O swoich wątpliwościach w wierze, o niebezpieczeństwie populizmu i o 500. rocznicy reformacji mówił Franciszek w pierwszym wywiadzie udzielonym dziennikarzowi z Niemiec.
Odpowiedział też na pytania dotyczące wolności badań naukowych, możliwości dopuszczenia do kapłaństwa żonatych mężczyzn, tzw. viri probati, oraz odniósł się do kryzysu personalnego w Zakonie Maltańskim. Długą rozmowę z Ojcem Świętym przeprowadził pod koniec lutego w Watykanie wysłannik dziennika „Die Zeit”, który zamieścił ją w numerze z 9 marca.
Brak powołań to bardzo poważny problem i Kościół powinien go rozwiązać – powiedział Papież. Reagując na zwierzenia niemieckiego dziennikarza, który opowiedział Papieżowi, jak dotkliwy problem stanowi dla niemieckich katolików brak kapłanów, Franciszek przyznał, że jest on bardzo bolesny i dodatkowo osłabia Kościół. „Bo Kościół bez Eucharystii nie ma mocy. To Kościół sprawuje Eucharystię, ale to Eucharystia tworzy Kościół” – stwierdził Papież.
Wskazując na możliwe rozwiązania tego problemu, Franciszek zauważył, że wciąż za mało się modlimy o powołania. Kościół więcej też powinien pracować z młodymi, którzy są wielkimi odrzutkami współczesnych społeczeństw. Papież wskazał, że jeden z powodów braku powołań to również kryzys demograficzny. Jeśli nie ma młodych, nie będzie też nowych księży – zauważył.
Ojciec Święty przyznał, że w Kościele trwa dyskusja nad dobrowolnym celibatem księży. Papież nie wykluczył, że w określonych warunkach mogliby zostać księżmi żonaci, „wypróbowani mężczyźni”, tzw. viri probati. „Kościołowi zawsze chodzi o to, aby rozpoznać właściwy moment, kiedy Duch Święty czegoś żąda (…) Musimy zastanowić się nad możliwością dopuszczenia do kapłaństwa «viri probati». Trzeba będzie wtedy także określić ich zadania na przykład w daleko położonych parafiach” – powiedział Franciszek. Jednocześnie sprzeciwił się propozycji, aby sprawę celibatu pozostawić wolnej decyzji kandydata do stanu kapłańskiego. Zastrzegł też, że zniesienie celibatu nie rozwiąże problemu powołań.
Opowiedział się też za wolnością badań naukowych. „Prawdą jest brak strachu” – stwierdził i dodał, że „lęki zamykają drzwi, a wolność je otwiera. A jeśli nawet wolność jest niewielka, to i tak otwiera jakieś okienko”.
Ojca Świętego niepokoi wzrost populizmu w krajach zachodniej demokracji. Przypomniał, że „populizm jest złem i źle się kończy, jak pokazało minione stulecie”, i zauważył, że ideologia ta zawsze opiera się na mesjaszu i na usprawiedliwianiu, że należy bronić „tożsamości narodu”. Jako przykład wskazał na polityczne metody Hitlera w 1933 roku, zaznaczając, że „populizm oznacza wykorzystywanie narodu”. „Niemcy boleśnie odczuły wówczas upadek Republiki Weimarskiej, kraj był osłabiony wskutek kryzysu gospodarczego 1929 roku. Wtedy pojawił się człowiek, który powiedział: «Ja mogę, ja mogę, ja mogę!» Miał na imię Adolf. I tak się wszystko zaczęło. Przekonał naród, że może, że potrafi. Populizmowi zawsze potrzebny jest mesjasz” – zaznaczył papież. „Znam zwątpienia wiary i chwile pustki” – dodał.
Pytany o rolę papieża, Franciszek podkreślił, że nie zależy mu na tym, aby był stawiany za wzór. „Jestem całkiem normalnym człowiekiem, który robi to, co potrafi” – powiedział. Zaznaczył, że jest grzesznikiem, omylnym, „i nie wolno nam zapominać, że idealizowanie jakiegoś człowieka zawsze stanowi podświadomy rodzaj agresji”. „Nie wypada mi jednak mówić, że jestem omylnym grzesznikiem” – stwierdził rozmówca „Die Zeit”.
Przyznał następnie, że tak jak św. Piotrowi, jemu także nie są obce kryzysy wiary i chwile pustki. „Bez kryzysów nie można wzrastać” – jest przekonany Ojciec Święty. Jego zdaniem „wiara, która nie przeżywa kryzysów, aby potem na nich wzrastać, jest infantylna”. Przypomniał, że także Piotr zaparł się Jezusa, a mimo to stał się głową Kościoła. Człowiek, który twierdzi, że zawsze jest pewny swych racji, jest w rzeczywistości fundamentalistą. Jezus kocha grzeszników bardziej niż sprawiedliwych. „Są takie całkowicie mroczne chwile, kiedy mówię: Panie, ja tego nie pojmuję” – przyznał Franciszek i wyjaśnił, że dotyczy to także kłopotów, których sam sobie „nawarzył”, bo "jestem grzesznikiem i potem się złoszczę”. Ale – dodał – od tych „złości” jednak prawie się odzwyczaił.
Według papieża wiara jest darem i „nie można jej zdobyć”, ale trzeba o nią pokornie prosić Pana. Czasem trzeba trwać w kryzysie i prosić, aby została nam dana na nowo, „wcześniej czy później” – oświadczył Ojciec Święty. Wyjaśnił, że wiara jest dlań światłem, darem, przekonaniem i zdolnością tłumaczenia sobie własnego życia, gdyż „dla tego, kto wierzy, wszystko staje się możliwe”.
Pytany o plany podróży zapowiedział, że w najbliższym czasie na pewno nie przyjedzie do Niemiec. „Kalendarz na ten rok jest już pełny” – stwierdził papież. Do odwiedzin tego kraju zaprosiły go dwa największe Kościoły: katolicki i ewangelicki, a także kanclerz Angela Merkel. „Ale w tym roku będzie to trudne, mam w planie już wiele podróży” – odpowiedział Franciszek i dodał, że także w 2018 roku nie ma w planie wizyty w Niemczech. Jednocześnie przypomniał, że świętowanie jubileuszu reformacji rozpoczął już w 2016 roku wraz z luteranami w Szwecji, upamiętniając przy tym także 50-lecie dialogu katolicko-protestanckiego.
Franciszek stwierdził też, że nie może jechać do Rosji, bo wówczas musiałby udać się również na Ukrainę. Jego zdaniem ważna by była podróż do Południowego Sudanu, ale nie sądzi, by mógł ją odbyć. Ujawnia, że w planie była też wizyta w obu republikach Konga, ale ze względu na problemy z prezydentem Kabilą również i ona, jak sądzi, nie dojdzie do skutku. Pewne są natomiast podróże do Indii, Bangladeszu, Kolumbii i do Fatimy. Rozważa się natomiast możliwość podróży do Egiptu.
Na pytanie, czy czuje się dotknięty atakami z Watykanu, papież odpowiedział, że codziennie modli się o duże poczucie humoru i wewnętrzny spokój a cech tych nie stracił wraz z wyborem na papieża. „Mogę zrozumieć, że mój sposób podchodzenia do różnych spraw nie wszystkim się podoba i jest to uprawnione, ludzkie i wzbogacające” – stwierdził papież.
Odnosząc się do niedawnego konfliktu w Zakonie Maltańskim Franciszek wziął w obronę amerykańskiego kardynała kurialnego Raymonda Burke’a, dodając, że nie uważa go za swego przeciwnika. Wyjaśnił, że kardynał jest nadal patronem zakonu. Jednocześnie zauważył, że „kard. Burke nie był w stanie załatwić sprawy, gdyż nie działał sam”. Tymczasem w zakonie „trzeba zrobić trochę porządku i dlatego posłałem tam delegata, mającego nieco inną charyzmę niż kardynał” – wyjaśnił papież. Jednocześnie podkreślił, że purpurat amerykański jest doskonałym prawnikiem. Wysłał go na amerykańską wyspę Guam dla wyjaśnienia poważnego przypadku pedofilii. Ta misja jest już prawie zakończona i „jestem za to kardynałowi bardzo wdzięczny”. W ten sposób papież skwitował pogłoski, jakoby zesłał kardynała „na wygnanie”.
Przywrócony przez papieża na swoją funkcję Wielki Kanclerz Zakonu Maltańskiego Albrecht von Boeselager powiedział niedawno, że jego czasowe odsunięcie z tej funkcji było skutkiem wewnętrznej walki o władzę w zakonie. W tle działały też siły opozycyjne wobec Franciszka, obawiające się złagodzenia nauczania Kościoła w sprawach małżeństwa i rodziny oraz odrzucające papieskie wypowiedzi na temat ładu gospodarczego i podziału dóbr, twierdzi Boeselager i za eskalację konfliktu oskarżył właśnie kard. Burke’a.