"Gdyby Niemcy były silniejsze, to Polska nie miałaby granic tam gdzie ma" - oświadczył wiceszef Komisji Europejskiej.
W czwartek na posiedzeniu komisji wolności obywatelskich, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych Parlamentu Europejskiego odbyła się dyskusja na temat praworządności w Polsce. Komisja Europejska prowadzi procedurę praworządności wobec Polski od 2016 r.. Kolejnym powodem zaognienia stosunków między Warszawa a Brukselą była reforma sądownictwa proponowana przez rząd Beaty Szydło. Dwie z trzech ustaw, dotyczące Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa, zawetował Andrzej Duda.
W lipcu Komisja Europejska ostrzegała Polskę przed uruchomieniem art. 7 traktatu unijnego, dopuszczającego wprowadzenie sankcje wobec naszego kraju. Komisja miała wątpliwości w kwestii ustawy o sądach powszechnych, dopatrując się m.in. niezgodności z regulacjami unijnymi różnego wieku emerytalnego sędziów i sędzin w Polsce.
W czasie burzliwej, półtoragodzinnej dyskusji w Parlamencie Europejskim wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans podkreślił, że przekazana przez polskie władze odpowiedz na rekomendacje ws. praworządności nie rozwiewa wątpliwości KE. Groził też dalszymi krokami wobec Polski. Prawdziwy jednak pokaz arogancji Holender dał w podsumowującym przemówieniu kończącym dyskusję. Timmermans stwierdził, że "Gdyby Niemcy były silniejsze, to Polska nie miałaby granic tam gdzie ma - oświadczył wiceszef KE".
Do wystąpienia wiceszefa Komisji Europejskiej odniósł się szef polskiej dyplomacji. " Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans postanowił wykroczyć poza prerogatywy międzynarodowego urzędnika i podjąć działania polityczne przeciw Polsce" – ocenił Witold Waszczykowski.