Eliasz już przyszedł, a nie poznali go. Mt 17,12
Kiedy schodzili z góry, uczniowie zapytali Jezusa:
«Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?» on odparł: «Eliasz istotnie przyjdzie i wszystko naprawi. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy ma od nich cierpieć». Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu.
Eliasz, prorok jak ogień. Cieszący się niezwykłym poważaniem. Ma w bezpośredni sposób poprzedzić przyjście Mesjasza. „Eliasz już przyszedł, a nie poznali go”. Jak to? Skoro Eliasz już przyszedł, to gdzie jest Mesjasz? Niestety, w Janie Chrzcicielu nie rozpoznali Eliasza, a w Jezusie nie rozpoznali Chrystusa. Dlaczego tak trudno ich rozpoznać? Może jednym z powodów są fałszywe wyobrażenia. Sprawiają one, że gdy pojawia się Wyczekiwany, to tak trudno mi to uznać, no bo jak to jest możliwe: „że w stajni, że w żłobie, że na sianie…”. Jakoś to wszystko nie pasuje do tej wizji, którą wcześniej „skroiłem sobie wedle własnej miary”. Czy idąc w życie jedynie z własną wizją, rozpoznam Go, gdy powtórnie przyjdzie…?