Jak ten 18-letni chłopak umierał! Cały Rzym i cała Polska były tym poruszone. Ale to jeszcze nic w porównaniu z tym, do czego doprowadził po śmierci.
Ten młody, stanowczy chłopak był od dzieciństwa bardzo maryjny. Był blisko Matki Bożej. Właśnie z nią – i ze świętą Barbarą – były związane jego pierwsze wizje mistyczne. Doszło do nich w czasach szkolnych we Wiedniu. Maryja ufnie podała mu Dzieciątko. Zachęciła go też, żeby wstąpił do jezuitów.
Stanisław do końca życia nie rozstawał się z różańcem. Jeden z profesorów teologii, ojciec Emanuel Saa, wspominał po śmierci Stanisława, jak kiedyś spacerował z nim po Rzymie. Profesor pytał, co Staszek sądzi o zbliżającej się uroczystości Wniebowzięcia. Polak na to, po krótkim namyśle: „Wierzę, że dla Swej Matki Bóg stworzył specjalną chwałę”. Później, przyciszonym głosem, dodał: „Spodziewam się, że w tym roku już w niebie będę świętował Wniebowzięcie”.
Profesor zapytał jeszcze, niby niedowierzając, czy Staszek kocha Matkę Najświętszą. Młody Polak odpowiedział: „Czy ją kocham? Ojcze, przecież to Matka moja”.
Stanisław mówił też kolegom, że Wniebowzięcie jest w niebie wspaniale świętowane. I że za kilka dni on też będzie je tam obchodził.
Kilka dni później, 10 sierpnia 1568 r., Stanisław nagle zachorował na malarię. 14 sierpnia w nocy zaczął konać. Umierał wręcz pogodnie, choć z ust sączyła mu się krew. Mówił, że ufa Bożemu miłosierdziu. W pewnym momencie jego twarz rozjaśniła się tajemniczym blaskiem. Kiedy przyjaciele zaczęli dopytywać, czego sobie życzy, Stanisław odpowiedział, że przyszła po niego Matka Boża. Świadkowie zorientowali się, że umarł, dopiero, gdy na podsunięty mu obrazek Maryi nie zareagował już uśmiechem. Okazało się, że właśnie minęła północ 15 sierpnia.