Komentarz po obradach sejmowej komisji polityki społecznej i rodziny ws. projektu „Zatrzymaj aborcję”.
W poniedziałek, po kilku miesiącach zwłoki, posłowie z sejmowej komisji polityki społecznej i rodziny zajęli się obywatelskim projektem ustawy „Zatrzymaj aborcję”, pod którym swój podpis złożyło 830 tys. Polek i Polaków. Posłowie zdecydowali, że projektem zajmie się nadzwyczajna podkomisja w dziewięcioosobowym składzie. Do głosu nie dopuszczono pełnomocniczki projektu – Kai Godek. W związku z tym poprosiliśmy ją o komentarz w tej sprawie:
„Powołano podkomisję, w skład której wchodzą posłowie, którzy w ostatnich miesiącach opowiadali się przeciwko temu projektowi. To jest jednoznacznie zły prognostyk. Może to oznaczać, że chodzi tylko o to, by projekt przepadł na zawsze. Zastanawiam się, po co zastosowano takie rozwiązanie. Nadzwyczajne podkomisje powołuje się w przypadku rozpatrywania szczególnie skomplikowanych projektów ustaw, które wymagają wielu ekspertyz i analiz. My złożyliśmy prosty, jednozdaniowy projekt nowelizacji ustawy, w którym trzeba jedynie odpowiedzieć na pytanie, czy polskie prawo ma umożliwiać zabijanie chorych dzieci, czy nie?” – komentuje Godek.
Odnosi się również do uniemożliwienia jej wystąpienia przed komisją:
„Uzasadniono to tym, że projekt znajduje się w komisji i to komisja go rozpatruje. Rzecz w tym, że ja nie przychodzę do Sejmu jako osoba prywatna, ale jako przedstawiciel 850 tys. obywateli, którzy podpisali się pod wnioskiem. Uniemożliwiając mi zabranie głosu komisja zablokowała prawo głosu tych ludzi. Dlaczego to zrobiono? Moim zdaniem posłowie wiedzą, że robią źle blokując ten projekt i boją się o tym usłyszeć”.