Piękną melodią wygrywaną przez dzwony kościoła katedralnego w Eczmiadzynie, narodowe sanktuarium Ormian oraz Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego powitało papieża Franciszka, który razem z katolikosem Karekinem II, przeszedł niewielkim traktem, prowadzącym od jednej z bram, do głównej świątyni.
Eczmiadzyn to cały kompleks klasztorno-świątynny, mieści się tam także seminarium duchowne, muzeum, budynki administracyjne, rezydencja katolikosa oraz jedna z bardziej znanych w Armenii bibliotek ze wspaniałym księgozbiorem. Centralne miejsce w nim zajmuje katedra św. Eczmiadzina, czyli „Jednorodzonego, który zstąpił z nieba".
Gdy papież i katolikos weszli do środka katedry zabrzmiały szarakany, dostojne pieśni liturgiczne wykonywane w staroormiańskim języku.
Katedra reprezentuje charakterystyczny dla Armenii typ bazyliki krzyżowo-kopułowej. Według ormiańskiej tradycji to miejsce zostało wybrane przez samego Jezusa, który ukazał się św. Grzegorzowi Oświecicielowi, aby wybudował tu pierwszą chrześcijańską świątynię w Armenii. Prowadzone niedawno badania archeologiczne wykazały głębszy sens tej decyzji. Otóż pod fundamentami katedry odnaleziono resztki pogańskiej świątyni. Musiało to być ważne miejsce pogańskiego kultu, skoro ówczesny król Armenii Tiridates III jako pierwszy władca na świecie zdecydował się nie tylko na chrzest, ale i wybudowanie w tym symbolicznym miejscu świątyni chrześcijańskiej. Dla upamiętnienia starożytnej tradycji tego miejsca, miejscowość, która do 1995 r. nazywała się podobnie jak katedra Eczmiadzyn, wróciła do swej pierwotnej nazwy Wagharszapat.
Już od południa przybywali tutaj pielgrzymi z całej Armenii, często ubrani w białe T-shirty z symbolem tej wizyty, czyli klasztorem Chor Wirap z umieszczonym w tle zarysem góry Ararat. Rzucał się w oczy liczny udział młodzieży, zarówno zorganizowanej, z chorągiewkami w barwach watykańskich oraz Armenii, jak i całych rodzin, często z małymi dziećmi. Nie brakowało także pielgrzymów z innych krajów. Stałem obok grupy Ormian z Argentyny i oni podkreślali, że swoją obecnością chcą uczcić zarówno wielkie święto Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego, jak również zaakcentować solidarność z papieżem, ich rodakiem z Argentyny.
Rozmawiałem także z pielgrzymami ormiańskimi z Ukrainy, którzy wcześniej mieszkali w rejonie Ługańska, ale w wyniku wojny musieli stamtąd wyjechać. Przyjechali, aby wykazać solidarność ze swoją Ojczyzną, a także podziękować Ojcu Świętemu za jego działania na rzecz zakończenia wojny na Ukrainie.
Ponieważ przepisy bezpieczeństwa nie były przestrzegane nazbyt skrupulatnie, każdy kto chciał i miał dość sił, mógł dostać się do wnętrza katedry w chwili kiedy papież Franciszek wygłaszał przemówienie o potrzebie przywrócenia jedności chrześcijan. Jeśli się uświadomi sobie, że te słowa wypowiadał w miejscu, które od IV wieku jest jądrem ormiańskiej tradycji chrześcijańskiej, zrozumiały staje się patos papieskich słów, że dziękuję Bogu za możliwość obecności w pobliżu świętego ołtarza, z którego zabłysło światło Chrystusa w Armenii. Tych słów słuchali licznie zgromadzeni w kościele duchowni Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego, a co szczególnie ważne, klerycy z miejscowej Akademii Duchownej. Być może dla wielu z nich ta uroczystość będzie impulsem do kontynuacji dialogu już w wymiarze dnia codziennego, kiedy przyjedzie im spotykać się z miejscowymi ormiańskimi katolikami.
Na zewnątrz katedry, która przechodzi kolejny remont, dlatego opleciona jest licznymi rusztowaniami, umieszczono obok siebie wielkie zdjęcia bazyliki św. Piotra w Watykanie oraz katedry w Eczmiadzynie. Jakby gospodarze miejsca, także i tym wymiarze chcieli podkreślić bliskość obu kościołów. Wieczorem papież spotka się z prezydentem Armenii, po czym wróci do Wagharszapat, gdzie zamieszka w rezydencji katolikosa. I to ich wspólne przebywanie pod jednym dachem jest równie wymowne, jak słowa wypowiedziane dzisiaj przez papieża i katolikosa w tym miejscu.