Przez 16 dni będą przedzierać się przez chaszcze, wycinać samosiejki, czyścić zarośnięte mchem pomniki, ale także ustawiać zwalone nagrobki i krzyże. Wszystko po to, by - jak mówi koordynator akcji Jacek Bury - w żyjących pozostała pamięć o tych, o których nikt już nie pamięta.
To już 9. wyprawa na Wołyń, zorganizowana przez Fundację Niepodległości oraz Ochotniczy Hufiec Pracy. Tegoroczna akcja przebiega pod hasłem: "Wołyń 2016 ReGeneracja".
Z Lublina wyjechały dziś dwa autokary wolontariuszy z całej Polski, którzy chcą swój wolny czas poświęcić na ratowanie pamięci o tych, którzy kiedyś żyli na polskich ziemiach. - Są wśród nas pasjonaci historii, ludzie, którzy mają dużo czasu, bo są na emeryturze, ale też tacy, którzy, by wyjechać, wzięli urlop z pracy - mówi J. Bury. - Są studenci, ale jest też przeszło 20-osobowa grupa młodzieży ze Środowiskowego Hufca Pracy. Ta młodzież co roku robi wszystko, by móc wziąć udział w wyprawie - dodaje.
Ekipa, w której dziś jest 80 osób, ale docelowo ma być ok 120, dotarła właśnie do Krzemieńca, pierwszego punktu obozu. - Przez kilka dni będziemy przebywać w nietypowych dla nas, bo luksusowych warunkach, czyli mamy energię, internet i łazienki, ale to tylko przez chwilę - śmieje się J. Bury. - Normalne obozowe warunki to świeczka zamiast żyrandola, szumiącą woda w rzece zamiast bieżącej wody w kranie i dialog z żywym człowiekiem przy ognisku zamiast internetowego czatu przy komputerze - dodaje.
Wolontariusze dotrą na cmentarze, które już wcześniej były przez nich porządkowane, ale ponownie zarosły chaszczami, będą jednak porządkować także wiele miejsc pamięci po raz pierwszy. - Jedziemy m.in. do Nieświcza, Koniuchów oraz Zasmyków - mówi J. Bury. - Natomiast okazuje się, że w niektórych miejscach, gdzie już byliśmy, nie uporządkowaliśmy wszystkich grobów, bo ich wcześniej nie odkryliśmy. Zrobimy to teraz.
Czas porządków na Wołyniu to nie tylko praca, ale także integracja, często niełatwa nauka szacunku do inności towarzyszy wyprawy, a dla młodych - próba wytrwania w oderwaniu od codzienności wypełnionej elektroniką. - To także czas poznawania naszych sąsiadów, ponieważ w projekt zaangażowali się także młodzi Ukraińcy z uniwersytetu w Łucku, z którymi wspólnie sprzątamy prawosławne cmentarze w gminie Mircze - zaznacza J. Bury.