokratycznego, wolnościowego, liberalnego ładu w Europie i na świecie - dodał D. Tusk.
Zarysował owe zadania dla Polski na kierunku europejskim.
- Nie ma fatum owocującego wyłącznie negatywnymi stronami, ale nie ma także żadnej gwarancji, że to, co nam się tak w Europie podoba, przetrwa bez naszego wysiłku - stwierdził. - Jest ona wspólnotą polityczną. Widać wyraźnie zagrożenia dla tej unikalnej wspólnoty. Najbardziej dosadną prognozą jest wieszczony rozpad UE. Ci, którzy ją głoszą, mają niestety dużo argumentów; mamy Brexit oraz konflikty zakorzenione w historii oraz w interesach poszczególnych państw. Jednak bez Europy zjednoczonej, gdzieś w dalszej przyszłości, w ogóle jej nie będzie. To klasyczne, szekspirowskie "być albo nie być" dla całego kontynentu, także dla Polski, która powinna wziąć na siebie część odpowiedzialności za trwałość tej wspólnoty - dodał polityk.
Wyraził także przekonanie, że pluralistyczna Europa "może być kontynentem uporządkowanym i bezpiecznym".
Na koniec zaapelował o pojednanie w Europie i Polsce, gdyż warunkuje ona "utrzymanie Europy w tym kształcie, jaki znamy". Według niego, dobrą okazją do zamanifestowania postawy pojednawczej w kraju mogłyby być listopadowe obchody 100. rocznicy odzyskania niepodległości. - Gdyby tak 11 listopada liderzy polskich partii politycznych, bez wyjątku, mogli razem zamanifestować nieudawaną przyjaźń, lecz to, że są w stanie tego dnia myśleć o perspektywie dalszych stu lat dla naszej ojczyzny, a więc także o perspektywie pojednania, zdolności rozmowy ze sobą, to byłby to być może dużo cenniejszy obraz dla Polaków niż spektakularne festiwale, fajerwerki i inne formy obchodów tego święta - powiedział.