W Brazylii ofiarą zamachu stał się mocno prawicowy faworyt wyborów prezydenckich, Jair Bolsonaro.
W czwartek podczas wiecu wyborczego kandydat w brazylijskich wyborach prezydenckich Jair Bolsonaro został pchnięty nożem. Rany okazały się tak poważne, że zagrażały życiu kandydata. Obecnie Bolsonaro przebywa w szpitalu, jednak wraca do zdrowia. Napastnikiem okazał się być były działacz skrajnie lewicowej Partii Socjalizmu i Wolności. Zamachowiec twierdził, że atak był „misją od Boga”.
Przed zamachem Jair Bolsonaro był liderem sondaży przedwyborczych z poparciem około 20 proc. Brazylijczyków. Zdaniem wielu komentatorów zamach może przybliżyć Bolsonaro do prezydentury. Kandydat ten wywoływał dotychczas spore kontrowersje, głosząc radykalne i antyestablishmentowe hasła. Przez przeciwników był oskarżany o populizm, homofobię, rasizm i seksizm. Niechęć budziły też jego pozytywne komentarze na temat dyktatury wojskowej z lat 1967-85. Jednak zamach na życie spowodował wzrost sympatii do kandydata.
Jair Bolsonaro przedstawia się w kampanii jako kandydat spoza układów. Jest reprezentantem marginalnej Partii Socjal-Liberalnej (PSL). W młodości Bolsonaro służył w brazylijskiej armii, dochodząc do stopnia kapitana. W 1988 r. został wybrany na kongresmana. W czasie swojej pracy w parlamencie zaproponował prawie 173 projekty ustaw, jednak większość z nich została odrzucona przez większość parlamentarną. Bolsanaro uważał to za efekt „prześladowań” przez lewicowe elity.
Bolsanaro oparł swoją kampanię przede wszystkim na mediach społecznościowych i bezpośrednich spotkaniach z wyborcami. Głosi hasła zmniejszenia podatków, wydatków federalnych i rządowych regulacji. Sprzeciwia się jednocześnie aborcji, małżeństwom homoseksualnym, imigracji, akcjom afirmatywnym dla mniejszości etnicznych i ograniczeniom w dostępie do broni. Ważnym elementem jego programu jest też radykalna walka z przestępczością. Z powodu głoszonych poglądów i drogi politycznej Bolsanaro często jest porównywany do Donalda Trumpa.
Od kilku lat Brazylia znajduje się w kryzysie gospodarczym i politycznym. Do więzienia za korupcję trafił były prezydent Lula da Silva, a jego następczyni i protegowana Dilma Rousseff straciła urząd w wyniku impeachmentu. Jednak tych dwoje polityków wciąż cieszy się wielką popularnością wśród biedniejszej części Brazylijczyków dzięki wprowadzanym w czasie ich rządów programów socjalnych. Kontrowersji sprawie dodaje fakt, że oboje stali się ofiarą oskarżeń korupcyjnych ze strony polityków i urzędników zmieszanych często w inne wielkie skandale korupcyjne.
Brazylia pozostaje krajem bardzo podzielonym. Nierówności ekonomiczne w tym kraju są jednymi z największych na świecie. Podziały w zamożności w dużym stopniu pokrywają się z podziałem na białych i kolorowych Brazylijczyków. Jednocześnie poziom przestępczości w tym południowoamerykańskim kraju jest jednym z najwyższych na świecie. Jeszcze na początku XXI w. wydawało się, że wiele brazylijskich bolączek uda się rozwiązać dzięki szybkiemu wzrostowi gospodarczemu. Jednak spadek cen ropy po 2010 r. skończył okres prosperity i doprowadził do kryzysu gospodarczego w Brazylii.
Brazylijski chaos pogłębia jeszcze fakt, że największa siła polityczna w tym kraju, Partia Robotnicza, wciąż nie wystawiła kandydata na prezydenta. A wybory już 7 października. Trybunał Wyborczy nie chce się zgodzić na kandydowanie historycznego przywódcy tej partii, przebywającego w więzieniu Luli da Silvy. A Lula da Silva wciąż jest niezwykle popularny w społeczeństwie. W tej sytuacji na czoło wśród zarejestrowanych kandydatów zaczął wysuwać się Jair Bolsonaro. Podobnie jak Lula da Silva, prezentuje się on jako kandydat sprzeciwu wobec obecnych skorumpowanych elit Brazylii. Sytuuje się on jednak po przeciwnej stronie sceny politycznej niż były prezydent.
Atak na Jaira Bolsonaro może być punktem zwrotnym w brazylijskich wyborach. Jako ofiara politycznego zamachu może on zdobyć współczucie wielu nieprzekonanych wcześniej do niego wyborców. W obliczu korupcji największych prawicowych partii może on zdobyć większość głosów konserwatywnych Brazylijczyków. W obliczu klinczu na lewicy, wywołanego karą więzienia dla jej przywódcy, Bolsonaro może zdobyć część głosów Brazylijczyków nastawionych wrogo do obecnych elit politycznych ich kraju. Jeśli wygra wybory prezydenckie, a jego sojusz wyborczy „Brazylia ponad wszystko, Bóg ponad każdym” wygra wybory parlamentarne, oznaczać to będzie, że fala przemian politycznych, symbolizowanych przez Donalda Trumpa, dotarła też do Ameryki Południowej.