Nie przyszedłem powołać do nawrócenia sprawiedliwych, ale grzeszników. (Łk 5,32)
Jezus zobaczył celnika, imieniem Lewi, siedzącego na komorze celnej. Rzekł do niego: «Pójdź za Mną!» On zostawił wszystko, wstał i z Nim poszedł.
Potem Lewi wydał dla Niego wielkie przyjęcie u siebie w domu; a był spory tłum celników oraz innych ludzi, którzy zasiadali z nimi do stołu. Na to szemrali faryzeusze i uczeni ich w Piśmie, mówiąc do Jego uczniów: «Dlaczego jecie i pijecie z celnikami i grzesznikami?»
Lecz Jezus im odpowiedział: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać do nawrócenia się sprawiedliwych, lecz grzeszników».
Wśród wielu powołań, które rozpoznaje człowiek, znajduje się także powołanie do nawrócenia. Poczucie konieczności zmiany życia wiąże się z tym, co zwykło się nazywać poczuciem grzechu. Swoje źródło ma ono w moralnej świadomości człowieka. Poczucia grzechu nie można oddzielać od poczucia Boga, gdyż wypływa ono ze świadomego przeżywania relacji z Bogiem. Zdarzało się w historii, że pod wpływem różnych czynników świadomość moralna była u ludzi w poważny sposób zaćmiona. Niestety, aż nadto wiele znaków wskazuje na to, że może tak być i w czasach obecnych. Wraz z utratą wrażliwości moralnej następuje zaćmienie wrażliwości na Boga, a kiedy gubi się w życiu decydujący punkt wewnętrznego odniesienia, traci się także poczucie grzechu. Czy zatem największym grzechem i tego wieku „jest utrata poczucia grzechu”?