Zdaje mi się bowiem, że my zbyt łatwo, zbyt szybko ustępujemy i rezygnujemy z używania symboli, które zostały zawłaszczone, czy wręcz skradzione.
Drodzy słuchacze. Środowo i feryjnie Państwa pozdrawiam, i zapraszam na dzisiejszy felieton uprzedzając przy tym, że nie będzie on jakoś specjalnie odpoczynkowy.
Jakiś czas temu w jednym z felietonów zwracałem Państwa uwagę na mocno postępujący językowy proces zmiany i zamiany znaczenia używanych słów i wyrazów, że przypomnę tylko zupełnie zmienione, nawet zafałszowane rozumienie słowa tolerancja. Od znaczącego za łacińskim pochodzeniem tyle, co wytrzymywać, znosić, ścierpieć po dzisiejsze jego rozumienie, jako przyzwolenie, zgodę i akceptację.
Taki sam proces dotyczy też znaków i symboli. Pierwszy, jaki mi, a pewno też i słuchaczom przychodzi na myśl to oczywiście tęcza. Jak daleko sięgam pamięcią to tęczę rozumiano, jako znak przymierza Pana Boga z Noem o czym czytamy w Biblii zaraz po opisie potopu. Zawieram z wami przymierze, tak iż nigdy już nie zostanie zgładzona wodami potopu żadna istota żywa i już nigdy nie będzie potopu niszczącego ziemię. Po czym Bóg dodał: A to jest znak przymierza, które ja zawieram z wami i każdą istotą żywą, jaka jest z wami, na wieczne czasy: Łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną a ziemią. A gdy rozciągnę obłoki nad ziemią i gdy ukaże się ten łuk na obłokach, wtedy wspomnę na moje przymierze, które zawarłem z wami i z wszelką istotą żywą, z każdym człowiekiem… Rzekł Bóg do Noego: To jest znak przymierza, które zawarłem między Mną a wszystkimi istotami, jakie są na ziemi. Tak pisze w Księdze Rodzaju. "Łuk mój kładę na obłoki" – taki tytuł ma też jeden z pięknych witraży Marka Chagalla w katedrze św. Stefana w Moguncji. W Piśmie Świętym, podobnie jak w witrażu Chagalla, rozciąga się barwna tęcza, jako znak dziejów zbawienia, jako znak Przymierza.
Dziś używane flagi w jej kolorach znaczą już coś innego, są znakiem rozpoznawczym ruchów LGBT. I przejęcie tego znaku i nadanie mu nowego przeznaczenia, nowej konotacji znaczeniowej stało się tak powszechne, że dziś już po pierwsze niemal zapominamy o jego pierwotnej symbolice, a po drugie zaczynamy na wszelki wypadek unikać jego używania nawet w jego biblijnym sensie, żeby przypadkiem nie zostało to opacznie odczytane i zrozumiane. A dywagacje na temat różnicy w ilości kolorów w obu tęczach niczego tu nie wnoszą poza jakąś jałowością takich rozważań.
Dziś w powszechnym odbiorze tęcza nie znaczy już tego, co znaczyła.
I znak drugi. Przyznam, że jakoś do tej pory nad tym się nie zastanawiałem, a powinienem. Zwrócił mi na to uwagę w czasie naszej ostatniej rozmowy Pan Krzysztof Gorgoń, projektant wnętrza kościoła Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Szopienicach.
Gdybym zapytał teraz Państwa, co oznacza odwrócony o 180 stopni krzyż łaciński, pewno wszyscy jak jeden mąż powiedzielibyśmy, że to krzyż satanistyczny. I tak też w powszechnym odbiorze rozumiany jest ten odwrócony krzyż, jako demonstracja postawy antyreligijnej.
Nic błędniejszego. Ten odwrócony krzyż, to krzyż św. Piotra. Nawiązuje nie do czego innego, jak tylko do śmierci św. Piotra. Tradycja bowiem głosi, że Piotr zginął w Rzymie na Wzgórzu Watykańskim. Zginął męczeńsko na krzyżu głową w dół, na własną prośbę, ponieważ mówił, iż nie jest godzien umrzeć jak Chrystus. Senator Marcellus, jego wierny uczeń, zdjął go z krzyża i pochował we własnym grobowcu.
Mało kto widząc odwrócony krzyż tak go rozumie i odczytuje. Kto i kiedy zawłaszczył sobie ten znak nie wiem, ale zrobił to tak skutecznie, że z tego powodu sami chrześcijanie rzadko używają krzyża św. Piotra.
Jak silne i powszechne jest takie satanistyczne rozumienie krzyża św. Piotra widać było podczas pielgrzymki Jana Pawła II do Izraela w 2000 roku, kiedy to jego wykorzystanie stało się źródłem wielu nieporozumień i oskarżeń nawet o bluźnierstwo.
A przy okazji, tak dla wyjaśnienia, dla chrześcijan jednoznacznie bluźnierczym symbolem jest odwrócony krucyfiks, czyli krzyż razem z postacią Ukrzyżowanego, a nie sam krzyż.
Czemu na to dziś zwracam państwa uwagę? Zdaje mi się bowiem, że my zbyt łatwo, zbyt szybko ustępujemy i rezygnujemy z używania symboli, które zostały zawłaszczone, czy wręcz skradzione. Godzimy się na przeinaczanie ich znaczeń pierwotnych na te nowo nadane, i na wszelki wypadek nie posługujemy się już nimi, by nie być posądzonym o zgodę na to nowo nadane znaczenie znaku, czy symbolu.
Nie wiem, czy aby nie przyszła już pora, żeby jednak zdobywać się na odwagę i może nawet tak trochę na przekór mimo wszystko używać, stosować znaki, symbole w zgodzie z ich pierwotnym znaczeniem i rozumieniem dla przywracania pamięci o ich pierwszych znaczeniach. To prawda, że na to będzie trzeba sporej odwagi, no i cierpliwości w udowadnianiu, że to wcale nie w zgodzie z tym nowym rozumieniem, a bardziej pod prąd tym obowiązującym dziś znaczeniom.
Pomyślałem sobie też, że chyba spróbuję się odważyć i wpiąć do klapy marynarki właśnie krzyż św. Piotra. Od dziś zresztą tak właśnie będę nazywał ten odwrócony krzyż. Jestem to św. Piotrowi po prostu winien, wszak to mój Patron.
Dziękując już za uwagę zapraszam za tydzień. ks. Piotr Brząkalik.