Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął. Łk 12,49
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął. Chrzest mam przyjąć, i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie.
Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie podzielonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej».
Pierwsze wrażenie po zetknięciu z tym tekstem może być dezorientujące: Jezus nie jest Bogiem pokoju i zgody! Ale to tylko pierwsze wrażenie. Najlepiej wyjaśniłby to biblista. Ja mogę rzucić jedynie coś od siebie. Ogień Ducha Świętego. Czy to przypadek, że Duch zstąpił na apostołów w znaku ognia? Zgoda, ogień jest też symbolem piekła. Sytuacje, kiedy ten sam znak oznacza różne rzeczywistości, zdarzają się często. Na przykład wąż. Ten z raju symbolizował szatana. Ten miedziany na palu – Boga. Prosząc Ducha, by Jego ogień rozpalił nasze serca, musimy mieć świadomość konsekwencji. Często są nimi męczeństwo i śmierć. Zawsze myślałem, że pierwszą cnotą świętych jest cierpliwość. Niedawno usłyszałem, że odwaga. Odwaga stanięcia w prawdzie. A to często oznacza narażenie się innym. Jezus jest wrogiem pseudopokoju. Takiego powierzchownego, poprawnego politycznie i tolerancyjnego. Ogień Ducha Świętego rozpala nasze serca miłością. To daje nam odwagę, by dobro nazywać dobrem, a zło złem. Nic bardziej nie zapewni nam wrogów niż kierowanie się tą zasadą.